Po DNF w zawodach IRONMAN Teksas, w kolejnym wyścigu w St. George Robert Wilkowiecki zajął 10. miejsce. Chociaż udało mu się zdobyć slot na mistrzostwa świata, przyznaje, że start w St. George był „wymęczony”.
ZOBACZ TEŻ: IM 70.3 St. George: dominacja Longa, „Wilku” ze slotem na mistrzostwa świata!
Wilku dalej w grze
Początek sezonu startowego 2024 nie zaczął się po myśli Roberta Wilkowieckiego. Podczas pierwszych zawodów IRONMAN Teksas (w których w ubiegłym roku zajął 2. miejsce) zszedł z trasy, a przy jego nazwisku pojawiło się DNF.
– Próbowałem powalczyć, ale niestety było coraz gorzej. Nie jest to najprzyjemniejsze, ale w kontekście dalszej części sezonu i tego, że startuję w St. George, mam nadzieję się odbudować do tego startu. Taki jest sport, który daje kolejne lekcje – tłumaczył po starcie w Teksasie.
Kilka dni później, zgodnie z zapowiedziami Wilkowiecki stanął na starcie mistrzostw Ameryki Północnej IRONMAN 70.3 St. George. W drugim wyścigu sezonu zajął 10. miejsce i wywalczył slota na mistrzostwa świata w Taupo i jak sam podkreślił, dalej pozostaje w grze jeśli chodzi o Ironman Pro Series.
Błędne decyzje, choroba i wymęczony start
Mimo miejsca w TOP10 i kwalifikacji na mistrzostwa świata Wilkowiecki przyznał po zawodach, że start był „nie do końca udany i wymęczony”. Jego średnia dyspozycja była: „pokłosiem złych decyzji”. Triathlonista kilka dni po zawodach IRONMAN w Teksasie zachorował, a przed St. George musiał walczyć z czasem, aby na linii startu stanąć: „chociaż wystarczająco gotowym do ścigania”.
Wilku przyznał również, że z perspektywy czasu cieszy się, że nie dokończył wyścigu w Teksasie, bo prawdopodobnie kosztowałoby go to zbyt wiele zdrowia i w St. George na pewno nie byłby w stanie nic zrobić.
– Średnio udany start, ale takie jest życie. Taki jest sport. Uczy nas wiele. Mam wokół siebie bardzo dobry team, któremu zawsze dziękuję za wsparcie, za dobrą radę. Często ta decyzja należy ostatecznie właśnie do mnie i czasami zbyt ryzykowanie staram się do tego podejść. Nie chcę zwalać na brak szczęścia, bo czasami oczywiście tak może być. Tym razem raczej tak nie było. Także nawet ta choroba to raczej po prostu pokłosie pewnych błędnych, moich decyzji i muszę z tym dealować – mówił po starcie.
Jak podsumował Wilkowiecki, sport i życie sportowca nie zawsze jest cukierkowe, chociaż czerpie z niego garściami. Wkrótce triathlonista poinformuje o dalszych planach na sezon 2024, które „ulegną małym zmianom”.