The Balticman !!!

haha zostałem przywołany do porządku przez Arka to mały krótki wpis:)

Jeśli ktoś myślał, że jestem nie żywy po Gdyni to uspakajam, mam się dobrze nawet bardzo. Brak mojej aktywności na AT to nagroda dla mojej najwierniejszej fanki Pauli w postaci leniuchowania w Karwi i oczywiście ograniczony dostęp do neta 😉

A teraz kilka słów jak zostałem The Balticman!!!

Sobota:

przyjeżdżamy (ja i przyjaciel Piotr Sprawka) do Gdyni około 14, szybko i sprawnie odbieramy pakiety, nie będę rozpisywał się o expo i obsłudze – wszystko tak jak powinno wyglądać, jak dla mnie pierwsze wrażenia super. Szybciutko pomykamy, aby odstawić rowery, krótki spacer po dobiegu do strefy. Cholercia robi to wrażenie, jak ja taki maluczki tu się odnajdę. Nie chcąc drażnić naszego fanclubu, sprawnie załatwiamy rower i lecimy dalej do Karwi, tutaj będziemy odpoczywać po zawodach. Krótkie pływanie w morzu (pierwszy raz w piance), rozrobienie izo na niedziele i spać. Taaa spać, dużo powiedziane…wielkie kłębowisko myśli, rozterek, strachu……

Niedziela:

pobudka o 5, śniadanko, kawa z mlekiem, ku…;), czyli wszystko zgodnie z planem. O 6 z małym hakiem pakujemy się do samochodu i kierunek Gdynia. No to zaczynamy zabawę. Adrenalinka rośnie ja już wyciszyłem się, reszta ekipy zresztą też ;). Z Piotrkiem wchodzimy do strefy, zostawić resztę rzeczy. Spotykam znajomych Bartka i Damiana, wszystkim nastroje dopisują. Co chwila spotykamy znajomych z tri Amazonek: Artur, Ewa z ekipą z Krakowa, Kacper Adam , wymieniamy się spostrzeniami, życzymy sobie udanego startu. Ktoś pyta o plan na zawody, odpowiadam z uśmiechem: pływanie- OGIEŃ !!!, rower- OGIEŃ !!!, bieg- OGIEŃ !!! po prostu taktyka trzy razy OOO :))), śmiechy, hihi, w takiej atmosferze zbliża się godzina startu.

Krótka rozgrzewka w wodzie, gdzie słyszę, że Łukasz mówi coś o AT tak jak zapowiedział, ale nie dociera do mnie o czym mówił, jestem pochłonięty tym co „tu i teraz’…

Ustawiam się na czas 45-50 min. bez szaleństwa, założenie jest, żeby pływanie wyszło na 45 min., Piotrek stoi jakieś 10 m przede mną, lepiej pływa, no cóż będę go gonił na rowerze i biegu. Start !!!! kłębowisko, pralka, szturchańce, wpadanie jeden na drugiego i tak dalej, ale jest spoko, od razu płynę swoim rytmem. Idzie mi super, nawigacja działa, nie dokładam dystansu…przy nawrotach robi się tylko klin i jest tłoczno. W końcu jest wyjście, zdejmuję piankę do połowy, wychodzę z wody, jest zegar z czasem i co i jest OGIEŃ !!! 42 min. Słyszę dopoing Pauli, rodziców, znajomych- jest pięknie. Dobieg do strefy, tutaj trochę czasu tracę, ale jest to wkalkulowane. Kask, okularki, rower i sruuu przez dłuuugą strefę. Biegnę, biegnę i patrzę rower Piotrka jeszcze stoi, myślę co jest, ja lepszy od niego w pływaniu, ale czad jest dobrze 🙂

Na rower plan był prosty zmieścić się w 3 godzinach. Pierwsza pętla bardzo dobrze, miło i przyjemnie. Druga idzie ciężej, przynajmniej mam takie odczucia, ale tempo zachowanie pomimo że zefirek już mnie nieźle stargał ;). Doping moich przy nawrotce, myślę jest dobrze i pedałuję na trzecią pętlę. Naglę za plecami słyszę: dajesz Plati !!! i mija mnie Piotrek, o nie tak łatwo się nie poddam, podejmuję walkę, przeprowadzam atak, wyprzedzam go, ale wiem, że czai się tam gdzieś za mną. Na tej pętli wiatr tak jakby jeszcze silniejszy, przy jednym z podmuchów o mało się nie wyrżnełem. Piotrek znowu mnie wyprzedza, podejmuje decyzję, że nie będę walczył na rowerze za wszelką cenę, utrzymuję Piotrka w zasięgu wzroku, ale później niestety znika mi… no cóż na bieganiu go dojdę. Dojeżdzam do strefy, Paula i reszta dopingują. Cel osiągnięty: 3:03 był OGIEŃ !!!

Rower na miejsce, kask, z głowy, czapeczka, buty, żel w rękę i dalej w dłuuugą. 15 m dalej niespodzianka Piotrek jest w strefie, rzucam do niego: miło z Twojej strony, że na mnie poczekałeś ;). Ze strefy wybiegamy razem, spokojnie zaczynam, obie stopy po zewnętrznej bolą jak cholera, ale wiem, że to taki ból, który za chwilę minie. Biegnę spokojnie, ale biegnę sam, nie czekam na Piotrka, z tym wyzwaniem chcę zmierzyć się sam. Po pierwszym kilometrze zdaję sobie sprawę, że będzie bardzoooo ciężko, boli lewe kolano po zewnętrznej stronie. Pierwsza pętla zaliczona, jest doping moich, który dodaje mi sił, ale kolano nie odpuszcza, a przy tym czterogłowy zaczyna drżeć, na szczęście odpuszcza, tylko te kolano. Widzę dr Marcina jest jakieś 20 m przede mną, ale wiem że jak przyspieszę będą opłakane skutki. Na trzecim okrążeniu bez zmian, jeden wielki ból, ale walczę. Na zbiegu w kierunku zatoki, prawa łydka ma ochotę na skurcz, ale wybijam je te głupie pomysły z „głowy’. Nawrót i jakieś 2,5 km do mety, ciężko jak cholera, przeklęty ból…, ale za chwilę nie będzie to miało znaczenia będzie meta. Jeszcze po drodzę pozdrawiam prof. Artura (pierwszy raz się widzimy), a on krzyczy do mnie, żebym biegł do końca (chyba bo już nie za wiele do mnie dociera) i w ten sposób zafundował mi najdłuższy finish w moim życiu, tętno na maxa, zegarek cały czas piszczy, pierwszy zakręt w prawo, cholera !!! gdzie ta meta, biegnę, w końcu ją widzę, Plati dawaj !!!!!!!! słyszę moich i Paulę. Jest meta, udało się, HIM zaliczony. Czas 6:06:25, no cóż bieg poniżej założeń 2:10, nie, nie było OGNIA co najwyżej Płomyczek :), ale tego dnia dałem z siebie wszystko i jestem z siebie zadowolony. Czekam na mecie jeszcze na Piotrka, przybiega po mnie 7 min.. Cel na ten sezon osiągnięty pokonałem Norsmana 2012 :). Na złamanie 6h przyjdzie jeszcze czas…. Paula szczęśliwa- moja najwierniejsza kibicka i mój wewnętrzny i zewnętrzny motywator 😉

Tak naprawdę dla mnie ukończenie tego wyścigu nie miało znaczenia, człowiekiem z żelaza stałem się na początku pierwszej pętli rowerowej, nie wiem na którym to było kilometrze 2,3 a może 4, chyba przy zjeździe z wiaduktu niebieskiego, zakręt 90 st. w prawo, na liczniku 40km/h, po lewej stronie zawodnik na trawniku siedzi i grzebie przy przednim kole, pytam czy coś mu potrzeba, odpowiedź: dętkę!. Nie zastanawiam się, zatrzymuję się kilkadziesiąt m dalej i oddaję mu zapas (mam dwa). Mam nadzieję, że udało mu się ukończyć 🙂

Powiązane Artykuły

8 KOMENTARZE

  1. dzięki Panowie 🙂 Gdynia już wpisana na przyszły sezon jako obowiązkowy start, niezapomniane wrażenia 🙂

  2. dzięki Panowie 🙂 Gdynia już wpisana na przyszły sezon jako obowiązkowy start, niezapomniane wrażenia 🙂

  3. Gratuluje osiągnięcia celu 🙂 Na złamanie 6 h przyjedzie czas w następnym sezonie. Szacunek za to o czym wspomniałeś w ostatnim akapicie. Niby taki zwyczajny ludzki gest, ale wiadomo jak to jest w trakcie zmagań sportowych 😉 Przyłączam sie do grona zazdrośników którzy nie startowali w Gdyni. No ale inny cel na ten rok 😉

  4. Gatulacje 🙂 normalnie jak czytam Wasze opisy to zazdroszcze ze sam nie wystartowałem ale na 1/2 bedzie czas w przyszłym roku w tym tylko 1/4

  5. Byl ogien Plati!!! Byl ogien!!!! Super!!! Dales rade z tym finiszem!!!!! Ekstra!!! Gratulacje!:)))

  6. Czekałem na Twój wpis i się doczekalem . Bałem się , że zaniemogles ! 🙂 A tu proszę pół-żelazny z poczuciem humoru ! Super relacja ! 6 h zdążysz złamać ! Pozdrawiam serdecznie!

  7. Gratulacje Plati!!!:))) Był ogień! Czyli biegliśmy razem przez pewną część biegu… mnie udało się przyśpieszyć na koniec ale o tym w jutrzejszym felietonie:)

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,702ObserwującyObserwuj
453SubskrybującySubskrybuj

Polecane