Pomysł na Wawelskiego Smoka

Jak każdy szanujacy się amator-sportowiec muszę przyznać,że lubię być sumiennie przygotowany do każdej próby, czyli wszelkiej maści zawodów. Złożyło się na to wiele zmiennych,w tym te związane z niepowodzeniami z przeszłości, po tzw podpaleniu się już na starcie lub poprostu,gdy zawiódł mnie sprzęt typu okularki pływackie,problemy z kołem itp,itd. Półmaraton w marcu pokazał,że obrana droga i mądre przygotowania, dają porządane efekty, stąd też i to podejście przysłaniało mi w nadchodzącycm ataku na Wawelskiego Smoka, czyli na mocny akcent(jak na moje możliwości) w krakowskim maratonie. Kontynuując mniej zagadkowo, przyznam,że do ostatniego tygodnia było podobnie-treningi wykonane w 95-100%. Wszystkie tempa wybiegań utrzymane,nawet te na odcinkach 20-30km w tempie maratonu po 4:13-15/km. Od tego tygodnia,który wg mnie powinien,jako,że jest tygodniem zawodów,być spokojnym okresem,bez stresów i wielkich niespodzianek, oczywiście wszystko wzięło w łeb, bo życie jest jak bańka mydlana czasami… Niestety praca zawodowa wygnała mnie na najbliższe 2 miesiące, do rodzimej fabryki na Wyspach, gdzie przesiaduję od świtu do nocy, bo mamy ogromne problemy oraz, co cieszy, mega wzrost zamowień. Moje niewinne zadanie polega na zoptymalizowaniu przepływu i oczywiście podkręceniu możliwosci produkcyjnych. Powiem tak,angielskie tempo pracy rzadko wkracza tutaj w 4 lub 5 zakres, tylko sporadycznie, więc o każdą rzecz musze sam naciskać, co generuje mi długie dniówki i dodatkowo podnosi poziom kortyzolu,a wszyscy wokół jakby robili wolne wybiegania. spokojnie i wolnoooo do przodu. Do tego dali mi auto służbowe i kazali jeździć po tej „właściwej stronie”, co jest naprawdę zabawne, bo mój mózg,co krok karze mi zająć ten przeciwny pas, więc waga z nerwów pewnie spadnie jeszcze sama 😉 Żeby było jeszcze śmieszniej, hotel w którym mieszkam nie zbyt wiele tras biegowych i chodnikow wokół i zostaje mi solidna bieżnia na siłowni, operująca w milach. O basenie w tym tygodniu zapomniałem z przymusu,a rower lekki próbuję dokręcić na stacjonarnych stanowiskach. Po maratonie czeka mnie więc logistyczne wyzwanie związane z treningami pływackimi,bo pracuje pn-pt w UK,a latam do domu na weekendy, gdzie rodzina średnio jest zainteresowana moim wypadem na pływalnie. Oni chcą być ze mną,a ja myślę,że na 2h choć wyrwałbym się i pojechał na basen, bo na sezon wstyd będzie jak słabo będę pływać. Ot takie tam wariactwa 37-latka i tyle. Z całej tej „radości” i od klimatyzowanego pokoju w hotelu, złapałem lekką infekcję gardła,która mam nadzieję, że nie rozwinie się w nic poważniejszego, bo jakby na to nie patrzeć, nawet owce biegające wokół hotelu tutaj mają swoje numery(niekoniecznie startowe) i przypominają mi, że już w tą niedzielę też podobny numer przywdzieje.

 

IMG 2279

Dla wyjaśnienia, nie zamierzałem się tym wpisem tłumaczyć,że jak sie nie uda złamać 3h, które deklarowałem Wam wiele razy na stronie AT, to byłem chory itp. Po prostu życie potrafi zaskoczyć i warto nabrać dystansu do pewnych rzeczy, bawiąc się nawet na maratonie, tuż po przylocie do Polski, w tempie grubo powyżej średniej krajowej. Osobiście liczę,że w niedziele, zamiast natury owcy(takiej wyścigowej, nawet z tym numerem na plecach) wyjdzie ze mnie raczej wilk i złamię te @#$%!!! 3 godziny, bo już lekkiego obrzydzenia nabrałem do biegania po prawie 300km, ktore udało mi się przebiec w tym miesiacu… dla zainteresowanych i cosprytniejszych, można mnie trackować po numerze startowym 493. PS.W wolnej chwili wrzucę foteczkę startowej owcy ;-) Ze sportowym pozdrowieniem/Dajmond z Wysp

Powiązane Artykuły

12 KOMENTARZE

  1. Zlamales 3 godziny i masz jeszcze sile o tym napisac… Chyba tez musze przestac lubic bieganie w takim razie :).

  2. Andrzej,ja nie lubie biegać,a Ty mi Londyn proponujesz!?;-) tak serio,to nastepny maraton,na lajcie biegne we wrześniu w tropikach wrocławskich dla podtrzymania tradycji 🙂 no i Kuba wyglądał mocno na świeższa,gdy sobie piateczki przybyliśmy,wiec impreza,mimo zimna i deszczu,wyszła znakomicie 🙂

  3. No i pieknie, gratulacje ogromne! Sub 3h to chwilowo moje najwieksze biegowe marzenie. Mozesz sie teraz na Londyn jako 'good for age’ zapisywac.

  4. No i zrobione :-)2:57:12,choc spacer to nie był! w koncu mozna zjeść jakas pizzę!:-)

  5. Kuba,widzimy sie na trasie.ja biegne cały na czarno-niby sie szczupłej wyglada itd 😉 do tego daszek biały IM i opaska z rozpiska międzyczasow na prawej rece

  6. Krzysztof dasz radę, ja mam numer 509, ale biegnę jako zając na 3.55 więc raczej spokojnie. Przynajmniej przestało padać i nie zmienią trasy Tak jak wczoraj na 10km. Zamiast biegu w miasto 3 okrążenia wokół Błoni. Trzymam kciuki jak byśmy się nie spotkali na trasie to klepki mnie przy wyprzedzaniu będę na zielono ubrany z żółtym napisem Walraven

  7. Angielski humor w najlepsze!wlasnie sie dowiedziałem,ze strajkuje tutaj dzis kolej i nie dojadę pociągiem na lotnisko. Byle taksówkarze dzis wolnego nie brali,bo złamanie 3h moze byc zagrożone. Mimo wszystko sie uśmiecham 😉 no i ten mkon 'popsuł’ znow cała zabawę,ale do tak zacnego wieku mam jeszcze troche i nie powiem,że jego rekord może czuć sie w przyszłośći bezpieczny. Jakbym tak pobiegł skrótem jakimś… 😛

  8. Jarku,po 30km bidon bedzie na wagę złota,bylebym nie musiał z nim biegać… @Arek,znow mnie cholera zmotywowaleś! Na wiatr jest patent,by porządnie ogolić nogę i bedzie wersja 'czyste aero’, co wiatru sie nie boi!;-)

  9. Konkretny cel zawsze pobudza motywacje. Pięknie wyglądają twoje treningi! Na mój nos dasz radę a jak nie to przecież świat się nie zawali. Niektórzy odnajdują radość w samej gonitwie za przysłowiowym króliczkiem… Cały czas jestem pod wrażeniem wyniku Mkona, z warszawskiego maratonu – 2.34!!! I to przy tak mocnym wietrze! Jakby nie patrzeć Gość też ma już swoje lata na karku i dłuuuugą karierę sportową a jednak robi życiówkę! Powodzenia – Krzysztofie!

  10. Andrzej,cos moze w tym jest i oby tak to w nd wyglądało.zartujac sobie z rana dodam, że do tego Kraków to po prostu dwie pętle polmaratonu i optycznie dystans moze wyda sie krótszy niż mysle 😉

  11. Niestety, ten duzy triathlon, rodzina-praca-sport to dla nas wszystkich najtrudniejsze wyzwanie. Ja tam wierze, ze bedzie dobrze- zawsze jak sie treningi nasila i czas skurczy wydaje sie ze moze byc ciezko osiagnac cel, ale za to pozniej, juz na 30 km kiedy czuc ze to jest ten dzien szybko sie o tym zapomina :).

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,710ObserwującyObserwuj
457SubskrybującySubskrybuj

Polecane