Fenomenalne starty Polaków w Uzbekistanie! Zwycięstwo Wieteckiego / Krawczyka i Dzieciątkowskiej!

0

Reprezentanci Polski zaliczyli świetne starty w pucharze świata w Uzbekistanie! Jacek Krawczyk i Łukasz Wietecki oraz Marta Dzieciątkowska stanęli na najwyższym stopniu podium! Monika Belczewska zdobyła brązowy medal, a Roksana Słupek ulokowała się tuż za najlepszą trójką!

ZOBACZ TEŻ: Taylor Knibb wystąpi na igrzyskach trzy razy. Zakwalifikowała się do startu w innej dyscyplinie 

W sobotę 11 maja reprezentanci Polski wzięli udział w kolejnych zagranicznych zawodach, rywalizując o kwalifikacje na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Na starcie pucharu świata w  Samarkand w Uzbekistanie o punkty w rankingu olimpijskim walczyli Roksana Słupek oraz paratriathloniści: Monika Belczewska, Marta Dzieciątkowska oraz tandem Łukasz Wietecki / Jacek Krawczyk. 

Podwójne zwycięstwo i trzecie miejsce

Jako pierwsi, ok. godziny 4:12 czasu polskiego wystartowali partriathloniści – Łukasz Wietecki i Jacek Krawczyk. Tandem utrzymał swoją zwycięską passę z poprzedniego startu w zawodach World Triathlon Para Cup Yeniseh i w Uzbekistanie ponownie zajęli 1. miejsce! Rywalizację ukończyli z czasem 00:56:37, czyli ponad 40 sekund za drugim zespołem. 

Dla Polaków zwycięstwo w Samarkand jest niezwykle ważne. Przed startem zajmowali 14. pozycję w rankingu na igrzyska paralimpijskie. Dzięki kolejnej wygranej przesunęli się o cztery pozycje w górę. Obecnie zajmują 10. miejsce! Oznacza to, że od awansu na igrzyska dzieli ich zaledwie jedna pozycja. 

W kategorii PTS5 wystartowały natomiast Marta Dzieciątkowska oraz Monika Belczewska. Pierwsza z nich, wracająca do ścigania po krótkiej przerwie wygrała zawody w Uzbekistanie. Druga, zajęła 3. miejsce. W wypadku Dzieciątkowskiej jej pozycja w rankingu paralimpijskim nie uległa zmianie. Belczewska, mimo świetnego wyniku, spadła o jedną pozycję. Została wyprzedzona przez Emilie Gral, która w Uzbekistanie zajęła 2. miejsce. 

Wyniki dostępne są tutaj.

Słupek tuż za podium

Po starcie paratriathlonistów do rywalizacji przystąpiła Roksana Słupek. W Uzbekistanie rywalizowała m.in. Leną Meißner (zajęła 5. miejsce w mistrzostwach świata Supertri E World Triathlon Championship), Tildą Månsson (wyprzedziła Polkę podczas zawodów w Chengdu i zajęła 2. miejsce) czy Soliną Klamt (zwyciężyła w finałach WTCS w Pontevedra w kategorii U23). 

Polka od początku zawodów utrzymywała się w czołówce. Z wody wyszła na 11. pozycji, tracąc 21 sekund do liderki. Na rowerze zaczęła odrabiać straty. Pierwsze trzy zawodniczki zyskały jednak aż 1 minutę przewagi. Na bieg Słupek wybiegła jako czwarta i ostatecznie właśnie na tej pozycji ukończyła zawody, tracąc jedynie 20 sekund do trzeciej Tyldy Månsson. 

TOP10 World Triathlon Cup Samarkand

Źródło: World Triathlon

Polacy wystartują w Challenge Samorin. Kacper Stępniak na liście PRO

0

Tegoroczna edycja Challenge Samorin (The Championship) zapowiada się na największą w historii imprezy. Na Słowacji wystartuje duża grupa zawodników z Polski, a pośród profesjonalistów będzie Kacper Stępniak.

ZOBACZ TEŻ: Gabriela Kaczka zrezygnowała z pracy w IT na rzecz triathlonu. „Stres mnie paraliżował”

Prawie 2.000 osób z całego świata wystartuje w najbliższą niedzielę w różnych wyścigach Challenge Samorin. Na linii startu będzie ponad 100 profesjonalistów i profesjonalistek. Na liście połówki The Championship jest również prawie 50 age-grouperów z Polski.

Challenge Gdańsk – dystans średni 10% taniej! Aby uzyskać indywidualny kod rabatowy napisz e-mail na [email protected] zatytułowany „Kod rabatowy – Challenge Gdańsk dystans średni”. Kod wykorzystasz tutaj.

Stępniak zmierzy się z Bogenem, Heemeryckiem i Skipperem

Na liście profesjonalistów jest 13 zawodników, którzy są aktualnie w najlepszej „50” rankingu PTO. Jednym z faworytów będzie zdecydowanie Pieter Heemeryck. Zawodnik zajął niedawno 3. miejsce w T100 Singapur, a w Samorin będzie startował już 6. raz.

Dalsza część listy wygląda również bardzo mocno. O triumf powalczą między innymi mistrz świata na połówce z Lahti Rico Bogen, a także Daniel Baekkegard, Fredric Funk oraz Joe Skipper. Ten ostatni będzie szukał dobrego wyniku po DNF w Teksasie. Kacper Stępniak w przeszłości występował już też w The Championship i spróbuje poprawić 13. miejsce z zeszłego roku.

W wyścigu kobiet zobaczymy zeszłoroczną zwyciężczynię Indię Lee, która sezon rozpoczęła triumfem w T100 Miami. Wielka Brytania będzie mocno reprezentowana na Słowacji, bo na linii startu pojawią się również Lucy Buckingham oraz Fenella Langridge. Oprócz nich na liście profesjonalistek są między innymi Caroline Pohle, Anne Reischmenn, Laura Madsen i Marta Sanchez.

Relację z wyścigu PRO będziesz mógł śledzić poniżej (niedziela, od 8:15):

Polscy age-grouperzy na liście startowej

Podczas imprezy odbywającej się w x-bionic sphere niedaleko Bratysławy, zaplanowano ponownie kilka wyścigów. Wspomniane The Championship jest najważniejszym, a zawodnicy kwalifikują się do niego w innych wydarzeniach na całym świecie.

W tegorocznej edycji na liście startowej jest około 50 age-grouperów z Polski. W niedzielę na mistrzowskiej połówce wystartują między innymi Agnieszka Szwędowicz, Anna Andrałojć, Dawid Jankowski, Karolina Jahnz, Karolina Filipkowska, Małgorzata Nowak, Marcin Kosowski i Marta Dmochowska.

Listy startowe wyścigów znajdują się w tym miejscu.

Wywalcz kwalifikacje na „The Championship” podczas Challenge Gdańsk

Pozostał miesiąc do zawodów Challenge Gdańsk, podczas których zawodnicy będą mogli uzyskać kwalifikacje do The Championship. Tegoroczna edycja zaplanowana została na 14 do 16 czerwca. Bardzo ciekawie zapowiada się dystans średni, na którym zwycięzcy w poszczególnych kategoriach wygrają pakiet na europejskie wyścigi Challenge.

Dzięki Akademii Triathlonu na dystans średni Challenge Gdańsk możesz zapisać się o 10% taniej. Tylko do końca maja cena wynosi 299€, ale z naszym kodem obniżysz go do 270€!

Napisz e-mail pod adres [email protected] zatytułowany „Kod rabatowy – Challenge Gdańsk dystans średni”. W odpowiedzi od nas dostaniesz kod, który zadziała przy rejestracji tutaj. Kod można wykorzystać tylko raz.

„Nocne operowanie, a rano bieganie”. Jak wygląda trening triathlonu po całodobowym dyżurze lekarskim? 

0

Czy da się połączyć 24-godzinny dyżur lekarski z treningami do triathlonu? Maciek i Paulina, znani jako „iron.doctors”, odpowiadają zgodnie: tak! Czasami po prostu zamiast windy, trzeba wybrać schody…

ZOBACZ TEŻ: Triathlonistka z duszą surferki. Ela Goler o sztuce odpuszczania 

Nikodem Klata: „Iron.doctors” – dlaczego „iron” i dlaczego „doctors”?

Paulina Tatara: Zawsze kłócimy się o to, kto wymyślił tę nazwę (śmiech). Nie jest ona trudna do rozszyfrowania. „Iron” oczywiście od „Ironmana”. Jesteśmy też lekarzami. Ja jestem dermatologiem, a Maciek chirurgiem. Chcieliśmy się czymś wyróżnić w triathlonie, stąd „iron.doctors”. Na początku wydawało nam się, że jest niewielu doktorów, którzy trenują triathlon. Z czasem okazało się, że jest ich więcej, niż myśleliśmy. „Iron.doctors” stało się naszym małym teamem. 

Maciek Mawlichanów: Nigdy nie byliśmy instagramowi. Na naszych prywatnych profilach raczej za dużo nie ma, jakieś pojedyncze posty i wspominki. Nigdy nie planowaliśmy, że powstanie taki profil jak „iron.doctors”. Ostatecznie stwierdziliśmy jednak, że go założymy i to będzie nasza pamiątka, gdzie będziemy zbierać zdjęcia związane z triathlonową przygodą, bez względu na liczbę obserwujących.

NK: Na co dzień łączycie dwa zawody, bo nie jesteście tylko „zwykłymi” lekarzami, ale też wojskowymi…

Maciek: Ukończyliśmy Wojskową Akademię Medyczną. Studiowaliśmy medycynę na Uniwersytecie Medycznym w Łodzi i jednocześnie była to szkoła oficerska. Po zajęciach nasi koledzy cywile wracali sobie do akademików, a my wracaliśmy do koszar. 

Paulina: W ciągu sześciu lat studiów pełniliśmy różne służby i jeździliśmy na poligony. Stąd też tytuł oficerski. A obecnie jesteśmy oboje w stopniu kapitana i pracujemy w Państwowym Instytucie Badawczym w Warszawie także oprócz zawodu lekarza, towarzyszą nam obowiązki wojskowe. 

Maciek: I właśnie na studiach się poznaliśmy. 

Źródło: Archiwum prywatne Iron.doctors

NK: Studia medyczne, wojsko i skąd w tym wszystkim jeszcze triathlon?

Maciek: Paulina skończyła biologię, chemię, ratownictwo medyczne, zdrowie publiczne i dopiero później poszła na medycynę. Łącznie studiowała z 12 lat. Jednak któregoś dnia udało mi się ją oderwać od książek (śmiech). Poszliśmy do kina. Postanowiłem, że pójdziemy na losowy film, o którym nic nie wiemy. Wybór padł na film „Najlepszy” o Jerzym Górskim. W sali kinowej zażartowałem sobie i rzuciłem zdanie: „I od tego dnia zaczynamy trenować triathlon”. Długo nie trzeba było czekać, bo pół roku później wymyśliliśmy sobie pierwszy, wspólny bieg na 10 km. 

Paulina: Maciek to wymyślił… (śmiech) Ale rzeczywiście było tak, że ten film utknął nam w głowach. Nie było tak, że od razu stwierdziliśmy, że idziemy robić Ironmana, ale zainspirował nas tym, że był na faktach. Historia Jerzego Górskiego  uzmysłowiła nam, że skoro ktoś, kto prawie umarł był w stanie robić takie niesamowite rzeczy, to czemu my mielibyśmy nie móc robić tego samego? Rok później Maciek zapisał się na zawody triathlonowe. Ja byłam tylko kibicem. Problem w tym, że nie lubię się tylko przyglądać, więc postanowiłam, że dołączam. Zaczęliśmy od krótkich dystansów, ale my nie lubimy prostych zadań. Poza tym moja decyzja o zapisaniu się na pierwszego pełnego Ironmana właściwie była spowodowana tym, że nie chciałem czekać na Maćka po ukończeniu połówki, tylko wolałam być wspólnie na trasie. 

Maciek: Kiedyś naczytałem się też na jakimś starym, triathlonowym forum, że aby ukończyć pełnego Ironmana, trzeba regularnie oglądać na YouTubie stary, motywacyjny filmik „Anything is possible. Więc siedziałem i oglądałem…

Paulina: I doprowadziło nas to do „Iron.doctors” (śmiech). 

Fot. Maratomania

NK: W mediach społecznościowych pisaliście, że „triathlon to nie sport, a dyscyplina”. Jesteście amatorami, którzy triathlon traktują bardzo poważnie? 

Maciek: Dla mnie triathlon to nie tylko dyscyplina sportowa, ale także sposób myślenia. To codzienne przekraczanie nawet małych granic. Pewien rodzaj filozofii, którą najprościej zobrazować tym, że jeśli niosę zakupy do domu to wolę wybrać schody, a nie windę. To raczej metafora, ale często tak właśnie się dzieje. Nasze treningi to średnio, biorąc pod uwagę cały rok,  5 godzin tygodniowo. W 2023 rozpoczęliśmy pracę z terenem, żeby ten czas wykorzystać na maksa. Dopracować każdą godzinę tak, aby dała jak najlepszy efekt. Taka „irondoctorsowa szkoła triathlonu” a’la norweska. Dla mnie triathlon jest realizowaniem założeń, które czasami wydają się niemożliwe do zrealizowania. Poważnie traktujemy to, żeby wyjść na trening. Nawet jeśli zdarzy się, że nie uda się go zrobić w pełni zgodnie z założeniami, to samo wyjście jest już większym sukcesem i z tego należy się cieszyć. 

Paulina: Zwłaszcza mając taką pracę jaką mamy. Na pewno nie traktujemy triathlonu tak poważnie jak jej, bo jest zdecydowanie ważniejsza. Oczywiście również jest naszą pasją. Triathlon pozwala nam natomiast zachować balans psychiczny między tym wszystkim co dzieje się w szpitalu i tym, jak żyjemy i spędzamy wolny czas. 

Maciek: Nasz trener, Artur Rybicki był jedynym, który chciał się podjąć prowadzenia nas. Większość odpowiadała, że jak ktoś ma cztery-pięć godzin w tygodniu, to może lepiej sobie poleżeć (śmiech). 

Paulina: Zwłaszcza że w pierwszej rozmowie mówiłam, że chciałbym się dostać na Hawaje (śmiech). 

ZOBACZ TEŻ: Sen, treningi i dieta. Jak sprawić, aby mózg starzał się wolniej?

NK: Sam lekarski dyżur jest wymagający. Jak połączyć go z równie wymagającymi treningami do triathlonu?

Paulina: Sami nieraz zastanawiamy się, jak to robimy i jak to wszystko łączymy. Za każdym razem okazuje się, że się da. Na pewno wymaga to bardzo dużo zaangażowania i motywacji od każdego z nas. Każdy dyżur jest też inny. Czasami uda się trochę przespać, a czasami całą noc zajmujesz się pacjentem. Często wciskamy treningi np. przed dyżur. Wstajemy o 5 i robimy dwie godziny zakładki, bo później nie ma innej opcji. To też jest dodatkowa motywacja. Albo zrobię coś w wyznaczonej godzinie, albo będę musiała odpuścić, a to odbije się później na moim samopoczuciu i dyspozycji podczas treningów i zawodów. A przy tak ograniczonej liczbie godzin treningów każda z nich jest cenna, bo obiecaliśmy sobie, że nie wystartujemy nigdy w zawodach, jeśli nie będziemy przygotowani na tyle, by zrobić to bezpiecznie. Dlatego też regularnie poddajemy się badaniom i zdecydowanie polecamy to każdemu trenującemu. 

NK: A jak wyglądają Wasze plany treningowe? Trener pisze Wam „wciśnijcie to gdzie możecie”?

Paulina: Trener dostaje nasz grafik i stara się dopasować go do nas. Bardzo mu współczujemy (śmiech). Maciek ma często dyżury po 24 godziny, a ja pracuję zazwyczaj od 7 do 20, więc trener musi osobno wpisać w grafik treningi Maćka, moje i jeszcze stara się zrobić to tak, żebyśmy mogli je wykonać je wspólnie. I faktycznie od kiedy trenujemy z nim, to jest prościej, bo tak naprawdę to on jest mózgiem operacyjnym.

Fot. Bartłomiej Zborowski

NK: W jednej z rolek na insta pokazaliście, że dokładnie planujecie swój harmonogram. Chirurgiczna precyzja również w triathlonie to Wasz klucz do sukcesu? 

Maciek: Faktycznie chirurgiczna precyzja w planowaniu jest najważniejsza, ale zostawiamy sobie jednak tę frywolność, tłumacząc, że ostatecznie jesteśmy amatorami. Czasami modyfikujemy grafik, ale według mnie liczy się ogólny efekt całego miesiąca, a nie tylko poszczególny dzień czy tydzień. Unikamy też tzw. epickich treningów, po których przez kilka dni nie masz ochoty ruszyć się z domu. Chociaż ostrzejszy akcent wpada raz na jakiś czas. To też pozwala nam uniknąć frustracji. Chodzi przede wszystkim o regularność. Chirurgiczna precyzja sprawdza się zawsze.

NK: Maciek po przebiegniętym maratonie powiedział, że myśli, że jeśli udało się osiągnąć cel, to znaczy, że poprzeczka była zbyt nisko ustawiona. To zboczenie chirurgów, którzy dążą do ideału?

Maciek: To chyba wynika po prostu z mojego podejście do życia. Zawsze ciągnę w górę i dążę do perfekcji. Czasami, mimo że jestem przygotowany na czwórkę to chcę dostać piątkę. I to mnie napędza. Do tego poziom zawsze się podnosi i trzeba za nim gonić. 

NK: Oboje dogoniliście już marzenie znacznej części triathlonistów. Startowaliście w mistrzostwach świata na pełnym dystansie na Hawajach. Historie z Wielkiej Wyspy z pewnością zapamiętacie do końca życia… 

Paulina: Ostatnio byliśmy na filmie „Win Everything”. Pomyślałam sobie, że gdyby to była moja historia to nie byłby to dokument tylko dreszczowiec (śmiech). W naszych przygodach zawsze jest nutka niepewności tego, czy w ogóle wystartujemy. 

Maciek: O slocie na Hawaje się marzy, chociaż nie wszyscy tak mają. Po wyścigu w Gdyni poszliśmy na rozdanie nagród, bo Paulina zajęła 3. miejsce.  Odczytują moją kategorię i nagle prowadzący mówi mi, że załapałem się na kwalifikację na Hawaje. Moje oczy same się cieszyły z radości. To była jedna wielka, niespodziewana radość! Nie znając dalszych konsekwencji oczywiście z dumą przyjąłem hawajski wieniec na szyje. Z wyjazdem były problemy od samego początku. Na początku żeby dostać urlop urlop. Później na lotnisku w Amsterdamie były strajki i nie wpuszczono nas do samolotu. Przebookowali lot, ale musieliśmy opłacić nowy hotel. Jak tylko dolecieliśmy, okazało się, że nie mamy żadnych plastikowych kart, więc nie możemy wypożyczyć samochodu. Ostatecznie udało się wynająć jeden z ostatnich, oczywiście najdroższych. Cała reszta była zarezerwowana już pół roku wcześniej. Po drodze do domu, który dogadaliśmy na Facebooku z meksykańskim uczestnikiem mistrzostw, bez żadnej gwarancji, że faktycznie istnieje, pękła nam opona, a koszty naprawy spadły też na nas. W tym samym czasie bank w Polsce stwierdził, że ktoś nas okrada i zablokował nam karty. Te historie zza wielkiej wody mocno nas dotknęły. Ale najważniejsze, że start się udał i marzenie się spełniło. Cel osiągnięty. 

Paulina: Przy moim starcie nie doleciał natomiast rower i cały sprzęt, łącznie z butami, kaskiem, strojem i żelami, które były zapakowane w tę samą walizkę. Czyli koszmar triathlonisty. W wypożyczalniach było już pusto. Pisaliśmy po mieszkańcach wyspy. Ci zapraszali nas do domów i pokazywali swój sprzęt. Łatwiej było jednak pożyczyć deskę surfingową niż rower, który by się nadał. Finalnie w ostatni dzień udało się wypożyczyć rower triathlonowy. Kilka godzin później dostaliśmy maila od kuriera, że mój rower jednak dotrze. Maciek czatował całą noc na dalsze informacje, tylko po to, żeby o północy okazało się, że jednak nie doleci. O 3 nad ranem, w dniu startu, dzięki zgodzie organizatorów, wprowadziłam pożyczony rower do strefy zmian. Powiedziałam sobie, że choćbym miała tego Ironmana przejść, to go ukończę. Wsparciem okazali się inni polscy uczestnicy i serdecznie im za to dziękuję. I ukończyłam. 

Maciek: No i zgodnie z naszą filozofią: Ironman zaczyna się wtedy…

Paulina: kiedy nic nie idzie po twojej myśli (śmiech). Wtedy można pokazać sobie, ile jest się wartym. Oczywiście jak wracaliśmy z Hawajów to powiedziałam sobie, że już nigdy tam nie polecę, bo jedyna gorsza rzecz, jaką mogę sobie wyobrazić, która mogłaby się wydarzyć to to, że zgubilibyśmy paszporty. Teraz wiem, że wystartowałabym na Wielkiej Wyspie jeszcze raz. 

Maciek: Chociaż mieliśmy też zabrane paszporty, bo okazało się, że przewozimy owoc, którego nie można przewozić (śmiech). Na szczęście do nas wróciły. 

Źródło: Archiwum prywatne Iron.doctors

NK: Żeby ogarnąć takie sytuacje potrzeba chłodnej głowy. Zawód lekarza nauczył Was trzymania nerwów na wodzy? 

Maciek: Ja zawsze mam w sobie dreszczyk emocji. Natomiast wydaje mi się, że zawód lekarza bardzo mocno uczy działania pod presją. Po iluś latach się do tego przyzwyczajasz. Pod tym względem mamy łatwiej niż inni. Szybko potrafimy zmienić adrenalinę w pozytywną motywację. Wiemy, że wszystko zależy od nas. Zarówno jako lekarze, jak i triathloniści. Dlatego nigdy na żadnych zawodach nie ścigaliśmy się z nikim tak, jak ścigamy się z samym sobą. A bieganie po nocnym dyżurze, wbrew sobie, też jest elementem kształtowania mentalu. 

Paulina: Nasza praca uczy dostosowywania się do niewygodnych warunków. Niektórzy mogą pomyśleć: „co takiego trudnego robi dermatolog?”, ale ja pracuję w szpitalu klinicznym, instytucie, gdzie mamy 24-godzinne dyżury. Kliniki wzajemnie leczą swoich pacjentów, a ludzie przyjeżdżają z całego kraju o każdej porze dnia i nocy. Zdarzają się różne, trudne przypadki. Podobnie jak to, kiedy byliśmy na przeszkoleniach wojskowych. Przykładowo musieliśmy przetrwać zimą trzy dni w lesie, bez żadnych specjalnych ubrań i sprzętu. Dlatego rower na Hawajach w pełnym słońcu, dużej wilgotności i nieswoich butach wydaje się przy tym pikusiem. Nasza praca pozwala nam też bardziej cieszyć się tym, co mamy i to doceniać. Ona często stawia do pionu. Przy historiach ludzi, z którymi mamy do czynienia na co dzień to nasze problemy są błahostkami. 

Źródło: Archiwum prywatne Iron.doctors

NK: Bycie lekarzem pomaga w triathlonie. A odwrotnie?

Maciek: Nie mamy co do tego wątpliwości. Udało nam się nawet wciągnąć do triathlonu trójkę naszych znajomych lekarzy. Ostatnio mieliśmy z nimi dyskusję o tym, co daje triathlon w życiu lekarskim i w ogóle w życiu. Szybko doszliśmy do wniosku, że po pierwsze zaczynasz się lepiej organizować, po drugie, trenując, odpoczywasz psychicznie i się resetujesz. Po trzecie nasze ciało potrzebuje ruchu. Gdybyśmy wracali po pracy i tylko leżeli to albo szybko umrzemy, albo choroby układu krążenia dosięgną nas szybciej niż myślimy. Triathlon to nasza profilaktyka i styl życia. Dla nas sztuką jest bycie w sporcie przez długie lata. To nasz cel. 

NK: Czyli macie już kolejne triathlonowe plany? 

Maciek: Challenge Roth w tym roku. Drugi raz zgłaszaliśmy się też do Norsemana, ale niestety nas nie wylosowano. 

Paulina: Bo się boją. Zobaczyli, co zrobiliśmy na Hawajach (śmiech). Na pewno chcemy dalej robić długie dystanse, bo one nas najbardziej kręcą. Może wyścigi w różnych częściach świata? Kiedyś też rozliczymy się z Wielką Wyspą na naszych warunkach. I mamy nadzieję, że będziemy najstarszymi Polakami, którzy zrobią pełnego Ironmana, może w 2060 roku?

Maciek Mawlichanów: Znaleźliśmy też start w Nepalu i w Patagonii. Także urlopów na odpoczynek nie bierzemy, tylko uprawiamy sportową turystykę. 

Paulina Tatara: Urlopy spędzamy na Ironmanach. I najważniejsze, że robimy to razem. 

Sen, treningi i dieta. Jak sprawić, aby mózg starzał się wolniej?

0

Kiedy Louise Nicole doznała kontuzji, powiedziano jej, że sposobem na powrót do sportu będzie „szkolenie mózgu”. Teraz zawodniczka dzieli się wiedzą z innymi. – Musisz się nauczyć trenować swój mózg. To oprogramowanie twojego ciała – mówi specjalistka.

W przeszłości Louise Nicole trenowała triathlon i reprezentowała Australię na arenie międzynarodowej. W 2012 roku zawodniczka miała jednak wypadek, po którym nie wróciła już do wyczynowego sportu. Poznała wtedy trenera Usaina Bolta. Jak wspomina, to on pokazał jej potęgę „szkolenia mózgu”.

Aktualnie Nicole prowadzi firmę Neuro Athletics i pracuje z jednymi z najlepszych sportowców na świecie. W podcaście WHOOP opowiadała o tym, jak sen, odżywanie oraz ćwiczenia fizyczne wpływają na mózg, jak się starzeje i jak sprawić, aby zachować jego młodość.

Opaska WHOOP śledzi twoje zdrowie mentalne, sen i pozwala oszacować poziom stresu. Dołącz poprzez Akademię Triathlonu, aby otrzymać opaskę WHOOP 4.0 i jeden miesiąc użytkowania ZA DARMO!

W jaki sposób trening wpływa na mózg?

Istnieje kilkanaście teorii na temat starzenia się mózgu. Jedna z nich mówi, że wraz z wiekiem w płacie czołowym zachodzi dysregulacja receptorów dopaminy. Wraz z wiekiem maleje motywacja do ruchu i ćwiczeń. Inna teoria mówi, że każda osoba po 25 roku życia doznaje spadku funkcji poznawczych i to naturalny proces starzenia się mózgu. Te procesy da się jednak odwrócić. Nicole zauważa, że można podzielić je na trzy dziedziny: ćwiczeń fizycznych, odżywiania oraz neurofizjologii i snu.

W 1999 roku pojawiło się pierwsze badanie, które sugerowało, że istnieje związek między aktywnością aerobową a mózgiem. To nie było jedynie takie badanie. W 2017 roku opublikowano inne, w którym sugerowano, że codzienna aktywność może zmniejszyć ryzyko zachorowania na chorobę Alzheimera.

fot. freepik.com – zbiory freepik

W 2019 Harold Etel zebrał wszystkie badania nad aktywnością fizyczną i mózgiem. Odkrył z kolei, że trening siłowy uwalnia miozyny. To białka mięśniowe, które rozwijają mózg strukturalnie i funkcjonalnie.

Uważam, że jeśli chodzi o starzenie się mózgu, najlepszy jest trening siłowy. Istnieje po prostu znacznie więcej korzyści dla mózgu w zakresie jego wzrostu i osiągania szczytowej wydajności niż w przypadku aktywności aerobowej. Oczywiście, obie mają swoje miejsce, a różnorodność w ciągu tygodnia prawdopodobnie jest optymalna – wyjaśnia specjalistka.

Dieta ma znaczenie

Jakie produkty w diecie uwzględnić, aby poprawić funkcjonowanie mózgu? Tutaj głos oddajmy specjalistkom z Narodowego Centrum Edukacji Żywieniowej. Dr Katarzyna Wolnicka i dr Anna Taraszewska zauważają, że najlepsza dieta dla mózgu to taka, która łączy elementy diety śródziemnomorskiej i DASH.

Ta druga dieta zawiera pokarmy o niskiej zawartości tłuszczów nasyconych oraz np. produkty pełnoziarniste, a także ryby, drób, orzechy, owoce i warzywa. Dieta śródziemnomorska jest podobna i zaleca pokarmy roślinne oraz zdrowe tłuszcze. Obie te diety mają pomóc w zwalczaniu stanów zapalnych w organizmie. Przyczyniają się także do wolniejszego spadku funkcji poznawczych i lepszego przepływu krwi.

fot. freepik.com – zbiory freepik

Woda jest energią dla mózgu

Louisa Nicola zwraca uwagę, że wielu sportowców nie dba o odpowiednie nawodnienie. W zależności od tego, ile się pocimy, musimy uzupełniać to elektrolitami. Chodzi tutaj nie tylko o wodę, ale również magnez, sód i potas. Ma to ogromne implikacje dla pracy mózgu.

Mózg składa się z neuronów, które są komórkami nerwowymi. Te komórki mają „małe nóżki” nazywane dendrytami. Tworzą ze sobą połączenia, komunikując się ze sobą za pomocą pompy sodowo-potasowej. Sód i potas to elektrolity, które przewodzą różne sygnały nerwowe i regulują równowagę płynów w mózgu. Szczególnie ważny jest sód. W badaniach przeprowadzonych pośród sportowców zauważono, że niedobór sodu może wpływać w subtelny sposób na funkcje poznawcze, czyli np. reakcje przy rzucaniu piłką do kosza lub przy jeździe samochodem.

Te płyny, takie jak wapń, magnez, fosfor, to wszystko elektrolity, które są potrzebne, aby twój mózg wysłał potencjał czynnościowy. I aby twój mózg mógł sygnalizować i rzeczywiście formować te sygnały nerwowe – mówi.

Specjalistka mówi, że opisuje nawadnianie jako picie ze „szklanki codziennej energii”. Podczas codziennych czynności człowiek korzysta z tej energii. Wykorzystuje ją podczas treningu, pracy i innych codziennych czynności. W szklance ubywa energii, którą należy odpowiednio uzupełniać, aby zachować równowagę, bo mózg nie będzie prawidłowo funkcjonował.

Jak ważny jest odpowiedni sen?

Wiele osób ma też problem z odpowiednią jakością i długością snu, co wpływa między innymi na zwiększenia odczuwania wysiłku. Na temat związku snu i treningu przeprowadzono też wiele badań. W jednym z nich analizowano dokładność rzutów koszykarskich sportowców uniwersyteckich. Ci, którzy spali mniej, rzucali znacznie gorzej. Z kolei zawodnicy darta, którzy spali tylko 5 godzin każdej nocy, mieli wyniki gorsze aż o 53%.

Brak snu wpływa również negatywnie na odporność. Dlatego ludzie chorują, kiedy są zmęczeni i czują stres. Specjalistka uważa, że sześć godzin snu każdej nocy to wręcz „skracanie życia”.

Jak więc priorytetowo potraktować sen? Kluczowym elementami są tutaj edukacja i motywacja, aby wprowadzić zmiany. Bardzo ważne jest również środowisko snu. Powinniśmy spać w zimnym i ciemnym pokoju, aby obniżyć temperaturę ciała. W ten sposób można poprawić jakość snu. Ważna jest również długość snu. Nicola mówi, że zaleca sportowcom regularne kładzenie się około 22 godzin i wstawanie około 6 rano, aby spać 8 godzin.

Dobrze jest również ograniczyć w ostatnich godzinach ekspozycję na światło i nie jeść na kilka godzin przed odpoczynkiem. Żeby odpowiednio się uspokoić i wyciszyć, warto zrezygnować z przeglądania mediów społecznościowych, a ewentualne problemy przelać na papier w formie zapisków. Niekorzystne jest również spożywania alkoholu, który może wpływać na skrócenie fazy REM.

Darmowy miesiąc z WHOOP!

Jak monitorować poziom zdrowia, snu, stresu i tego, jak poszczególne codzienne czynności wpływają na Twój organizm? Możesz to zrobić za pomocą bransoletki WHOOP, która śledzi wszystko przez 24 godziny na dobę.

WHOOP działa w modelu subskrypcyjnym, a więc nie kupujesz urządzenia. Opłacasz comiesięczny abonament i otrzymujesz opaskę (za darmo) oraz dostęp do wszystkich danych. Dołączając do WHOOP przez Akademię Triathlonu uzyskasz jeden darmowy miesiąc użytkowania WHOOP 4.0 (wraz z opaską).

Taylor Knibb wystąpi na igrzyskach trzy razy. Zakwalifikowała się do startu w innej dyscyplinie 

0

Taylor Knibb już jakiś czas temu zagwarantowała sobie miejsce na igrzyskach olimpijskich w Paryżu, zdobywając triathlonową kwalifikację. Zawodniczka na imprezie pojawi się jednak więcej niż jeden raz. Rywalizować będzie w zupełnie innej dyscyplinie. 

ZOBACZ TEŻ: Rozgrzewka przed igrzyskami w Paryżu? Knibb vs Gentle w T100 San Francisco 

Kolejna kwalifikacja

Podczas gdy jedni zawodnicy dalej starają się o kwalifikację na igrzyska olimpijskie w triathlonie, Taylor Knibb zdobyła kolejną, w innej dyscyplinie. Amerykanka, która zagwarantowała już sobie start w triathlonie w Paryżu, kilka dni temu wywalczyła miejsce w jeździe indywidualnej na czas. 

Kwalifikacje zdobyła dzięki zwycięstwu w mistrzostwach Ameryki American Pro Time Trial Championships. Knibb 33.7 kilometra przejechała z czasem 41:54, co oznacza, że jechała ze średnią prędkością 48.2 km/h. Zwycięstwo w mistrzostwach USA odniosła zaledwie kilka dni po tym jak w wyścigu WTCS Yokohama zajęła 2. miejsce. 

„Równoległa ścieżka do triathlonu”

Nowej dyscypliny Knibb spróbowała w ubiegłym roku. Wówczas tłumaczyła, że udział w jeździe na czas postrzega jako: „równoległą ścieżkę do triathlonu”, a głównym powodem, dla którego chce spróbować wyścigów kolarskich: „jest nauka”. 

Zeszłego lata, kiedy dużo jeździłam [na rowerze] z powodu kontuzji [stopy]. Pomyślałam „och, ciekawe kiedy są zawody krajowe w jeździe na czas, to byłby naprawdę fajny wyścig”. Okazało się, że były następnego dnia, więc nie było to możliwe. Ale pomyślałam: „cóż, może gdybym miał rok, to mogłoby się udać”. Kiedy w styczniu tego roku przeszłam operację, mogłam jeździć, ale nie mogłam biegać, więc wciąż miałam ten pomysł w głowie – tłumaczyła. 

Jak się okazało, nauka kolarstwa i łączenie jej z triathlonem wychodzi Knibb wzorowo. Przed zwycięstwem w mistrzostwach USA w jeździe na czas triathlonistka obroniła jeszcze mistrzostwo świata IRONMAN 70.3, ulokowała się tuż za podium na Hawajach, zdominowała IM Oceanside 70.3 i znalazła się na najwyższym miejscu rankingu PTO World. 

Źródło: Cycling News

Potrójny występ w Paryżu

Indywidualna jazda na czas podczas igrzysk olimpijskich w Paryżu odbędzie się 27 lipca, czyli cztery dni przed triathlonem indywidualnym. Pięć dni później Amerykanka wystąpi natomiast na igrzyskach po raz trzeci. 5 sierpnia weźmie udział w zawodach sztafety mieszanej.  

W ostatniej z dyscyplin Knibb ma już na swoim koncie srebrny medal olimpijski, który wywalczyła z drużyną USA w Tokio. Czy w Paryżu uda jej się uzupełnić kolekcję? Jedno jest pewne. Ma na to trzy szanse.

Pechowy debiut na gravelu. Wypadek Sebastiana Kienle

0

Legendarny zawodnik zadebiutował niedawno w wyścigu gravelowym, gdzie chciał awansować na mistrzostwa świata. Niestety uległ wypadkowi, choć jak sam napisał, miał też sporo szczęścia.

ZOBACZ TEŻ: Pomysły Sebastiana Kienle na triathlonową emeryturę: fitness i gravel

Sebastian Kienle zakończył karierę triathlonową, ale nie narzeka na brak zajęć, bo startował między innymi w Hyrox, a niedawno wziął udział w wyścigu gravelowym. Teraz czeka go przymusowa przerwa. Miał wypadek, przez który znalazł się w szpitalu.

„Mam szczęście, że to tylko kilka kości”

Po Hyroxie Kienle poinformował, że zamierza swoich sił spróbować w wyścigu gravelowym – kwalifikacjach do mistrzostw świata UCI. Rywalizacja odbywała się w Aachen, a zawodnik wspominał, że jest nieco zdenerwowany.

Niestety ten pierwszy gravelowy wyścig zakończył się na ostrym dyżurze w szpitalu. Zawodnik napisał w mediach społecznościowych, że zderzył się z samochodem, który nagle znalazł się na trasie. Miał sporo szcześcia, że przy prędkości 45 km/h efektem jest złamane kilka kości w dłoni

Mój pierwszy wyścig gravelowy zakończył się na ostrym dyżurze szpitala w Aachen. Biorąc pod uwagę to, że przy prędkości 45 km/h uderzyłem w samochód, który wjechał na trasę, mogę być szczęśliwy, że złamałem tylko kilka kości prawej dłoni – napisał zawodnik. Podziękował również za pomoc medyczną.

„Wracaj szybko do zdrowia”

Pod wpisem Kienle znalazło się sporo życzeń powrotu do zdrowia, między innymi od Kyle’a Smitha, Marka Allena, Boba Babbitta, Fredericka Funka i Jana Frodeno. Ten ostatni również startował niedawno wyścigu gravelowym, który odbywał się w Gironie.

Informacje skomentował również jeden z uczestników wyścigu w Aachen, który był świadkiem wypadku i jechał za Kienlem. Zwrócił uwagę, że na trasie znalazły się tak naprawdę dwa samochody i problemy miał też inny zawodników, który miał jednak więcej szczęścia, bo nie uległ wypadkowi.

Cieszę się, że ogólnie wszystko z tobą w porządku. „Ulżyło” mi, kiedy usłyszałem, że krzyczysz, bo sytuacja była dramatyczna. Myślałem o tym cały wyścig. Dużo zdrowia – napisał.

Kolejny przystanek w walce o igrzyska: Uzbekistan  

0

Reprezentanci Polski wystartują w kolejnych zawodach w rywalizacji o kwalifikacje na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Tym razem zameldują się w Uzbekistanie.

ZOBACZ TEŻ: Klimas nie wystartuje na igrzyskach w Paryżu: „Zdrowie potrafi pokrzyżować drogę do wymarzonego celu”

W sobotę 18 maja Polacy wezmą udział w zawodach pucharu świata w Samarkand w Uzbekistanie. O punkty w rankingach olimpijskich rywalizować będzie Roksana Słupek oraz paratriathloniści: Monika Belczewska, Marta Dzieciątkowska oraz tandem Łukasz Wietecki / Jacek Krawczyk. 

Kolejny start Słupek  

Dla Roksany Słupek start w Uzbekistanie będzie kolejnym już wyścigiem w Azji. W poprzednich dwóch Polka udowodniła, że jest w naprawdę dobrej formie. Pod koniec kwietnia zajęła 3. miejsce w chińskim Chengdu a kilkanaście dni później wygrała puchar Azji w Taizhou. 

W Uzbekistanie Słupek rywalizować będzie m.in. z Leną Meißner (zajęła 5. miejsce w mistrzostwach świata Supertri E World Triathlon Championship), Tildą Månsson (wyprzedziła Polkę podczas zawodów w Chengdu i zajęła 2. miejsce) czy Soliną Klamt (zwyciężyła w finałach WTCS w Pontevedra w kategorii U23). 

Wyścig zaplanowany został na godzinę 10:30 czasu lokalnego, czyli ok. 7:30 czasu polskiego. 

Dzieciątkowska wraca do ścigania

Tego samego dnia w Uzbekistanie do rywalizacji przystąpią paratriathloniści. Na liście startowej kategorii PTS5 kobiet znajdują się dwie reprezentantki Polski: Monika Belczewska oraz Marta Dzieciątkowska. Dla Belczewskiej będzie to kontynuacja startów w Azji. W ubiegłym tygodniu zajęła 4. miejsce w zawodach w Jokohamie. 

Po dłuższej przerwie wraca natomiast Marta Dzieciątkowska. Paratriathlonistka zajmuje obecnie wysokie 6. miejsce w rankingu paralimpijskim, na które awansowała po tym jak pod koniec marca zajęła 2. miejsce w pucharze świata w Australii. 

W podsumowaniu startu triathlonistka przyznała, że zebrała wtedy dużo punktów do rankingu i szanse na kwalifikacje bardzo wzrosły, jednak czeka ją jeszcze kilka ważnych startów ”a o igrzyskach będzie można dopiero mówić 1 lipca, kiedy kwalifikacje się skończą”. Polski Związek Triathlonu poinformował jednak, że zawodniczka: „może być niemal pewna kwalifikacji na igrzyska olimpijskie”, a po starcie w Australii Filip Szołowski, dyrektor PZTri, napisał o „pierwszej, historycznej kwalifikacji”. 

Źródło: Facebook Polski Triathlon 

Wietecki i Krawczyk w rywalizacji o kwalifikację

O kwalifikację na igrzyska dalej rywalizują Łukasz Wietecki i Jacek Krawczyk. Po kilku pechowych startach, w których zaliczyli DNF, pod koniec kwietnia triumfowali w zawodach World Triathlon Para Cup Yenisehi.

Dzięki zdobytym punktom przesunęli się na 14. pozycję w rankingu. W kolejnych startach walczyć będą o najwyższe lokaty, aby zdobyć punkty, które pozwolą im awansować w rankingu. Od kwalifikacji na igrzyska dzieli ich 5. pozycji. Aby pojechać do Paryża, po pięciu kolejnych zaplanowanych startach, muszą wskoczyć na 9. miejsce. 

Wyścigi paratriathlonistów rozpoczną się o godzinie 6:30 czasu lokalnego, czyli ok. 3:30 czasu polskiego.

Polacy na mecie Himalayan Xtri. Zwycięzca trenował z Blummenfeltem

0

Himalayan Xtri to kilka tysięcy metrów przewyższeń i bardzo wymagająca trasa. W tegorocznej edycji wymagającą trasę pokonało kilkunastu zawodników z całego świata, pośród których byli dwaj Polacy.

ZOBACZ TEŻ: Himalayan Xtri. Jak wygląda jeden z najtrudniejszych triathlonów na świecie?

Wyścig Himalayan Xtri należy do serii Xtri World Tour i uważany jest za jeden z najbardziej wymagających wyścigów na świecie. W tegorocznej edycji startowali między innymi Rafał Godzwon oraz Paweł Boroń. Pierwszy z nich zajął 6. miejsce i na mecie zameldował się w 18 godzin. – Odcinek kolarski i biegowy to była masakra – wspomina Godzwon.

„Czy Ty również jesteś inny”?

Himalayan Xtri to rywalizacja, która rozpoczyna się od pływania w subtropikalnym jeziorze Lake Phewa. Zawodnicy startują o 4 rano i pokonują 3,8 km w wodzie o temperaturze około 20 stopni Celsjusza. To dopiero początek, bo później na uczestników czeka wymagająca jazda na rowerze (kilka kilometrów przewyższeń) i bieg, podczas którego są w pewnym momencie na wysokości 4.000 metrów i może towarzyszyć im przewodnik. Organizatorzy nieprzypadkowo piszą, że „wszystko jest tam inne”.

Źródło: Himalayan Xtri – Instagram.

Tym razem ze względu na warunki pływanie zostało odwołane. Zawodniczy zaczęli więc od roweru. Organizatorzy zapewniają, że „trasa jest głównie asfaltowa”. Paweł Szyl, który brał udział w zeszłorocznej edycji, powiedział nam, że momentami na trasie nie ma w ogóle asfaltu, a po kamienistych odcinkach i podjazdach „zawodnicy leżą w trawie i łapią oddech”. Przewyższenia to ogromne wyzwanie przed biegiem.

Złapały mnie straszne skurcze na rowerze pod koniec odcinka kolarskiego. Początek biegania był bardzo trudny, co przełożyło się na dalszą część etapu. Jestem z siebie jednak bardzo zadowolony, że ukończyłem ten wyścig. Odcinek kolarski i biegowy to była masakra – mówi Godzwon.

Zwycięzca trenował z Kristianem Blummenfeltem

Na mecie najszybszym zawodnikiem był Norweg Anders Langset. Całość trasy zajęła mu 16:23:26. Przed wyścigiem Langset trenował z Kristianem Blummenfeltem, którego zapytał o kilka porad, chociaż te niekoniecznie chyba były mu potrzebne – startował między innymi w poprzedniej edycji Norsemana.

Paweł Boroń ukończył trasę w 21:18:44. Drugiemu z Polaków trasa zajęła 18:15:08. Pięciu najlepszych zawodników otrzymało slota na przyszłorocznego Norsemana, ale Godzwon mówi, że nie ma to większego znaczenia. Była do dla niego przede wszystkim przygoda i okazja na zdobycie doświadczenia.

To była super przygoda. Wyścig miał mocną obsadę. Tylko ja nie miałem tam doświadczenia w tym cyklu – mówi Polak.

Pełne wyniki tegorocznego Himalayan Xtri znajdziesz w tym miejscu.

Jonathan Brownlee na liście startowej w Olsztynie

0

Legenda triathlonu wystartuje w Olsztynie? Trzykrotny medalista olimpijski, Jonathan Brownlee znajduje się na liście startowej Europe Triathlon Cup

ZOBACZ TEŻ: Rekordowo szybka i dopasowana do kibiców. Wszystko o trasie GREATMAN Kórnik!

Rywalizacja z trzykrotnym medalistą olimpijskim?

Jonathan Brownlee to jeden z najbardziej utytułowanych zawodników na świecie. Jako jedyny triathlonista w historii zdobył wszystkie trzy kolory medali olimpijskich. Brąz i srebro w triathlonie indywidualnym oraz złoto w sztafecie mieszanej. Pod koniec maja 2024 do swojej listy osiągnięć być może będzie chciał dołożyć zwycięstwo w zawodach organizowanych w Olsztynie. 

Źródło: World Triathlon

Trzykrotny medalista olimpijski znajduje się na listach startowych zawodów Europe Triathlon Cup Olsztyn, które rozegrane zostaną 25 maja. Obecność na zawodach w Polsce może być częścią planu Brownllego na zdobycie kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Jeszcze w grudniu 2023 roku zapowiadał, że jest to jednym z jego głównych celów. 

Prawdopodobieństwo obecności na starcie Jonathana Brownleeiego zwiększa dodatkowo fakt, że kilka dni temu na zawodach WTCS Yokohama zajął odległe, 38. miejsce. Jego wynik nie przełożył się więc na wymierną liczbę punktów w rankingu olimpijskim i nie zwiększył szans na start w Paryżu. 

Główny organizator wyścigu w Olsztynie, Marcin Florek przyznał, że bardzo chciałby gościć triathlonistę w Polsce. Ostateczne listy startowe zawodów ustalane są jednak niemal w ostatnim momencie. Okazuje się więc, że niejeden zawodnik w Olsztynie może na starcie doznać niemałego szoku, kiedy zobaczy obok siebie legendę triathlonu. 

Klimas nie wystartuje na igrzyskach w Paryżu: „Zdrowie potrafi pokrzyżować drogę do wymarzonego celu”

0

Paulina Klimas nie zdobędzie kwalifikacji na igrzyska olimpijskie w Paryżu. Zrezygnowała z ostatniego startu, w którym mogła zdobyć punkty w rankingu. 

ZOBACZ TEŻ: T100 z nowymi przepisami antydopingowymi. Wciąż budzą wątpliwości 

„Życie pisze nam różne scenariusze”

Dzisiaj o tej porze miałam siedzieć w samolocie na ostatni puchar świata w walce o moje największe marzenie, czyli igrzyska… Tak się jednak nie stało, bo życie pisze nam różne scenariusze – tymi słowami Paulina Klimas rozpoczęła wpis w mediach społecznościowych.

Jeszcze jakiś czas temu Klimas była jedyną reprezentantką Polski w triathlonie stawianą jako ta, która wystartuje na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Zawodniczka od dwóch lat (27 maja 2022 roku) starała się zdobyć kwalifikację na imprezę. W ubiegłorocznej symulacji olimpijskiej (rankingu sportowców, którzy w okresie kwalifikacyjnym do imprezy docelowej Paryż 2024, uzyskali odpowiednią liczbę punktów, pozwalającą im na potencjalny start) zajmowała 42. pozycję, dającą jej miejsce w Paryżu. 

Jak mówił jednak w rozmowie z Akademią Triathlonu, Mateusz Kaźmierczak, trener Pauliny Klimas, kwalifikacja jest jedną z trudniejszych jeśli chodzi o wszystkie dyscypliny na świecie, ponieważ: „zawodnik musi przez tak długi okres utrzymywać maksymalne predyspozycje, by osiągnąć czołowe miejsca na pucharach świata i wyścigach serii WTCS”. 

„Diagnozy zmusiły mnie do tego, aby powiedzieć stop”

Ostatnie miesiące nie ułożyły się natomiast po myśli Pauliny Klimas. Główną przeszkodą w walce o najwyższe pozycje były problemy zdrowotne. Jak sama przyznała zdrowie „przez ostatnie dwa lata nie pozwalało rywalizować na poziomie jakim bym chciała, ale pomimo tego walczyłam na tyle, ile się da”. Ostatecznie na niecałe trzy miesiące przed zawodami w Paryżu Klimas musiała całkowicie zrezygnować ze startów. Zawodniczka odpuściła ostatni z pucharów świata, w którym miała walczyć o punkty olimpijskie. 

Niestety ostatnie diagnozy zmusiły mnie do tego, aby ostatecznie powiedzieć stop i doprowadzić w końcu mój organizm do zdrowia. Potrwa to pewnie długo, ale mam nadzieję, że już bez chorego pośpiechu i presji wrócę do treningów i startów z uśmiechem na twarzy – napisała Klimas. 

Sytuację skomentował również dyrektor Polskiego Związku Triathlonu, Filip Szołowski. Przyznał, że jeszcze rok temu nie sądził, że taki komunikat się pojawi, ale „zdrowie potrafi pokrzyżować drogę do wymarzonego celu”. 

Mogę napisać, że trudno i „taki jest sport”, ale ja doceniam zaangażowanie i walkę o każdy punkt, który Paulina Klimas wywalczyła dla siebie, dla Polskiego Związku Triathlonu i dla naszego kraju, bo mało kto wie, jak wiele ją to kosztowało i jak niewiele jej brakowało… – skomentował.