Strona główna Blog Strona 797

Nie daj się!

0

Jak unikać i zapobiegać kontuzjom? Jak dobierać obciażenia i intensywność treningu podczas powrotu do zdrowia. Po czym poznać przetrenowanie i jak trenować z głową? Na te i wiele innych pytań będziemy odpowiadać w dziale „Kontuzje” – pierwsze artykuły już wkrótce

Nie kupuj kota w worku.

2

W dziale „Recenzje” nasi eksperci będą opisywać testowane produkty, które właśnie wchodzą na rynek. Znajdziesz tu opis funkcjonalności różnego rodzaju sprzętu, akcesoriów, odzieży, obuwia, a także recenzję suplementów diety. Jeżeli chcesz nas czymś szczególnym zainteresować – napisz do nas.

 

Zapraszamy również do dyskusji na FORUM

Słowo wstępne

4

Znacie tę historię? Opowiadam ją każdemu, kto łapie się za głowę na wieść, że istnieje coś, co nazywa się Ironman. Amerykańscy naukowcy złapali kiedyś trzmiela. Zmierzyli, zważyli i doszli do wniosku, że owad latać nie powinien. Stosunek wagi i objętości do rozpiętości jego skrzydeł jest tak niekorzystny, że gruby i włochaty trzmiel nie powinien był oderwać się od kwiatka – a lata! Ta opowieść jak ulał pasuje do opisu dyscypliny, jaką jest triathlon: pływanie, rower, bieg. Połączenie trzech, niby prostych konkurencji, daje w efekcie coś, co dla wielu jest barierą nie do pokonania. Szczególnie Ironman jest jak wyrwana kartka z „Mitologi Greckiej”, jak konkurencja dla półbogów, coś, co może zrobić tylko heros. Co za bzdura! Triathlon może uprawiać każdy, co udowodnili m.in. Ambasadorzy Mistrzostw Polski w Suszu: Piotr Adamczyk, Tomasz Karolak i Bartłomiej Topa.  Na portalu Akademii Triathlonu będziemy przekonywać, że każdy może wystartować i ukończyć dowolnie wybrany dystans.

 

Ponad dwa miesiące temu przekroczyłem metę Ironmana w Roth. A jednak! Da się! To nie mięśnie są czynnikiem decydującym o pokonaniu prawie 4 km pływania, 180 km jazdy rowerem i 42 km biegu. Wszystko jest w głowie. Jeżeli wmówisz sobie, że coś jest poza Twoim zasięgiem, to na pewno tak będzie. Zapomnij też o załatwieniu innych, z pozoru trudnych spraw. To nie rzeczywistość ogranicza Ciebie, tylko Ty na starcie przekreślasz swoje możliwości.  Hasło stacji CNN brzmi: „Go beyond borders” – „Przekraczaj granice”. Triathlon jest jak przekraczanie barier. Kilka lat temu zdecydowałem się uprawiać tę dyscyplinę, ponieważ wydała mi sie najtrudniejsza. Jak wielu z Was lubię wyzwania, lubię podejmować się czegoś, co z pozoru wydaje się niewykonalne, lubię życie niebanalne, uciekam od nudy i rutyny – dlatego wybrałem triathlon. To najpiękniejsza dyscyplina sportu. Cieszę  się ogromnie, że po latach istnienia zaczyna nabierać masowości również w Polsce. 

 

Dziś mamy jeszcze to, czego polski triathlonista nie miał nigdy – pierwszy profesjonalny portal internetowy. Jako jeden ze współtwórców Akademii Triathlonu witam Was w miejscu, które mam nadzieję będziecie aktywnie współtworzyć. Zachęcam do pisania bloga. Przygotowaliśmy dla Was przestrzeń, w której będzie możliwa wymiana informacji i myśli. Zamieszczając obok tekstu filmy i zdjęcia, macie szansę stworzyć własny kanał komunikacji z triathlonistami w całej Polsce. Najlepsze blogi będziemy nagradzać. Wszelkie wtyczki społecznościowe stworzą Wam możliwość bycia na bieżąco ze wszystkim, co ważne i istotne. Publikujemy również relację z ostatnio zakończonych zawodów. Szczególnie polecam artykuł Filipa Przymusińskiego. Jego osobista relacja z triathlonu w Ostrzycach, to najlepszy opis zmagań sportowca, jaki czytałem w ostatnich latach. Poza tym zapamiętajcie nazwisko Jasik – to człowiek, który powinien stać się bohaterem mediów.

Razem z załogą Akademii Triathlonu zapraszam Was na pokład – szykuje się niezapomniany rejs.

Na szybko z Borówna

0
Na dłuższą relację muszę zebrać siły, ale na szybko mogę coś skrobąć.
Najtrudniejszy etap triathlonu na pewno był w piątek, kiedy od sympatycznej pani, trzeba było odebrać klucze do domku. Od razu wyskoczyła z mordą. Kto miał z nią doczynienia, to wie jak to miła i sympatyczna pani, rządzi na włościach w Żaglu.
Kolejny dzień, to odebranie pakietów, piwo, bilard i pogaduchy. 
Start w niedzielę. Wstałem nawet o 7, żeby zobaczyć jak startują Ironmani. Uściskałem Luzię, Arka i przede wszystkim Łukasza. Po czym poleciałem do łóżka na jeszcze kilkadziesiąt minut snu, w końcu położyłem się o pierwszej – graliśmy w bilard do północy.
Przygotowania przed startem poszły rutyniarsko. Myk, myk i wszystko było gotowe.

Pływanie. Płynęło mi się bardzo ciężko, ale wygrałem nawigacyjnie. Cykl Zalew Cup organizowany w Siedlcach przez mojego przyjaciela Jaśka (http://zalewcup.leniwce.pl/) bardzo mi pomógł. Trud w wodzie się opłacał. Ustanowiłem życiówkę na triathlonie ~ 32 minuty (nie ma jeszcze oficjalnych wyników). Jak na moje możliwości poszedłem jak przecinak. Pewnie dlatego tak było trudno. Oficjalna zasadajak jest ciężko, to znaczy, że idziesz mocno. Z wody wyszedłem w okolicach 35 miejsca.

 

Strefa zmian, też poszła gładko. Okazało się, że wyszedłem lekko po prawdziwym dziku w pływaniu Jurkiem Chrześcijańskim. Myk, myk i na rower.

Rower. Pierwsze kółko, było dość wolne. Później zacząłem przyspieszać. Kolejne kółka jechałem coraz szybciej, pomimo tego, że moim zdaniem wiatr nabierał na sile. Cisnąłem mocno, ale się opłacało zacząłem wyprzedzać ludzi i co więcej sam nie dawałem się wyprzedzać przecinakom. Ok, ok chyba dwóch mnie wyprzedziło, ale nic to. Po rowerze wg moich obliczeń miałem czas 3:12, co nie wróżyło złamania 4:45. Za to miejsce było całkiem grube, bo rower przesunął mnie na okolice 24 miejsca.

 

Strefa nr dwa poszła bardzo dobrze. W strefie Darek (Bydłos, ale o Nim kilka słów później), poinformował mnie, że jestem wysoko, a Jeglin jest trzeci. 

Bieg. Tutaj zaczęły się problemy. Biegło się fatalnie. Miałem ochotę zejść (z trasy i na zawał), ale bardzo dzielnie wspierała mnie kibicująca mi rodzinka, oraz rodzinka Jeglina oraz żona i brat Arka i grupa IM2010 i w ogóle dużo osób. Pierwsze kółko przeleciało jeszcze jako tako. Średnia w okolicach 4:50/km. Później było coraz gorzej. Upał dawał się ostro we znaki. Kilka razy zatrzymałem się na rozciąganie pasma, które trochę mi dokuczało (kontuzja kolana). Ale oprócz tego nie byłem w stanie pobiec szybciej niż 5 minut/km (12km/h). Dramatycznie wolno. Tętno miałem 177, a biegłem tak wolno. Myślę, że to brak przygotowania biegowego. W Suszu, jakoś poleciało, a w Borównie mnie postawiło. Pomimo tego, że mnie stawiało, to innych stawiało jeszcze bardziej. Chociaż taki Lubomir L. pobiegł arcyszybko, Mariusz Pyszynski łyknął mnie na biegu, pomimo że miałem przewagę po rowerze. W Klagenfurcie pobiegłem maraton leciuteńko wolniej, niż 2xpółmaraton wczoraj, ale w Klagenfurcie był pełen Ironman i 36 stopni, a nie 30.

Trochę żałuję słabego biegu, bo mogło być trochę lepiej, mogłem złamać 5 godzin, a skończyło się na 5:01. Mogłem dogonić Wojtka Łachuta, mogłem nie dać się Mariuszowi i Lubomirowi. Mogłem, ale się nie dało. Ostatecznie jestem bardzo zadowolony, a pomimo masakry na biegu przesunąłem się na 16 pozycję – najlepszą do tej pory w zawodach tej rangi. 

Hawaje Jerzego Górskiego – część II

1

„Wyjechałem sprawdzić trasę rowerową i 500 metrów przed hotelem urwał mi się film. Budzę się w szpitalu. Potrącił mnie samochód.  Miałem połamane ręce, nogi, szczękę. „Ku..! Znowu nie pojechałem na Hawaje”.  To były moje pierwsze słowa po przebudzeniu. 


Zapraszamy na drugą część wywiadu z Jerzym Górskim. Pierwszą przeczytasz tutaj: „Zacząłem ćpać życie na nowo” 

 

Grass: Ogromna wola walki i chęci doprowadziły cię na najbardziej prestiżowe zawody na dystansie Double Ironman i ULTRAMAN.

 

Górski: Zanim to się stało było jeszcze kilka innych, drobnych sukcesów. Załapałem się na Mistrzostwa Europy w ‘88 roku. W tamtych czasach triathlon trenowali niekoniecznie profesjonaliści. Był taki materiał, jaki był. Nigdy nie byłem zawodowcem. Czasami stwarzano mi warunki do trenowania zbliżone to tych, jakie miała elita. Dopiero po kilku latach przyszli pięcioboiści i od razu wskoczyli do czołówki. 1500 metrów pływali w 19 minut, a ja w 23, 10km biegali w 35 min, a ja w 37. Wiedziałem, że na krótkich dystansach nie mam szans. Dla mnie nadzieją były długie dystanse. Im trudniejsze warunki napotykałem, tym lepiej się czułem. I od zawsze marzyłem o zawodach ULTRAMAN na Hawajach.

 

Co to takiego?


Dowiedziałem się o tym z czasopisma, w którym dużo pisano o najlepszych  triathlonistach tamtego okresu: Scott Tinley, Scott Dave i Scott Molina – trzech panów Scottów. Ten ostatni wystartował właśnie w zawodach Ultraman , pokonując w trzy dni całą wyspę Big Island. Pierwszego dnia płynie się 10 km, a po wyjściu z wody jedzie rowerem 144km na najwyższy wulkan, gdzie w wojskowym ośrodku nocuje się do rana. Drugiego dnia pokonuje się rowerem 270 km, a trasa prowadzi najpiękniejszą stroną wyspy z wiszącymi ogrodami. Ostatniego dnia biegnie się 84 km do miejsca startu na wodzie. To jest 3-dniowa przygoda! Start na wyspie, gdzie narodziła się legenda Ironmana. Pisałem listy z prośbą o zaproszenie do Stanów Zjednoczonych. Nie miałem żadnej odpowiedzi. Rzuciłem więc Amerykanom wyzwanie. Postanowiłem zrobić podobny dystans w Polsce, chcąc im udowodnić że jest tu gość, którego warto zaprosić. Miałem drugi czas na świecie, pierwszy w Europie. Niewiele brakowało mi do Scotta Moliny, choć miałem świadomość, że startowałem w innych warunkach. Przetłumaczony dokument wysłałem do USA. Żadnej reakcji. W tym czasie na swojej drodze spotkałem Antoniego Niemczaka. Nazywano go Mister Second Place, ponieważ wiele z silnie obsadzonych biegów kończył na drugim miejscu. Maraton biegał w czasie 2:09:42. Zaprosił mnie do siebie za Ocean i stworzył warunki w jakich ćwiczą zawodowcy.  To był rok 1990. Kiedy poszedłem po wizę, przed ambasadą stał tłum ludzi, którzy kombinowali co i jak przedstawić, żeby dostać pozwolenie. A ja, facet po Monarze, przyszedłem i mówię, ze chce wystartować na Hawajach. Pokazałem im potwierdzenie na piśmie, które przysłał Antoni. Bach! Na pół roku wiza. Wyszedłem i od razu pytania: „Jak ty to zrobiłeś? Ile to kosztuje?” Mówię , że nic nie kosztuje. Trzeba zacząć trenować triathlon.

 

Poleciałeś do Stanów i u Antoniego Niemczaka trenowałeś na wysokości 2400 metrów nad poziomem morza.
 
Jeden z największych płaskowyżów świata. Basen, źródlana – ciepła woda. 20-30 km dalej pływałem w piance w zimnej wodzie. Jeździliśmy w góry na 3 tysiące metrów i tam biegaliśmy. Po kilku tygodniach Antoni zgłosił mnie do tzw. „Biegu śmierci”. Poleciałem do Squaw Valley na zawody „100 miles in one Day”. Zwycięzca dostaje złotą klamrę. Ci, którzy ukończyli bieg przed upływem 24 godzin – srebrną, ci, którzy zmieścili się w limicie 30 godzin – brązową. Pierwsze 100 km przebiegłem w 10 godzin. Byłem cały czas w czołówce – 16-17. Tylko pierwszy zawodnik był daleko od grupy. Za tak szybkie tempo zapłaciłem wielką cenę. Ostatnie 24 km przeszedłem podpierając się kijem. Ale ukończyłem zawody i dostałem brązował klamrę.

 

Kiedy wróciłeś do Polski?

 

W grudniu 90-tego roku. W Polsce czekało na mnie zaproszenie na Ultramana. Niestety było już za późno. Start był listopadzie. Rok później wystartowałem w maratonie nowojorskim i złapałem kontuzję ścięgna Achillesa. Znów nie mogę pojechać na Hawaje. W 1992 roku na maratonie znowu Achilles! I tak przez 3 lata „wybierałem się” do USA na zawody życia i zawsze coś się działo. I wreszcie 94 rok – jestem świetnie przygotowany do Ultramana i w międzyczasie jadę na zawody do Węgier, gdzie startuje moich dwóch młodych zawodników. Wyjechałem sprawdzić trasę rowerową i 500 metrów przed hotelem urywa mi się film. Budzę się w szpitalu. Potrącił mnie samochód.  Miałem połamane ręce, nogi, szczękę. „Ku…! Znowu nie pojechałem na Hawaje”.  To były moje pierwsze słowa po przebudzeniu. Przywieźli mnie po 17 dniach do Polski. We wrocławskim szpitalu stwierdzają, że mam wstrząs mózgu, że nie wolno było mnie wypuścić ze szpitala.  Ale ja ćwiczę na łóżku. Inni pokazują mnie palcami i mówią, że to ten, któremu popieprzyło się w głowie. Po ostatniej operacji wychodzę na spacer cały odrutowany, z rurką przez którą dostarczano mi pożywienie. Zaczynam maszerować, później biec, chodzić na basen. W tajemnicy – nikt nic nie wie. Jest rok 1995 i zostało 4,5 miesiąca do startu. Lecę. Śpię jeden dzień i startuję. Jakie błędy! Wszystko skrajne, wszystko nieprawidłowe!  Zrobiłem tam tylko jeden trening i na drugi dzień popłynąłem 10 km w słonej wodzie. Założyłem nowe okulary – kolejny błąd! Po kilometrze wszystko mi napuchło, więc musiałem je ściągną. Później rower. Jadę i nagle trzaskają szprychy. Jesteśmy na wulkanie. Tu nic nie ma! Żadnej miejscowości. Ekipa, która pilotowała zawodników zabrała mnie do mechanika. Naprawili koło, ale po 40 km znowu strzeliła szprycha. Z felgi zrobiła się ósemka. Odgiąłem na boki hamulce żeby nie zawadzały i tak dojechałem do mety drugiego etapu. Na koniec, trzeciego dnia przebiegłem 84km. Na mecie uniosłem ręce do góry, ściągnąłem czapkę…i wszystko puściło. Koniec triathlonu.  Zrobiłem to, co chciałem.  Wróciłem do Polski i zaczęły się leczenia, bo przecież to, jak trenowałem po wypadku było chore. Chodziłem do różnych lekarzy, ale w końcu, po latach sam wypisałem sobie receptę. Wracam do sportu.

 

I jako – niedługo już – 60-latek chcesz wystartować w oficjalnych Mistrzostwach Świata na dystansie olimpijskim. Po co?

 

W całej amatorskiej karierze sportowej nie dane mi było wystartować w oficjalnych zawodach tej rangi. Wszystkie te wariackie dystanse, które robiłem są nieoficjalne. Zacząłem kolejny nowy etap w swoim życiu. Co z tego, że niedługo skończę 60 lat. Mam marzenie wystartować na prawdziwych mistrzostwach świata na dystansie olimpijskim….a kiedyś może Ironman? Zobaczymy na co pozwoli mi zdrowie. Po wielu latach przerwy znowu zacząłem przygodę z triathlonem. Zrzuciłem 11 kilogramów. Ważyłem już 96kg i ciężko mi było zawiązać sznurowadła. Dyszałem, kiedy wchodziłem po schodach na drugie piętro. Miałem nadciśnienie 180/120. Stanąłem i pytałem siebie: „Co się dzieje?”. Żona też żartowała: „Ty jesteś grubas. Zrób coś z tym”.  Trenuję i na nowo odżyły marzenia.

 

A jak przygotowania?

 

6 min 30sek na kilometr. A w przeszłości potrafiłem biegać tempówki 3:10min/km. Wszedłem do wody po latach niepływania i 100 metrów pokonałem w 2min 30sekund. Boże Kochany!  Ale już wszystko sobie w głowie ułożyłem. Czas jest nieistotny. Ważne żeby pojechać i godnie wystartować.
 
I wiek w tym nie przeszkadza?

 

Wręcz przeciwnie – to jest dusza sportowca. Teraz tylko rozsądnie to wszystko zaplanować. Mam nadzieję, że tak duże doświadczenie jakie mam, pozwoli mi ukończyć zawody. A najważniejsze cele w życiu są już inne.  Mam dom, pracę, żonę i córkę. Nie jestem już tak zmotywowany jak wtedy, kiedy miałem tylko triathlon. Teraz mam wiele innych ważnych spraw, które trzeba umiejętnie pogodzić.

 

Podróżujesz z torbą sportową?

 

Od zawsze. Kiedy pół roku temu wróciłem do systematycznego treningu, to zawsze coś zabieram. Na pewno sprzęt do pływania. Gdziekolwiek bym nie pojechał, trafię przecież na basen.  A jeszcze prostsze jest założenie butów biegowych.  Trzeba tylko chcieć. Wstań. Załóż dresy i wyjdź z domu. Zrób coś. A jeżeli ktoś mówi: „O kurczę! Ja nie mogę” – OK. Szanuję to. Twoja sprawa. Każdy jest inny.

 

A Ty pchasz się na Mistrzostwa Świata w Triathlonie. Wiesz, że teraz nie ma już odwrotu?

 

Wiem. Moja żona też wie, moja rodzina wie. To jest część mojego niezrealizowanego życia, ale nie będę robił nic za wszelką cenę. Chcę tylko godnie wystartować. Dam radę. Znam ludzi po 70-tce, którzy dopiero zaczęli się ruszać i czują się świetnie. Biologii się nie oszuka. Odpływ jest, ale można go opóźnić.

Energia – skąd ją czerpać?

0

Najważniejszą substancją, która pomaga mięśniom przerobić energię z pożywienia na energię mechaniczną są węglowodany. Twój organizm magazynuje je w mięśniach i wątrobie w postaci glikogenu. Glikogen to preferowane przez ciało źródło mocy w trakcie ćwiczeń aerobowych (wytrzymałościowych), takich jak bieganie, jazda na rowerze, pływanie, narciarstwo biegowe czy aerobik.

 

Zgodnie z zaleceniami specjalistów ds. żywienia dieta sportowca powinna w 62 proc. składać się z węglowodanów, w 25 proc. z tłuszczu i 13 proc. z białka. Dla każdego z tych produktów eksperci wyliczyli tzw. współczynniki energetyczne, wynoszące: dla węglowodanów 4 kcal, dla tłuszczów 9 kcal, i dla białka 4 kcal.  Aby uzyskać odpowiedni dla Twojego organizmu stosunek składników odżywczych, musisz obliczyć liczbę kalorii przypadającą na poszczególne składniki i podzielić je przez współczynniki energetyczne. W efekcie otrzymasz informację, ile gramów dziennie danego składnika potrzebuje Twój organizm:

Przykład: Jeśli dzienne zapotrzebowanie Twojego organizmu wynosi 3000 kcal, to ilość potrzebnych węglowodanów wyliczamy następująco: 3000 (kcal) x 62 (proc.) : 4 (kcal) = 465 g. Analogicznie obliczamy zapotrzebowanie na tłuszcze: 3000 (kcal) x 25 (proc.) : 9 (kcal) = 83,3 g oraz białko: 3000 (kcal) x 13 (proc.) : 4 (kcal) = 97,5 g. 

Dzienne zapotrzebowanie na energię możesz obliczyć mnożąc wagę swojego ciała przez liczbę spalonych przez nie kalorii. Musisz tylko najpierw zdefiniować poziom swojej aktywności fizycznej w trzystopniowej skali (wskaźnik dla sportów aerobowych):

 

1. niska aktywność fizyczna
uprawiasz sport 1-2 razy w tygodniu:
energia = masa ciała (kg) x 30 kcal
2. średnia aktywność fizyczna
uprawiasz sport 45-60 min przez większość dni tygodnia:
energia = masa ciała (kg) x 40 kcal
3. wysoka aktywność fizyczna
uprawiasz sport 90-120 min przez większość dni tygodnia:
energia = masa ciała (kg) x 50 kcal

 

 

Przykład: jeśli ważysz 65 kilogramów i należysz do grupy średnio aktywnych, to Twoje dzienne zapotrzebowanie wynosi: 65 x 40 kcal = 2600 kcal.

Im więcej ćwiczysz, tym większe jest zapotrzebowanie Twojego organizmu na węglowodany. Bogatym źródłem węglowodanów są produkty zbożowe, makarony i ryże, a także niektóre owoce jak np. banany. Zawartość węglowodanów w wybranych produktach jest następująca:

 

Produkt Wielkość porcji Indeks glikemiczny (IG) Węglowodany (g) na porcję
Wysoki IG (od 70)
Glukoza 2 łyżeczki (10g) 99 40
Płatki kukurydziane miseczka (30g) 81 26
Razowy chleb 1 kromka (30g) 71 13
Isostar puszka 250 ml 70 18
Biały chleb 1 kromka (30g) 70 14
Umiarkowany IG (56-69)
Sacharoza 2 łyżeczki (10g) 68 10
Rodzynki 3 łyżki st. (60g) 64 44
Ryż biały 5 łyżek st. (150g) 64 36
Ziemniaki gotowane (długo przechowywane) 2 średnie (175g) 56 30
Niski IG (do 55)
Ryż brązowy 5 łyżek st. (150g) 55 33
Banan 1 szt. (120g) 52 24
Chleb żytni 1 kromka (30g) 50 12

 

Opracowanie Mirka Westphal, na podstawie: Anita Bean, Żywienie w sporcie

 

Nawodnienie

Podczas wzmożonej aktywności fizycznej liczy się nie tylko to, co jesz, ale również to, co pijesz. Sportowcom sama woda nie wystarczy. Wraz z potem tracimy bowiem również całą masę istotnych dla funkcjonowania organizmu elektrolitów oraz soli takich jak sód, potas, wapń, magnes i chlorki.

Aby odpowiednio nawodnić organizm niezbędne jest spożywanie przez sportowców napojów izotonicznych. Autentyczne napoje izotoniczne gwarantują Twojemu organizmowi nie tylko właściwe nawodnienie, ale są również bogatym źródłem węglowodanów oraz elektrolitów.  Wiele dostępnych na polskim rynku produktów sprzedawanych jako izotoniczne w istocie nimi nie jest. Są to bowiem napoje ubogie w elektrolity i witaminy, a przede wszystkim brakuje im właściwego poziomu osmolalności.

Poziom osmolalności 270-330 mOsm/kg w napoju izotonicznym pomaga utrzymać odpowiednie stężenie elektrolitów w Twojej krwi. Dzięki temu jesteś w stanie poprawić swoją wydolność nawet o około 10 proc. Sama woda ma bardzo niską osmolalność, gdyż zazwyczaj nie zawiera elektrolitów. Doskonale nawadnia, ale nie zabezpiecza sportowca przed utratą energii. Napój izotoniczny możesz pić przed, po, a nawet w trakcie ćwiczeń.

Dzienne zapotrzebowanie dorosłego człowieka na wodę mieści się w szerokich granicach od 30 do 45 ml na kilogram masy ciała. Wielkość ta zależy przede wszystkim od aktywności fizycznej, a także temperatury, wilgotności powietrza oraz rodzaju spożywanego jedzenia. Waha się zatem od 2 litrów dla osoby o masie ciała 50 kg i mało aktywnej do przynajmniej 12 litrów dla osoby o masie ciała 90 kg i bardzo aktywnej.

Osobom wykazującym się bardzo wysoką aktywnością fizyczną zalecamy od 0,5 l do 3 l napoju izotonicznego dziennie.

Agnieszka Jerzyk Mistrzynią Świata!

2

Agnieszka Jerzyk (Real 64-STO z Leszna) Mistrzynią Świata w triathlonie do lat 23!

Polka zdobyła złoto w Pekinie na dystansie olimpijskim: 1500 m pływanie, 40 km jazda rowerem i bieg na 10 km. Czas: 2 h 7 min. Finisz był niezwykle zacięty. Pani Agnieszka do ostatnich metrów walczyła z Węgierką Zsofią Kovacs, wyprzedzając ja zaledwie o sekundę.  Jerzyk musiała stoczyć ogromną walkę, ponieważ z wody wybiegła dopiero 27! Nadrobiła na rowerze i na trasę biegową wyruszyła w pierwszej trójce.

 

W krótkim wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej, Jerzyk zaznaczyła, że największe wsparcie otrzymuje ze strony rodziny. „Brat śledzi wyniki i moje starty w internecie. Jest na bieżąco, czasami nawet bardziej niż ja. Mama z kolei jest dumna, ale za każdym razem, gdy widzi mnie zmęczoną na trasie to płacze. A sama zaprowadziła mnie na basen… Tata przynosi mi na metę kwiaty. Rodzina to dla mnie ogromne wsparcie”.

 

Agnieszka Jerzyk dla Akademii Triathlonu prosto z Pekinu:

{enclose aj.mp3}

 

Agnieszka Jerzyk kończy w tym roku rywalizację w kategorii do lat 23 lat. Jak podkreśliła w rozmowie z Akademią Triathlonu, teraz najważniejszym celem są Igrzyska Olimpijskie w Londynie w 2012 roku. W tym celu trzeba walczyć o punkty w klasyfikacji międzynarodowej, bo na tej podstawie dostaje się przepustkę na Igrzyska. Za tydzień kolejny start w serii Mistrzostw Świat w Jokohamie.

Startuje 4 polskich zawodników: Marek Jaskółka, Maria Cześnik, Agnieszka Jerzyk i Paulina Kotfica.

Trzymamy kciuki!

Warszawa biega!

4

Niedzielne przedpołudnie, pogoda pięka – idę biegać – pomyślałem. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Pierwsze metry po kabackich uliczkach w kierunku lasu dosyć standardowe. Mijam blok, zakręt w prawo, mijam blok, zakręt w prawo i już jestem na drodze prowadzącej do Powsina.

 

Na pierwszym kilometrze minąłem co najmniej 20 biegaczy (i biegaczek:) ), na drugim jeszcze więcej. Później totalny obłęd – Warszawa biega! Całe szczęście, że biegłem i ja, bo inaczej chyba by mi było nieswojo spacerować gdy inni upajają się biegowymi endorfinami.

 

Najlepszy w tym wszystkim jest jednak fakt, że po drodze minąłem przynajmniej 20 biegnących, uśmiechniętych! kobiet. Panowie – jak któryś z was nie ma jeszcze swojej drugiej połówki to stwierdzenie 'biegnij do lasu po kobietę’ nie powinno brzmieć dla was głupio. Dziewczyny – wysportowanych chłopaków jest w lesie jeszcze więcej 🙂

Andrea Hewitt najszybsza w finale

0

Andrea Hewitt wygrała dzisiejszy finał Mistrzostw Świata, który odbył się w Bejing. Zwycięstwo dało jej drugie miejsce w klasyfikacji generalnej. Zaraz za nią na mecie zjawiła się Helen Jenkins, która zdobyła Mistrzostwo Świata wygrywając tym samym całą serię Dextro Energy Triathlon. To już drugi taki tytuł Helen, która wcześniej wygrała te zawody w 2008 roku.

 

Po raz pierwszy na podium stanęła Melanie Annaheim, która wygrała w zaciętej walce z Lisą Norden, Laurą Benett oraz Kate Mcllroy.

Nowości Reynoldsa

0

Firma Reynolds rozszerza swój asortyment kół rowerowych o nowe pozycje dla triathlonistów i zawodników specjalizujących się w jeździe na czas. Nowe koła o nazwie „eigthy one” zbudowane będą z karbonowej obręczy o 81 milimetrowej szerokości w wersji na szytkę (waga 1798 g) i oponę (waga 1596 g). Mają być wprowadzone do sprzedaży pod koniec roku 2011.

 

kolo reynolds 

Źródło: www.reynoldscycling.com