Witam Was triathlonowa społeczności:)
Dawno nie pisałem, ale ostatnimi czasy robię wszystko by móc trenować:) ostatnie 2 tygodnie to istny maraton u mnie w pracy:) Łódź, Pabianice, Bełchatów, Szczecin, Bytom, Katowice, Wrocław, Legnica, Opole, Ostrów – 10 miast w 14 dni:) nieźle co?:) Nieźle ale gdzie tu znaleźć czas na trening:)
Zazdroszcze czasami tym, którzy pracują stacjonarnie, ale z drugiej strony uwielbiam swoją pracę i nie wyobrażam sobie na tą chwilę robić coś innego:)
Uwielbiam sprawdzanie gdzie jutro mogę iść na pływalnie – o mam, wygląda fajnie, hm ale czynny dopiero od 8mej, mam następny trzeba trochę dalej pojechać ale przynajmniej mogę pływać od 6:) i tak dzień w dzień. Ostatnio hitem było gdy jechałem z zespołem z Wrocławia do Opola i stając na stacji podjąłem decyzje – wyciągam rower – i 50km dojadę sam:) Uwielbiam w sobie to zaparcie, ta samoniszczenie, ten upór – szef się ze mnie śmieje – że jakbym tyle samo uporu wykazywał w pracy to byłbym milionerem:) przyjdzie czas i na to:)
Co do samych treningów – to wchodzę już w ciężkie obciążenia – pływanie w okolicach 5-5,5km tygodniowo, bieganie koło 50km/tyg, rower narazie koło 100 i to mnie martwi najbardziej – naczytałem się już setki artykułów o tym że na rowerze trzeba poprostu swoje wyjechać – mam nadzieję że w majówke trochę odbiję:)
Do Suszu i Gdyni coraz bliżej – życze Wam dużo samozaparcie i do zobaczenia niedługo:)
PS. Chciałbym też gorąco podziekować Jakubowi za błyskawiczną pomoc w ogarnięciu Multisporta – dzięki chłopie i mam nadzieję że do zobaczenia gdzieś na trasie – postaram się odwdzięczyć:)
Propsy za nierezygnowanie z treningów w takich sytuacjach. Wiem ile czasami potrzeba zaparcia, żeby po zajechaniu do miasta X jeszcze iść trenować:)