Szczecinek – zawody z przygodami

Już dzień po zawodach. Regeneracja chyba dokończona więc mogę spokojnie opisać co działo się podczas tej imprezy.

Dzień przed (sobota) – pobudka rano i zacząłem od pakowania. Cały sprzęt wyłożony na stole więc nic nie mogło mi umknąć. Co tu dużo mówić, były to kolejne zawody w tym miesiącu więc nie miałem problemów z listą obowiązkową. Poszło gładko. Wyjazd ok. 12.00, trasa znana od dziecka ponieważ w Szczecinku mam praktycznie wiekszość rodziny (zatem o doping nie musiałem się martwić). Dojechaliśmy na miejsce ok. 15, hotel w centrum – blisko jeziora. Jest git. Booking przebiegł bezproblemowo, potem pierwsza niespodzienka – nie ma windy. Fu..k,  wchodzić na 4 piętro kilka razy to nie dla mnie. Energię wolałem zachować na zawody a tu trzeba było wspinać się. No dobra, nie ma co narzekać. Przecież nie jestem na emeryturze więc dam rade:) Ok, koniec żartów. Na korytarzu spotykam red. Grassa.  Cóż to za sympatyczny facet. Krótkie przywitanie, wymiana uwag, kilka porad i trzeba szykowac się na zapoznanie z trasą o 19. Zdąrzyłem jeszcze pójść nad jezioro, obejrzałem strefę zmian na pobliskim stadionie. Wszystko pod kontrolą. 18.30 zszedłem do auta po rower i ZONK. Przedni hamulec nie działa, tzn. działa za dobrze. Koło trze. Ehhh, wiedziałem że coś będzie nie tak! Jak to naprawić?? Nigdy nie bawiłem się w mechanika. Niby prosty mechanizm, ale jak to bywa najprostsze jest najtrudniejsze. Pojawiają się pierwsze myśli…..tak tak… o rezygnacji  z zawodów. Usterka wydaje się być poważna a nie chcę jechać bez przedniego hamulca. Walczę. Pomagają mi nowi znajomi ze Szczecina. Na parkingu tymczasem coraz więcej maszyn o wartości przekraczającej roczną srednią pensję. Pojawili się mocarze – Marcin Konieczny i inni (sorry nie znam Was jeszcze). A ja w rozsypce. No dobra, trudno, odpinam hamulec i jadę na zapoznanie z trasą. Były to moje pierwsze kilometry na 'czasówce’, strasznie buja, każdy podmuch wiatru to ryzyko wywrotki.Ojjj, będzie cięzko na zawodach. Wracam w grupie za ok. 50 min, trzeba wziąć się do naprawy, ale brakuje pomyslu. Robi się ciemno, warsztat przenosimy na parter hotelu, przy głownym wejsciu. Nie mam pomysłu, nic nie daje się zrobić i wtedy wchodzi ZBAWCA….facet w koszulce Scott. On przecież musi się znać. Ok, zabiera się do pomocy. Za chwilę przynosi skrzynię z narzędziami. Bedzie się działo. Po ok. godzinie 'jesteśmy w domu’ – naprawione!!! Będę jechał. Radość. Jednocześnie obok Mikołaj Luft również walczy z rowerem podopiecznej. Dopasowują siodło, sztycę itd. My idziemy spać, jest godzina 23 a Mistrz zostaje na dole i dalej kombinuje coś przy rowerze. Zycze mu powodzenia i odchodze z moją naukochańszą kibicką.

Niedziela – wake up @ 7.30. Szybki prysznic i sniadanie o 8. Lekko – jajka i 2 bułki. Później już tylko węgle w płynie. O 8.30 marsz po pakiet startowy, powrót po rower i już o 9.40 jestem po formalnościach. Pozostaje czekać na start. W drodze mijam ponownie red. Grassa – idzie się rozjechać. Zawodowiec!

O 10.30 już wszyscy są na stadionie. Atmosfera wydaję się być luźna. Co chwilę spoglądam na pierwszy rzad rowerów. Numery od 1 do parenaście to polska czołówka. Dla nich to chleb powszedni, dla mnie powoli też….ufff no i temperatura. W słoncu chyba ze 30 st. C. Czuje, że jest naprawde ciepło o co bedzie o 12…….

Ok. 11.30 następuje oficjalne otwarcie zawodów. Potem marsz nad wodę. Zakładam piankę i do wody. Zostało 15 min do startu. Sędzie gwiżdze. Chyba się rozgrzałem, wystarczy. Teraz pozostaje tylko dobrze ruszyć i równo płynąć. Syrena!! START. Poszliśmy, spokojnie kraulem idę do przodu. Unikam whirlpoola gdyż jestem z boku, ale za to w pierwszej linii. Pierwsza, druga boja. Jest ok. Nawigowanie całkiem całkiem. Potem czuje benzynę w wodzie. Blehhh, ohyda. Kto chciałby pływać w wodzie z PB95? Troche wybijam się z rytmu przy nawrocie. Zostało 50% dystansu. Spokojnie do brzegu. Dopływam. Patrze na zegarek…00:00:00 – f..ck nie włączyłem go na starcie. Trudno. Zobaczę wyniki później.

Dobiegam do roweru. Rach ciach. Zdejmuje recznik z roweru a tu buty wiszą. Gdzie sa moje gumki?????  SABOTAZ!!! Za rower i do wyjscia. Wsiadam, nie mogę założyć butów. Zatrzymuje się. Wkładam stojąc z boku. Mija mnie z 20 zawodników. Wnerw sięga zenitu. Ojjj ktoś mi za to zapłaci!! Jadę! Mijam kolejno innych. Trochę niepewnie na lemondce, ale czuję moc! Pracuje równo, trochę może za szybko, ale to przez te gumki. Musze nadrobić. Po 10 minutach pora na zel. Biorę jeden, odrywam i …….wywalam połowę na siebie. To przez temperaturę. Jest rzadki. Łapy mi się kleją. Ajajajaj, masakra! Pracuje dalej, co 10 min łyk izo. I kolejne odkrycie – cholernie ciezko pije sie z twardych bidonow. Dobrze, ze dowiedziałem sie o tym na zawodach…….. Mija pierwsza petla. Na drugiej czuje, ze chyba za mocno dawalem w Sierakowie. Dam radę. Dojezdzam w koncu. Srednia wd. GPS 37km/h. Jest ok. Wbiegam do strefy. Zmiana na biegówki i w droge. 3 petle. Biegne, biegne a raczej czlapie @ 4:40-4:50. Bieg to nie jest moja mocna strona. Przeciez kontuzja nie pozwala mi na trening na maksa. No cóż, jakoś to bedzie. Co 3km pije wode od wolontariuszy. Dzieki mlodzieży!!! Rodzina dopinguje. Pierwsza petla, druga no i ostatnia. Mijają mnie kolejni zawodnicy. Widze jak Lukasz Grass walczy. Grymas na twarzy wszystko tlumaczy. Ktos mu tam pomaga. Maciek Dowbor dostojnie, no i czołowka niczym TGV zasuwa do przodu. Pelno zawodników z AT team. Miło, pozdrawiamy się na trasie. W koncu jestem. Meta! A dalej banany, pomarancze, arbuzy huuuraa mogę się najeść. Jem i piję, piję i jem. Red bull tez sluzy. W sloncu jest chyba 40 st. C. Radość jest ogromna. Złamałem 2:30. Kolejna bariera pękła. Pozostaje lepiej biegać, co nie będzie problemem jak zaczne trenowac. I tak jest pięknie! Wita mnie rodzina, ukochana. Jest genialnie!! Po wszystkim schłodzenie w jeziorze. Należało mi się!

No i wyniki. 2:29:09 pięknie. Pływanie powyżej 18 minut co jest i tak niezłym wynikiem jak dla mnie. Rower powyzej 1:15 – zaskoczenie, spodziewałem się lepszego czasu. Nie wiem czemu GPS pokazal srednia 37 km/h. Moze to te gumki recepturki.:) E tam. Z reszta to moj debiut na TT. Nie wiem co bedzie jak się objeżdze, bo przecież w Sierakowie na zwyklej szosie mialem lepszy czas…….no a bieg to może bez komentarza.

I tyle ze Szczecinka. Pozdrawiam serdecznie wszystkich z AT! Do zobaczenia!

Powiązane Artykuły

10 KOMENTARZE

  1. Dzieki Marcin. Dzieciaki jeszcze nie wiedzą co to triathlon, nawet nie umieją tego wymówić:)) No i w tym wieku powiedzmy przedszkolnym, jednak piłka nożna króluje. Zwłaszcza, że ich ojciec a mój kuzyn to niezły piłkarz i teraz trener. Powodzenia w startach i do zobaczenia!!

  2. Piotr. Gratulacje. Szkoda, ze nie było triathlonu dzieci bo widziałem na parkingu kilku kandydatów na zawodników 😉 Powodzenia w następnych startach

  3. dzięki za logiczne wyjaśnienie, bo gdyby nie ono to bym żyła w przekonaniu, że jak Cię włosy zaczynają wkurzać to łąpiesz gumkę recepturkę z biurka/pudełeczka w T1 i związujesz w kitka, (jak to ja robię czasem w pracy…. 🙂 )

  4. Piotrek. Wpis świetny. Wynik piękny. Lista genialna. Ja przy swoim debiucie nie miałam chyba połowy rzeczy, a nawet jak miałam (okulary na rower), to o nich zapomniałam (za to teraz doskonale wiem, jak moje oczy reagują na rózne owady 😉 Duuzo jeszcze musze się nauczyć 🙂

  5. Dzieki. Jak to mówią – 'kto pyta nie błądzi’. Gumki służą do przytrzymania butów w pozycji poziomej. Przyczepiam gumkę do końca buta kolarskiego/triathlonowego ( pamietaj, że zwykly but kolarski nie ma z tyłu 'noska’) oraz do najbliższego elementu w rowerze. Ulatwia to bieg z rowerem, wkładanie buta i ruszanie. Dodatkowo – but kolarski do TRI ma rzep odczepiany do zewnątrz, aby się nic nie wkręciło w zębatkę.

  6. Piotr, gratuluję wyniku. Aż mnie zdolności analityczne zawodzą gdy próbuję poprzeliczać co WY wyprawiacie by osiągnąć takie czasy. A tak z innej beczki, moze pytanie idiotyczne – po co te gumki recepturki???

  7. lista podstawowa – oczywiscie rower, pianka (czasami dwie gdybym plywal dzien wczesniej), buty, klapki lub drugie buty, plastikowa reklamowka do zakladania pianki i kilka kolejnych na buty gdyby padalo, gumki recepturki (ostatnio zapomnialem), okulary do plywania – najlepiej 2 pary, drugi czepek gdyby woda byla zimna, posypka dla dzieci do butow – dobrze wchlania wodę – dodaje do butow kolarskich i biegowych, pasek na numer startowy, stroj startowy, kask, bidony,sprzet do naprawy roweru – klucze, detki, pompka, licznik GPS do roweru, zegarek gps do biegu, duzy recznik na ostre slonce, odzywki – zele, izo, carboloadery, woda w butelkach!!

  8. Super relacja, super wynik…. ,,Zazdraszczam’ 🙂 i wkurzam się, że mój debiut dopiero 30.06! Tak to sie jakoś ułożyło… Gratuluję!

  9. Super Piotrek! Chociaż posłużę się tu cytatem z Arka, który mi ostatnio napisał 'Chłopie! Trąci mi tu trochę przesadną skromnością!’. Gratuluję startu i kibicuję Ci w Twoim progresie na przyszłość. A ta lista o której wspomniałeś… mógłbyś ją przytoczyć albo chociaż wybrać jakieś podstawowe punkty? (no może oprócz tego, że rower, buty, pianka :P) Ja mam pierwszy start przed sobą i to jest raczej pewne, że będę miał wtopy, również natury czysto organizacyjnej. Np. ostatnio dowiedziałem się o pasku na numer, że dobra sprawa, bo na rower ma się go na tyle, na bieg na przodzie. Także jak widzisz takie podstawy są dla mnie nowością :/

  10. Piotr gratuluje startu! Wynik rewelacyjny, a jak sam mówisz bieganie jeszcze nie tak jak możesz. Super. Rower TT na pewno na pierwszy raz nie jest łatwy, musisz mieć dobrze, perfekcyjnie, ustawiona pozycje, to jeszcze ważniejsze niż na szosie. Nie wiem jaka była trasa w Sierakowie ale ta nie była łatwa więc moze to i pierwszy raz na tt spowodowało ze miałeś gorszy wynik choć mówienie ze 1:15 to słaby wynik to już przesada;)))

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,755ObserwującyObserwuj
18,100SubskrybującySubskrybuj

Polecane