Maraton w Seulu – jest życiówka!

International Seoul Marathon 2013

 

Ambasadorzy Herbalife mieli swoją Majorkę, a miałem Koreę!

 

17 marca pobiegłem w Seulu mój 4. maraton. Wybrałem się na wycieczkę do Korei wraz z moją dziewczyną, która przyjechała mnie odwiedzić w Tokio. W marcu w Korei wciąż jest trochę chłodno (i tak cieplej niż w Polsce 😉 i często pada, więc bałem się o pogodę. Na szczęście pogoda dopisała. W dzień maratonu było około 10 stopniu, trochę chmur na niebie. W biegu startowało ponad 20 000 ludzi. Był to największe maraton w jakim startowałem do tej pory. Trasa wiodła z centrum spod pomnika króla Sejonga, który wymyślił koreański alfabet, głównymi ulicami miasta na drugą stronę rzeki, gdzie znajduje się stadion olimpijski. Start nastąpił parę minut po 8:00.

734573 10151605263738939_244916476_n

Czułem, że byłem dobrze przygotowany, bo w ostatnich półmaratonach wykręcałem czasy poniżej 1:40. Moim planem było osiągnięcie 3:30. Miałem doskonałe tempo w granicach 4:30-4:50 przez ponad 30 km i czułem, że dam radę osiągnąć zamierzony cel. Trasa była płaska i dobrze zaopatrzona. Co kilka kilometrów stacje z gąbkami i napojami oraz pożywieniem. Wszystkiego było pod dostatkiem. Ulice też szerokie, więc nie było problemu z tłokiem na drodze.

555122 10151605264478939_1936838837_n

W okolicach 30-35 km zacząłem jednak zwalniać, bo odczuwałem kłucie w pachwinach, które mogło się przerodzić w skurcz a na to nie mogłem pozwolić. Po 35 km tempo spadło mi drastycznie do aż 6:00 i tak już doczłapałem się pod sam stadion, gdzie dopiero odczułem co to znaczy uderzyć w ścianę. Dosłownie kilkaset metrów przed stadionem, biegłem wśród wiwatujących tłumów, gdy nagle w obu łydkach dopadł mnie skurcz. Zwaliło mnie to z nóg totalnie. Upadłem na beton i położyłem się na plecach. Od razu podbiegło do mnie kilku biegaczy którzy zaczęli mi masować nogi, a potem podbiegli sanitariusze żeby zobaczyć czy jeszcze żyję. Leżałem tak kilka minut spoglądając w stronę wbiegających na stadion biegaczy i myślałem, że jak będę musiał to tam się nawet i doczołgam. Na szczęście, dzięki masażowi łydek udało mi się w końcu wstać i powolnym, uważnym truchtem dobiec do mety. Mimo to, udało mi się wybiegać życiówkę: 3:39:13. Możliwe, że zbyt szarżowałem od początku i dlatego zaliczyłem ścianę. Obyło się jednak bez kontuzji, więc już powróciłem do normalnego trybu treningowego. Za niecały miesiąc jadę na kolejny maraton. Tym razem już w Japonii, niedaleko Tokio 🙂

 

599333 10151605264553939_2128984024_n

Powiązane Artykuły

10 KOMENTARZE

  1. @Emil – akurat bylem w dobrej formie:) Naprawde sadze, ze kazdego stac na przelamanie 3h. Wszystko jest kwestią treningu. @Marcin U – przerabiam wlasnie te sama kontuzje – wyleczylem sie w 1 miesiąc po wizycie u dobrych secjalistów. Z ciekawosci zapytam – czy wykonczyly Cie przygotowania czy sam start w 1/2? Polecam J. Friela – biblia triathlonu. Czytam ja drugi raz, ale tym razem po kontuzji i 8 miesiacach od I startu. Rozumiem w koncu co pisze i m.in. czego NIE robic i kiedy NIE trenowac.

  2. Do Marcina U. To tak ja z reklamą Serca i Rozumu… 🙂 Serce mówi dasz radę a Rozum – odpuść, zaliczysz w przyszłym sezonie. Marcin. S radził aby ,,rozciągnąć” chwilę…. stopniowo cieszyć się z wyników. To rozsądna koncepcja…. Dzięki za radę. Pozdrawiam.

  3. @ Piotr Polański – jak słyszę, że ktoś w debiucie ma taki wynik to boję się pomyśleć, jakie potem osiąga ;P ja pierwszy maraton doczłapałem w 4:30h. Wizyta w gorących źródłach po maratonie przyśpieszyła regenerację. Obyło się też bez żadnych kontuzji. Za 3 tygodnie kolejny maraton – ostatni w Japonii. Muszę niestety trochę zmodyfikować swoje plany startowe w Japonii. Obawiam się, że nie uda mi się wystartować w żadnym triathlonie. Są po prostu za drogie jak na moją kieszeń. Dodać do tego dojazd, nocleg oraz zakup pianki. Nie miał bym za co jeść ryż 😉 W sierpniu wracam do Polski akurat na Gdynię, więc nic straconego.

  4. Emil gratulacje arkadiusz cichecki @ nie warto w pierwszym roku robić maratonu. A jeśli mimo wszystko chcesz dbaj o rozciąganie pasma biodrowo-piszczelowego i grupy kulszowo goleniowej bo skończysz jak ja. Rok przerwy po 'połówce’ 🙂 Syndrom ITBS fizjoterapeuci nazywają 'syndromem wczesnego maratończyka’ 🙂

  5. Pozazdrościć! 😉 Dopiero co udało mi się zaliczyć pierwszy półmaraton a już myślę o maratonie w Poznaniu (koniec sezonu). Nie wiem tylko czy to nie za ambitnie jak na pierwszy sezon treningowy… Zobaczę jak będę się czuł po Gdyni…. 😉 Pozdrawiam!

  6. Pozazdrościć! 😉 Dopiero co udało mi się zaliczyć pierwszy półmaraton a już myślę o maratonie w Poznaniu (koniec sezonu). Nie wiem tylko czy to nie za ambitnie jak na pierwszy sezon treningowy… Zobaczę jak będę się czuł po Gdyni…. 😉 Pozdrawiam!

  7. Nieźle, dużo masz tych biegów. Miejmy nadzieję, że się nie zajedziesz 😉

  8. Gratulacje!!! Skurcz lydek? Coś mi to przypomina;) Polmaraton w Krakowie czy maraton w Seulu łydki kurcza sie tuż przed metą;)))

  9. Również gratuluje. Moj debiut w maratonie to 3h37min. Podobnie celem bylo 3.30 jednak scianę zaliczyłem na 40 kilometrze. Tempo 4.30 jest za wysokie, matematycznie patrząc biegnąc @ 4.30/km na mecie bedziemy ponizej 3h15min. Ja biegłem 4.50/km i w sumie pomimo kontuzji wykręcilem niezly czas.

  10. Gratulacje! Czytałem siebie 🙂 mój pierwszy maraton 3 lata temu – warszawski – skończył się niemal dokładnie tak, jak Twój w Seulu. Do 38km biegłem tempem 4:30 – 4:40. a później ściana. Na mecie miałem wynik 3:39 z małym hakiem….:-))

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,749ObserwującyObserwuj
17,000SubskrybującySubskrybuj

Polecane