Tegoroczna, 10. edycja zawodów Greatman Kórnik to aż cztery wyścigi. Oprócz dobrze znanych 1/8 i 1/4 uczestnicy mogą wystartować w połówce oraz na pełnym dystansie. Jak mówi Paweł Kotas, organizator wydarzenia: „Chcemy zorganizować zawody, na których każdy poczuje się wyjątkowo”.
ZOBACZ TEŻ: Dystans Ironman w Polsce? GREATMAN zaprasza do Kórnika!
10. edycja zawodów w Kórniku przyniesie sporo nowości. Dla organizatorów Greatman Triathlon jest to jednak dopiero początek. W rozmowie z Akademią Triathlonu, Paweł Kotas opowiedział o historii wydarzenia, przygotowaniach do tegorocznej edycji oraz dalekosiężnych planach obejmujących stworzenie w Polsce międzynarodowego wyścigu o niepowtarzalnej atmosferze.
Nikodem Klata: Na przestrzeni lat organizowaliście wyścigi na różnych dystansach — od 1/10 po 1/2. W ostatnim okresie była to jednak przede wszystkim 1/4 i 1/8. Skąd wziął się więc pomysł na wydłużenie dystansu do całego Ironmana?
Paweł Kotas: Pierwszą edycję w 2015 zorganizowałem z Hubertem Królem. Później każdy z nas poszedł w swoją stronę i organizujemy dziś własne eventy. Od 2016 roku śmiało mogę powiedzieć, że Greatmana organizuje cała moja rodzina. Stopniowo dołączyła żona, bracia, przyjaciele. Na przestrzeni lat organizacja nabrała profesjonalizmu, nie tracąc jednocześnie przyjacielskiego charakteru. Skąd pomysł na Ironmana?
Zbliżaliśmy się do 10. edycji zawodów i chcieliśmy w jakiś sposób uczcić tę okazję. Zrobić coś więcej niż klasyczne zawody Greatman. Rozmyślaliśmy nad różnymi elementami. Patrząc na to co się aktualnie wydarzyło na arenie triathlonowej w Polsce oraz na fakt, że w ostatnich latach imprez na długim dystansie rocznie organizowano zaledwie w okolicach trzech czy czterech, uznaliśmy, że długi dystans będzie dobrym pomysłem. Padło na Kórnik — to największe zawody z naszego cyklu, a dodatkowo w 2024 będą obchodzić jubileusz. W przeciągu 10 lat organizowanych przez nas zawodów dorobiliśmy się czwórki synów. Teraz oni są już częścią naszych zawodów – sami startują i nam pomagają. Na ten moment kolejnych dzieci nie planujemy, dlatego postanowiliśmy, że naszym następnym „dzieckiem” będzie pełny dystans Ironman. Wcześniej co dwa lata był kolejny syn, teraz nie ma nowości w postaci kolejnego potomka, więc wymyśliliśmy kolejne wyzwanie, żeby się nie nudzić (śmiech).
Po dekadzie uznaliśmy też, że jesteśmy gotowi na stworzenie czegoś na jeszcze wyższym poziomie organizacyjnym niż dotychczas. Ruszyliśmy z tym i jak się okazało, była to dobra decyzja. Frekwencja na listach startowych jest co najmniej zadowalająca.
NK: W listopadzie ubiegłego roku rezygnację z dystansu pełnego Ironmana ogłosił IRONMAN Gdynia. Za powód organizator podawał wysokie koszty organizacji i coraz mniejsze zainteresowanie. Wy się tego nie obawialiście?
PK: Mamy jasną i przejrzystą organizację. Wiemy dokładnie, z czym wiąże się realizacja krótszych i dłuższych dystansów. Wiemy, czego możemy się spodziewać. Razem z żoną jesteśmy inżynierami i staramy się całość naszych zawodów prowadzić analitycznie i rzeczowo. Jest intuicja, ale ona musi być poparta liczbami. Wiemy więc, co należy zrobić, żeby zorganizować zawody w Kórniku, tak żeby można się było nimi pochwalić. Optymalizujemy organizację, żeby przy danej frekwencji móc wszystko dobrze rozegrać. To, że wchodzimy na dłuższe dystanse, jest dla nas wyzwaniem, ale czujemy, że jesteśmy na to wyzwanie gotowi.
ZOBACZ TEŻ: IRONMAN Gdynia: pełnego dystansu nie będzie, 4:18:4 nowym wyścigiem
NK: Jak bardzo musieliście przedefiniować podejście do organizacji zawodów, które już znacie?
PK: Od lat realizujemy zawody w turach. Wydarzenia startują około 9:00 i kończą się o 18:00. Czas trwania zawodów wynosi więc realnie mniej więcej 9 godzin. Przy dłuższych dystansach będziemy musieli wydłużyć najtrudniejszą część organizacji (zamknięcie dróg) o około trzy godziny. Nie jest to coś niemożliwego, bo od lat organizujemy nasze zawody z zegarkiem w ręce i mamy wszystko rozpisane. W ciągu jednego dnia potrafiliśmy puścić 1/2, 1/8, zawody dziecięce, 1/4, płynnie wymieniać zawodników w strefach zmian, nie tworzyć nigdzie zatorów i dać zawodnikom duży komfort — tak samo będzie w Kórniku. W żadnym z momentów trasy nie będzie tłoku. Każdy będzie mógł zrealizować swoje cele, zwłaszcza że trasa jest rekordowo szybka.
Śmiało mogę powiedzieć, że pozostałe zawody na pełnym dystansie nie mają tak szybkiej trasy jak nasza. Jeżeli ktoś szuka rekordu na dystansie pełnego Ironmana lub połówki to nie ma lepszego miejsca niż Kórnik, żeby taki cel osiągnąć.
NK: Co stanowi dla Was największe wyzwanie w organizacji takiego wydarzenia?
PK: Dużym wyzwaniem będzie dwuzmianowość systemu pracy podczas tego wydarzenia. Właściwe przygotowania zaczynają się już na kilka dni przed, ale najbardziej wymagający będzie dzień zawodów, kiedy ekipa będzie musiała pracować na dwie zmiany.
Na newralgicznych pozycjach, kierownicy danych sektorów, będą musieli pracować non-stop przez 16-18 godzin, żeby całość wydarzenia zrealizować na najwyższym poziomie. To są osoby, które są niezastąpione i nie możemy tych pozycji zdublować. Możemy wprowadzić dla nich jedynie pewne usprawniania i sprawić, żeby ten dzień nie był dla nich aż tak obciążający. W ciągu całego dnia musimy im zapewnić kilka kilkunastominutowych przerw regeneracyjnych, żeby mogli na pełnej mocy i świadomości działać.
NK: Jest coś co wzbudza Wasze obawy? Na jaki aspekt musicie zwrócić szczególną uwagę?
PK: Coś, na czym chcemy się mocno skupić to żywienie zawodników, żeby mogli te godziny rywalizacji przejechać w jak największym komforcie. Dopilnujemy, aby nie było żadnych wpadek typu brak wody czy żeli. Chcemy do tego przywiązać największą uwagę. Zapewnienie żywieniowego komfortu przez kilka czy kilkanaście godzin to aspekt, który jest dla nas nowy. O ile na krótszych dystansach żywienie nie jest jeszcze aż tak istotne i nie stanowi czwartej dyscypliny triathlonu, o tyle błąd żywieniowy na dłuższych dystansach i zaburzenie jego trybu może negatywnie wpłynąć na wynik czy na samą możliwość ukończenia zawodów.
Chcemy, żeby ta czwarta dyscyplina triathlonu nie musiała nastręczać zawodnikom dodatkowych problemów. Ona ma być zapewniona przez nas w 100%. Oczywiście, jeśli zawodnicy będą chcieli suplementować się na własną rękę, to nie będzie z tym problemu. My chcemy jednak każdemu z nich zapewnić komfort w tym zakresie. Jesteśmy na to gotowi i zamierzamy zrealizować czwartą dyscyplinę za zawodników. Pozwolimy się im skupić na trzech pozostałych.
NK: Pełny dystans to dla wielu triathlonistów spełnienie sportowych marzeń. Spora część utożsamia go jednak z IRONMANEM, często z wyjazdem na zagraniczne zawody. Dlaczego ktoś, kto pragnie zrealizować swoje największe sportowe marzenie miały wybrać Kórnik?
PK: Oczywiście pełny dystans wywodzi się z Hawajów, a rozgrywane tam mistrzostwa świata są Mekką triathlonu. Szanujemy markę IRONMAN, ale wiemy też, że ogrom triathlonistów nie utożsamia swojej ciężkiej pracy i triathlonu z brandem IM. Wiemy, że wielu zawodników pragnących zrealizować swój start na pełnym dystansie niekoniecznie chce podróżować po całym świecie w celu znalezienia wymarzonych zawodów. Nie chcą też być na zawodach tylko jednym z tysięcy uczestników. Wolą startować na kameralnych zawodach i być ich ważną częścią. Jestem pewny, że my, mając 100-150 zawodników na pełnym stworzymy z nimi relację. Uda nam się ich poznać i dać im poczucie, że tworzą zawody razem z nami, a nie, że są tylko trybem w całej wielkiej machinie marketingowej i biznesowej. Nasza relacja ma być partnerska.
Osoby startujące w Kórniku bedą też czuły bliskość swoich kibiców, mogąc ich zobaczyć kilka czy kilkanaście razy. Na zagranicznych zawodach trasa jest zazwyczaj mocno odgrodzona i brakuje kontaktu na linii kibic-zawodnik. Często dla zawodników, którzy chcą realizować dystans Ironman jest to wydarzenie życia. Chcą do niego włączyć większe grono bliskich i wtedy zagraniczny wyjazd z dużą grupą nie jest łatwy do zrealizowania. Nasze zawody są „pod domem” i dadzą możliwość częstego kontaktu z tymi osobami. Na pewno ważnym elementem jest też cena naszych zawodów, która jest czterokrotnie niższa niż cena pełnego dystansu organizacji IRONMAN.
NK: Greatman przestaje być lokalną imprezą i ma w planach ogólnopolską ekspansję?
PK: Na ten moment 80% zawodników to zawodnicy, mieszkają w obrębie do dwóch godzin od wydarzenia. Jednak skupiając się na zawodach na dłuższym dystansie chcemy żeby na nasze zawody przyjeżdzali zawodnicy z całego kraju. Patrząc na listy startowe, faktycznie tak się dzieje i ten stosunek procentowy się zmienia.
W przeciągu 10 lat chcemy, aby nasze wydarzenie stało się czołowym polskim wydarzeniem, które będzie skupiało również zawodników z zagranicy. To my będziemy celem przyjazdu na zawody dla uczestników z innych krajów, którzy nie będą chcieli startować na drogich, brandowych imprezach, których kierunek rozwoju nie każdemu się podoba. Jest mnóstwo narzekania na rosnące ceny pakietów, komercję i brak indywidualnego podejścia. My czegoś takiego nie przewidujemy. Stabilny rozwój przez kolejne lata może pozwolić nam na objęcie pozycji lidera na długim dystansie, bo mamy do tego wszystkie karty – wspaniałą atmosferę, rekordowo szybką trasę, nowoczesny ośrodek sportowy i bliskość dużej aglomeracji.
Na pewno ten pierwszy raz wiele nam powie. Zawodnicy, którzy się u nas pojawią, będą traktowani jak najlepiej, żeby promowali imprezę i chętnie do nas wracali w kolejnych latach. Rozwój naszych zawodów pozwoli z kolei utrzymać wysoki poziom, który sobie narzucimy w pierwszej edycji. A na pewno pierwszą edycję zrobimy z dużą pompą, ogromnym nakładem naszych inwestycji czasowych, finansowych i organizacyjnych. Chcemy za kilka lat móc mówić, że w Kórniku narodziło się polskie Roth. Plan jest taki, żeby 20. edycja w 2034 była ukoronowaniem tej z 2024 roku poprzez dobiegnięcie na metę 1000 uczestników, zachowując przy tym rodzinny charakter, tak żeby każdy mógł poczuć się ważną częścią wydarzenia.
NK: Listy startowe stopniowo się zapełniają. A czym zobaczymy wśród nich jakieś znane nazwiska? Może, któryś z PRO?
PK: Nie wiemy, czy któryś z PRO u nas wystartuje. Na naszych zawodach skupiamy się raczej na startach amatorów. Oczywiście zawsze zapraszamy serdecznie wszystkich profesjonalistów, zwłaszcza, że trasa jest rekordowa i ktoś z wysokim poziomem sportowym może pokusić się o rekord Polski na dystansie Ironmana.
Naszym głównym celem jest po prostu organizacja na najwyższym poziomie dla każdego pojedynczego zawodnika. Każdy ma poczuć się wyjątkowo. Nie ma przywilejów dla zawodników PRO, poza oczywiście rabatami czy obopólną promocją. Poza tym na pewno pozostali zawodnicy na samych zawodach nie będą traktowani gorzej. Niezależnie czy ktoś jest amatorem czy profesjonalistą musi tak samo ciężko trenować, żeby dystans pełnego Ironmana ukończyć. Każdego dopingujemy od startu do samej mety.