Kontrowersje nierozstrzygnięte!

W ostatnim wpisie przedstawiłem główne założenia taperingu suwalskiego opartego na diecie enduro i ćwiczeniach wydolnościowych wątroby.

 

Niektórzy powątpiewali w skuteczność tej metody…Niesłusznie!

 

W Gdyni udało się poprawić życiówkę (czyli tapering suwalski działa), ale tylko o 20 sec. a oczekiwania były dużo większe. Czyli pełnej satysfakcji brak.

 

Muszę popracować nad odpowiednimi proporcjami między kartaczami, ogóreczkami małosolnymi i „Kopytkiem Łosia’.

Planuję również wprowadzić bardziej zdecydowanie bogatego w kalorie sękacza (rodzaj ciasta – podaje dla mniej zorientowanych w zawiłościach kuchni podlaskiej).

 

Ale nie tylko tapering i dieta enduro były przyczyniły się do poprawy „życiówki’.

Należą się podziękowania kibicom i osobom zaangażowanym lub przynajmniej zamieszanym w całe przedsięwzięcie.

 

Podziekowania kieruję (in order of appearance) do:

 

• Grzegorza Markowicza za inspirującą rozmowę przed wejściem do wody

• Artura Pupki z Olka Łukomskiego za doping w czasie zawodów, a szczególnie za okrzyk Artura po wyjściu z wody, który wyrwał mnie z lekkiego letargu swoim antyklerykalnym:

– „Dawaj Marek, gonisz Papierza!’

• trenera Kuby Czai, który na dobiegu do T1 wprowadził spokój swoim:

– „Biegniesz, Marek’

• Piotrka Papierza, z którym rywalizacja na trasie kolarskiej pomogła mi osiągnąć najlepszy czas na tym dystansie

• nieznajomej, szczuplutkiej woluntariuszki z punktu na Alei Piłsudskiego, która obsługiwała wąż z zimną wodą. Ona nie polewała zawodników jak inni – ona walczyła z upałem i naszymi słabościami! Była mokra od stop po czubek głowy – na widok kolejnego zawodnika doskakiwała do niego i błyskawicznie zmywała pot i zmęczenie! Wąż w jej rękach zamieniał się w żywe stworzenie, a ona była jedyną, która potrafiła go ujarzmić! To był taniec z szablami Chaczaturiana i dowolny układ gimnastyczny z szarfą w jednym. Mam nadzieję, że te podziękowania jakoś do niej dotrą

• Artura Chyły z Guru Sport, który wziął w posiadanie znaczny odcinek Świętojańskiej i na trzecim okrążeniu ryknął jak przyrodni brat nieodżałowanego lwa Cecila wypełniając swoim głosem cały kanion Świętojańskiej:

– „Idziesz, qrva idziesz Marek!’ czym skutecznie wytrącił mnie z nastroju sjesty (upał, morze, darmowe drinki i owoce południowe).

• wielu nieznanych mi bliżej członków naszej społeczności, którzy widzą barwy klubowe pozdrawiali, motywowali i zachęcali. Od „Siema Akademia’ do „Ciśniemy razem’

• Łukasza Grassa za spersonalizowane i ciepłe przyjęcie na mecie

• całego personelowi SYNEVO, a szczególnie Gosi Łukasik za opiekę na mecie. Dzięki niej skończyło się tylko na pobraniu krwi, chociaż pozostali chcieli mnie reanimować, przetaczać, amputować lub uśpić.

• Na koniec podziękowania dla mojej żony i Kierownika Ekipy, która zaufała mi i wzięła za dobrą monetę moje zapewnienia, że wycofam się ze startu jeśli prognoza będzie wskazywać na upał powyżej 30 stopni. Na szczęście pogoda nie wystawiła na próbę mojej prawdomówności.

 

Gratuluję wszystkim uczestnikom i dziękuję za stworzenie niezapomnianej atmosfery.

Marek Strześniewski
Marek Strześniewski
Absolwent Uniwersytetów Warszawskiego i Jagiellońskiego oraz University of Illinois w USA. Od końca lat 90-tych prowadzi w Polsce założoną przez siebie firmę doradczą IMPACT Management. Ponad 300 zrealizowanych projektów koncentrowało się na zagadnieniach efektywności indywidualnej i organizacyjnej, optymalizacji kosztowej, dynamizacji sprzedaży oraz wdrażaniu strategii. Od 10 lat trenuje biegi długodystansowe i triathlon, gdzie wykorzystuje techniki zarządzania czasem i wyznaczania celów. Ukończył między innymi maratony w Nowym Jorku, Berlinie i Amsterdamie, oraz zawody triathlonowe na dystansie IRONMAN w Kopenhadze. Felietonista, bloger i ekspert Akademii Triathlonu w dziedzinie zarządzania czasem i efektywności indywidualnej.

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. Marek wiesz co śpiewał mój kolega po fachu Kuba Sienkiewicz… byłem na wsi, byłem w mieście, byłem nawet w Budapeszcie…;)) Pewną zagadkę stanowią owe samosiejki… myślę, że one mogą zadziałać;)) I pisz relację jak to u Madziarów było!

  2. Marcinie, znowu uciekłem przed upałem na kilka dni na Suwalszczyznę. Przez tydzień żywiłem się tylko tym co w ogródku mi wyrosło (część posiałem/posadziłem, część jakieś samosiejki) plus mleko od krowy. Jazda na rowerze do sąsiada po mleko to była jedyna aktywność przypominająca trening. A w sobotę w Budapeszcie sprawdzę skuteczność tej metody:)

  3. Ufff… w zdrowiu Waść;))) Twoje kilkudniowe milczenie nasuwało podejrzenie zachwiania proporcji na rzecz Kopytka Łosia:)

  4. @Marcinie – pamiętam, rozmawialiśmy też na temat kontrowersji w sprawie worków w strefie zmian. Tylko, że byłeś już w pełnym rynsztunku przed pływaniem (czepek, okularki,etc). Twarz Twoja brzmiała znajomo, ale nie połączyłem z nazwiskiem. Ostatni raz widzieliśmy się rok wcześniej w Kopenhadze:) @Tomku, za tydzień wypróbuję Twój przepis w Budapeszcie! Właśnie wczoraj wróciłem z Suwalszczyzny i już tęsknie @Arturze, gratuluję Kalmaru. Przeżywałem z Tobą via FB @Andrzeju, w drugiej połowie września wróci Lewa Cuma, obiecuję @Arku, sorcia. Doping był wspaniały, ale nie zawsze dało radę połączyć głos z nazwiskiem. Jeszce raz dzięki!

  5. Marku, nie chwalac się raz też mi się udalo krzyknąć na Ciebie dopingujaco…. ale Ty w feworze walki nie zwrociles uwagi! Zorientowalem się, że na rowrze ostro tniesz sie z Wielebnym… Szkoda, że achilles mu szwankowal… pewnie walka potoczylaby się dalej… Gratulacje!

  6. Jak zwykle opis od rana poprawiajacy humor- gratulacje ogromne za poprawe zyciowki! Malutkie tylko rozczarowanie bo liczylem na komentarz o uciekajacym statku majac w pamieci zeszloroczna kswye 'Lewa Cuma’ (jesli dobrze zapamietalem) 🙂

  7. Marku wielkie gratulacje ! Wnikliwa analiza Twojej relacji ( oczywiście gdzie jej tam do analiz Marcina) pozwoliła mi na sformułowanie pewnej wskazówki na kolejne zawody, dzięki której będziesz mógł zmultiplikować owe 30 sekund. Dogadaj się z kimś i nie musi to być od razu jakiś Guru,że po każdym postoju i pląsach z Miss Mokrego Podkoszulka bedzie cię od razu rykiem wybudzał z nastroju sjesty czy jak by go nazwać. Ale z tym wężem w rękach to dałeś czadu !

  8. Marku, przed wejściem do wody rozmawiałeś za pewne z wieloma fanami w tym ze mną o tym, że idziemy jak owce na rzeź, co jak przypuszczam nie było dla Ciebie zbyt inspirujące stąd brak podziękowań;))) Generalnie muszę powiedzieć, że jak zobaczyłem, że stoję obok Ciebie uświadomiłem sobie, że jestem zdecydowanie za daleko od linii startu i okazało się to prawdą… do wody trudno było wejść a o płynięciu mowy nie było taki tłum:))

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,374ObserwującyObserwuj
435SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze