Dotknąłem ją delikatnie rozpaloną z podniecenia dłonią – odpowiedziała muśnięciem, które przeniknęło mnie do szpiku kości. Zanurzyłem sie w nią cały – przyjemne uczucie rozlało się po ciele i wszystko inne przestało się liczyć – byliśmy tylko Ona i ja…..
…..i 150 żółtych czepków.
Decyzję o pierwszym starcie podjąłem na długo przed ogłoszeniem zapisów, miejsce było oczywiste – miasto rodzinne, jakość gwarantowana przez lokalnych TRIfanatyków z Płockiego Towarzystwa Triathlonu DELTA i Labosport, możliwość bycia wyprzedzonym przez takie legendy polskiego TRI jak Stanisław Dymek czy Czesław Mączyński 🙂
Przetarcie multisportowe przeszedłem podczas duathlonu w pobliskim Brudzeniu – pierwsza w życiu strefa zmian na zawodach nie zaskoczyła – temat przetrenowałem wszechstronnie – wynik lepszy od oczekiwanego na podstawie cosobotnich symulacji i nowe doświadczenia – przy zdejmowaniu z bagażnika roweru okazało się, że wentyl w kole wypuścił całe powietrze, a oczywiście ani zapasowego koła ani przynajmniej dętki nie miałem. Dobrze, że blisko i Żona Kolegi dowiozła, ale …. bez właściwego klucza, całą trasę jechałem z pompką na bagażniku (pompkę na szczęście miałem:). Przed zawodami z przerażeniem patrzyliśmy z Kolegą na stojaki na rowery, dostawią coś na koła czy będziemy musieli opierać nasze rumaki o tą rurę, postanowiliśmy poczekać co zrobią profi – jeden chłopak dostał prawie szału, że ma swój nowy, lśniący bike wieszać za siodło – mrugnąłem do Kolegi – nie tylko my jesteśmy żółtodziobami 🙂
Od maja do treningów dołączyłem krótkie przepływania w docelowym akwenie – przed zawodami był jeden jedyny element, stanowiący niewiadomą – legendarna pralka. Dzień przed zawodami pojechałem z Najlepszą z Żon na arenę jutrzejszych zmagań – boje były już wstępnie ustawione – strasznie daleko – popływałem, nawróciłem – póki jeszcze nie było tłoku 🙂 – ludzie z Labo już byli na stanowiskach – Panowie Szołowscy obchodzili wspólnie teren, wymieniając się spostrzeżeniami. Stres narastał – a jeżeli się nie pomylili z tymi bojkami.
No i nadszedł wreszcie ten wymarzony piękny dzień – rower do strefy, kuwetą i workiem na śmieci przykryłem buty i resztę szpeji bo niebo też pociło sie ze stresu (czyta się blogi na AT:) i poszedłem nad wodę popatrzeć na pierwszy start – kurcze te boje są tak daleko … Oszczędzę opisu zakładania pianki, bo jeszcze nie mam 🙂 po odprawie weszliśmy do wody, krótka rozgrzewka i start – pralka nie taka straszna, jak ją malują – największy tłok na pierwszej boji, potem stawka się rozciąga i ludzie raczej płyną równolegle do siebie, nawigacja zaliczona, dystans stanowiły dwa kółka z przejściem po plaży, pod koniec pierwszego zaparowały mi okulary, na plaży je wyśliniłem i poprawiłem pasek od zegarka – odpiął się i stawiał opory w wodzie 🙂 Drugie kółko dużo szybsze od pierwszego i wychodzę w połowie stawki – prosto w deszczu strugi (przynajmniej nie muszę się wycierać:), potem 5 kółeczek na rowerku (ostatnie znowu w strugach deszczu) i 2 kółeczka biegusiem, na półmetku sędziuje Mój Nauczyciel WF z Technikum – no to teraz nie mogę nie dobiec 🙂 Wreszcie meta, medal, buziaki od Najlepszej z Żon i Jej pełne rezygnacji słowa, kiedy dzieliłem się gorącymi wrażeniami z kolegą tuż za metą – 'a miałam nadzieję, że mu się nie spodoba’:). Pierwszy krok zrobiony, kierunek jest słuszny, wiadomo nad czym pracować mocniej, nad czym jeszcze mocniej
Podobno pierwszy raz pamięta się do końca życia – ja będę pamiętał na pewno.
Autorem zdjęcia jest Jacek Żółtowski, który już swoje w triathlonach nawywijał 🙂
Pozostałe Jego zdjęcia z zawodów tutaj
Gratuluję! Może żona niech sama spróbuje TRI to takich słów nie będzie już wymawiać:) Ja tak zrobiłam i wpadłam po uszy:)
Widać zadowolenie na mecie :-). Tak trzymać! 🙂
Gratulacje!!! I powodzenia w dalszym wykuwaniu siebie:)
🙂 fajnie napisane. Gratulacje! Może się kiedyś zobaczymy na trasie 🙂
Gratulacje !!!