jak nie dać się słońcu i wygrać z samym sobą?

O tym,że los triathlonisty jest ciężki niczym praca w kopalni,albo i w hucie, wie już kazdy,kto nawet triathlonu nie spróbował,a przynajmniej choć czyta nasze blogowe wypociny. Tak wiem,wiem-zaleciało lekkim sarkazmem,ale wszak mamy szczyt sezonu w PL,imprez co tydzień tyle,że nie wiadomo już gdzie startować,a na każdej z nich należy zaliczyć „życiówkę”.

 

Sam psioczę,a łapię się na tym,że chyba jestem taki sam i celuję w coś,co może nie jest mi pisane w tym roku. Ale do rzeczy. Po dość udanym debiucie w 2014 na 2 ćwiartkach- Poznań 2:32 i Mrągowo 2:25, od jesieni ostro wziąłem się za treningi i ten rok postanowiłem powalczyć o jakieś laury,przynajmniej w M30 lub M35 w zależności od wielkości imprezy. Wiosna przywitała mnie optymizmem: 1:27 na półmaratonie w Sobótce,gdzie troszkę jest pod górkę ,przy mojej wadze 83kg,pokazało,że biegowo jest dobrze. Pracowałem ambitnie nad pływaniem,bo tu zawsze tracę najwiecej(pewnych nawyków po 30-tce cięzko się pozbyć niestety i technika nie zawsze wygrywa z temperamentem),zakupiłem nowy rower-taki,który niby sam jeździ,bo traithlonowy,polubiłem nawet trenażer i podjazdy. Do tego nadal katowałem się interwałami na biegowych sesjach i cierpiałem na treningach core-jakaś trauma z podstawówki mi została chyba. No,ale szło dobrze i pojechałem do Sierakowa na test formy na dystansie ¼. Wynik mnie lekko rozzłościł,bo zupełnie pogłubiłem się w wodzie-startowałem z prosami,a z nerwów i niedopatrzenia(nie posmarowałem,nie prysnąlem niczym) zaparowały mi tak okulary,że do pierwszej boi poleciałem na dyrektora wręcz-żabką,by ogarnąć 1 boję. Potem było już lepiej,ale czas był za słaby na docelowe 2:20 na mecie i nawet mocny rower 1:14 i przyzwoite bieganie,nie pomogło,by zaliczyć wymarzony czas. Ale dla wytrwanych sportowców amatorów,bo takimi tu wszyscy jesteśmy-porażka oznacza czas analizy i przegrupowań. Wnioski wyciągnąlem i poprawilem pływanie +bieg. Wynik Mietkowa potwierdził bliskość do szczytowej formy 2:22 i 13 m. w open. Niespodzianką było 5 miejsce w M30. Znów nadszedł czas analizy,tym razem już dużo bardziej taktycznej-jak przeżyć bieg w tempie 4:00/km,bo taki zakładałem na ćwiartce,w takim upale???

postanowiłem wrócić do tematu sprzed kilku dni,bo jest on jakże aktualny,gdy za oknem tak wysokie temperatury-w końcu lato mamy,a najwieksze imprezy wg mnie Poznań i Gdynia właśnie przed nami.. Fachowcy piszą: 'trenować i sie aklimatyzować,nawadniać się i chłodzić zarazem’,a ja się pytam,jak poradzić sobie z głową,ktora mówi,że boli i trzeba zwalniać? Brzmi może dość prozaicznie,ale za 3 tygodnie Poznań i mój debiut na połowce. Przygotowania idą pełną parą i albo w Polsce,albo w Niemczech staram się naginac czasoprzestrzeń,by znaleźć czas na mocne i długie sesje. Jakoś to nawet wychodzi. Zeszły tydzień np.w pt 97km roweru w 1 zakresie i 10km crossowego biegu zaraz po na 4:20-30/km, dzień przerwy i 16km biegu po lekkich górkach w 2 zakresie. Teraz jestem we Frankfurcie,gdzie panuje wręcz afrykański klimat: temp 33-37 stopni i zero chmur i wiatru. wierzę,że się da biegać w takich warunkach i budowac dalej formę,ale czy uda się utrzymać tempo na biegu-sam nie wiem. Cel to złamać 4:50 w debiucie na polowce,ale najwiekszym problemem może okazać się w moim pprzypadku nie żywienie,a właśnie wysoka temperatura,która zwyczajnie mnie oddetnie psychicznie i żadne napisy na bidonach i ulubione piosenki,nucone pod uchem raczej nie pomogą.zastanawiam się,jak z tym wygrać?jak wygrać z samym sobą?. A Wy jak radzicie sobie z takim klimatem na trasie?

Powiązane Artykuły

5 KOMENTARZE

  1. Arku,dzięki za pochwałę wyników. dużo mnie to kosztowało przez ostatnie 10 miesiecy,bo człowiek dużo podróżuje a I rodzinę trzeba ogarnąć-dwojka dzieci też chce mieć ojca,a nie oglądać go jedynie na zawodach 😛 A wracając do zawodów w weekend, to jest to niezbity fakt-dziś już we Frankfurcie jest 35 stopni,a na weekend ma jeszcze ponoć lekko dogrzać. miejscowi mówią coś o 38 stopniach,co jest naprawdę warunkami na 'łomżing’ bardziej,niż sportową walkę 😉 moja waga 83kg przy 186cm nie sprawia mi jakiś problemów,ale jak pisał Arek 'czwórki’ dostają w kość,co może mieć też częściowo przyczyne w mocnym rowerze,gdzie staram sie za wszelką cenę dogonić dobrych pływaków. Jakub,kurcze Twój start we Frankfurcie mnie chyba podbudował,w Poznaniu będzie raczej tylko chłodniej-czyli szybciej. dziś lecę niestety do Polski,więc z kibicowania nici…Powodzenia!!! 🙂

  2. Niestety mam to samo z temperaturą ale czym cięższy zawodnik tym gorzej znosi upały, waże 85 kg.

  3. Dajmond bardzo Ci dziękuję za tekst o Frankfurcie, pocieszyłeś mnie chłopie. W niedzielę jadę tam na IM a Ty mi tu, że tam jest Afryka. Nawet założyłem się z Profesorre o jakiś tam wynik, ale w tym wypadku chyba będę musiał renegocjować warunki 😉 Tak czy inaczej trochę jestem podłamany, bo to kompletnie nie moje warunki, ja wolę jak jest zimno

  4. To normalna rzecz, że proporcjonalnie do wzrastającego upału spada nam wydolność. Moja rada to korzystać z czego się da. Jest lód, upychać go wszędzie, pod czapkę za kostium, w dłonie… Są kurtyny, trochę zwolnić, gąbki, wyciskać wodę, chłodzić ,,czwórki’. Inna sprawa, że wszyscy mają takie same warunki…. Swoją drogą, ładne wyniki chłopie! 🙂

  5. Hmm… W moim przypadku upał to nie problem bo wysokie temperatury mi nie przeszkadzają (w przeciwieństwie do niskich gdy marznę na rowerze)… Stad tu akurat nie pomogę :-/ ps przy okazji dodam ze nie do końca zgadzam się ze wstępem tzn wg mnie 'ciężki los i orkę’ 🙂 triathlonisty jest w stanie zrozumieć tylko inny triathlonista 😀

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,784ObserwującyObserwuj
20,300SubskrybującySubskrybuj

Polecane