Zaliczyłam wczoraj ambitną przejażdżkę rowerową, mianowicie bardzo fajny podjazd ze Szczyrku na przełęcz Salmopol. Pokonałam 450m przewyższenia, ale to mój mąż był bohaterem dnia- narzucał tempo ciągnąc w przyczepce naszą dwójkę pociech, w sumie 55kg. Pocieszające, że chociaż zmęczył się bardziej ode mnie.
Dziś za to w pięknej pogodzie 20km MTB i 9km na butach – jestem zmęczona i szczęśliwa!!!
Oj zazdroszczę jazdy w takim terenie. Kiedyś też się tam wybiorę bo mam niedaleko ale trochę muszę odczekać, bo póki co wszelkie wzniesienia jakie mam pokonać rowerem mnie przerażają. Zmęczona i szczęśliwa, o to w tym wszystkim chodzi:)
Plati witaj w klubie 😀 ja już dostałam zielone światło na basen, ale coś mi się wydaje, że tak kolorowo nie będzie. Zaczynam się uczyć pływać praktycznie od zera. Ale cieszę się, bo już przynajmniej mogę cokolwiek robić. Nim się nie obejrzysz, a już będziesz biegał jak młoda łania 😀
weź tu człowieku wysiedź spokojnie w domu… :))))
Nieźle 😀 jeszcze z takim 'bagażem’ to musiało być ciężko, ale jak piszesz – zmęczona i szczęśliwa. I o to chodzi 😀
Grubo :-).
Brawo! Ja wczoraj na dystansie 50km tez mialem takie przewyzszenia. Ale nie jestem w ciazy…:)I nie ciagnalem przedszkola i zlobka za soba:) Podziwiam Was:)