Wpierw zaczne od gratulacji dla Lukasza Grassa za ukonczenie IM w Zurichu. Mam nadzieje, że prof. Pupka również podoła. Z tego co widzę jest na dobrej drodze ku ukończniu i oby dobrnął do mety!
W Ślesinie tymczasem rozegraly się ostatnie zawody z cyku Irontriathlon. Dla mnie miały one nieco pechowy przebieg ponieważ po całkiem udanym pływaniu i dobrej zmianie w T1 nie udało mi się nawet w pełni zaliczyć pierwszej pętli rowerem. Otóż na 19 km odpadł mi pedał i o mały włos nie skończyłem zawodów w rowie. Na początku nie wiedziałem dokładnie co się stało. Z gwintu wystawał kawałek/pasek metalu. Pedał leżał jakieś 20 m za mną. Popędziłem, aby go przynieść i w ferworze walki próbowałem przykręcić. Niestety ’ jak się człowiek spieszy to się diabeł cieszy’ i nie byłem w stanie zamocować tego cuda do korby. Po kilku minutach walki poddałem się i kręcąc jedną nogą wpiętą w drugi pedał dojechałem do strefy zmian, gdzie wstawiłem rower i oddałem chipa sędziemu.
Muszę tu nawiązać do tytułu tego wpisu – jestem po raz kolejny bardzo pozytwnie zaskoczony solidarnością, okazywaną pomocą i empatią zawodników, którzy kolejno mijali mnie na trasie. Otrzymałem przynajmniej kilka propozycji wymiany koła, dętki, użyczenia kluczy itd. 🙂 Naprawdę jest to budujące, że pomimo walki z czasem i samym sobą niektórzy znajdują czas, aby zainteresować się innym zawodnikiem. Jeżeli czytają to te osoby to szczerze dziękuję i gratuluję postawy. Dla mnie osobiście w Slesienie najwazniejszy był start i dobre zaliczenie pływania i biegania. Plan zrealizowałem w 50%. Oby limit pecha się wyczerpał ponieważ to kolejne zawody po Ełku, gdzie 'coś’ się stało. O ile w Ełku w ogóle nie wystartowałem przez chorobę o tyle tu dobrnąłem do połowy dystansu.
Za dwa tygodnie najważniejszy start czyli Gdynia. Mam nadzieję, że tam już wszystko będzie OK.
PS. Dla wszystkich dobra rada – sprawdzcie wszystkie śruby w rowerze przed startem. Ja to zrobiłem, ale o pedałach pechowo zapomniałem. Gapiostwo nie popłaca a zawody to takie miejsce, gdzie człowiek dowiaduje się najlepiej o czym zapomniał !
Pzdr.
Tak to już jest, czasem się zawodów nie kończy…;))) Będzie lepiej na kolejnych, tego się też trzymam:)
Właśnie brat mi na mecie mówił, że coś z pedałem mialeś. Wielka szkoda. Ja z kolei położyłem mokrą piankę na butach i je zalałem. To już wynika braku doświadczenia. Mimo wszystko z moim miernym poziomem jakoś ukończyłem. Powodzenia w Gdyni.
rzeczywiście pechowo, ale za to w Gdyni będzie pięknie 😉 do zobaczenia 🙂
Pietrek, musisz mieć nadzieję, że limit pechowych zdarzeń już wyczerpałeś…. 🙂 Do zobaczenia w Gdyni!
Do zobaczenia Seba. Pozdrawiam wszystkich z AT Team! Namiot daje rade!
Kurde jak pech to pech, nastepnym razem bedzie dobrze 🙂 do zobaczenia, miło było poznac 🙂