Praktyka względności :)

Czas do pierwszych zawodów tri (Sieraków) szybko upływa, czas spędzany na treningach proporcjonalnie rośnie, czyli wszystko tak, jak powinno być. Ale wczoraj przekonałem się, że czas nie zawsze zachowuje się zgodnie z oczekiwaniami. W planie był rower, 2 godziny. Czyli 1 godzina w tę, a 2 godzina z powrotem. Jechało się super! Prędkość, jak na moje więcej niż skromne umiejętności i doświadczenie kolarskie bardzo dobra. Bez większego wysiłku 30 km/h, 33 km/h. Nooo jestem naprawdę niezły! Jak pocisnąłem to dało radę i powyżej 35 km/h, w porywach nawet 40 km/h. No właśnie – w porywach. Jak zawróciłem i zacząłem jechać z powrotem, to okazało się, że moja wspaniała dyspozycja kolarska była wiatrem podszyta i z wiatrem przeminęła. Wiatr niestety nie przeminął i jazda w drugą stronę okazała się niezłą mordęgą, a druga godzina, zamiast tradycyjnych 60 minut miała ich 83. Nie tylko w teorii, ale także (a może zwłaszcza) w praktyce wszystko okazuje się być względne – i dyspozycja kolarska, i nawet liczba minut w godzinie 🙂 Próbowałem walczyć pod wiatr wykładając się w pozycji aero na lemondce, ale rower (szosowy) robił się wtedy dość nerwowy, co powodowało, że także ja robiłem się nerwowy i szybko odpuszczałem zyski na aerodynamice na rzecz większej stabilności. To w ogóle trochę paradoks. Rower jest ustawiony pod pozycję aero, całkiem wygodnie się w niej leży i efektywnie pedałuje, ale w praktyce, przez większą część czasu treningów i tak trzymam kierownicę w górnym chwycie, ze względu na kiepską jakość dróg i konieczność ciągłego manewrowania.

 

Pod wieczór jeszcze 2 godziny biegu z narastającą prędkością, które udało się jakoś upchać w grafik tylko dlatego, że żona skróciła swój trening biegowy. Opóźnienie na rowerze spowodowało kaskadę innych przesunięć i bez tego nie zdążyłbym zrobić treningu biegowego przed zapadnięciem ciemności (a na mojej wsi z oświetleniem kiepsko). Po zmaganiach kolarskich bieg był dosyć bolesnym doświadczeniem, a prędkość nie chciała narastać aż tak bardzo, jak ja chciałem, żeby narastała. W każdym razie wg zegarka, bo moje zmęczenie narastało jak najbardziej. Czyli tempo biegu też jest mocno względne. Bezwzględne okazało się za to zmęczenie mięśni po tej sesji – mięśnie dolnej partii brzucha tak mnie bolały (i bolą dzisiaj dalej), że wzbudziłem u żony poważne zaniepokojenie swoim stękaniem i jęczeniem, nie mogąc ułożyć się wygodnie do snu. A jak dzisiaj rano żona zobaczyła, że znowu oblekam się w rowerowe, obcisłe ciuszki (bo to warto mieć styl) i pakuję plecak na pływalnię, to zrobiła naprawdę przerażoną minę 🙂

Powiązane Artykuły

9 KOMENTARZE

  1. Niestety Piotrze masz rację co do wiatru w Gdyni… Chociaż raz wybrałem się na surfing na zatok i przez tydzień była totalna flauta … Teraz zastanawiam się czy Gdynia to dobry pomysł na debiut…. z pewnością jakiś bardziej kameralny Tri byłby lepszy…. A tutaj od razu na głęboką wodę… 🙂

  2. Arek – w Gdyni nie licz, że nie bedzie wiatru. Tutaj wieje codziennie! Akurat jestem ok. 60km na zachód od 3city i ok. 25km od plazy i dziś daje tak, ze ho ho. Wczoraj koledzy kolarze nawet bali się wyjechać na trasę, ponieważ w mieście ich cofało pod wiatr. Jedynym pocieszeniem jest to, ze zawody będą wśród zabudowań więc lekka ochrona przed wiatrem będzie.

  3. Ja za to dzisiaj na odwrót – w jedną stronę się męczyłem, a w drugą – zajechałem pod dom 10 minut za wcześnie 🙂 W niedzielę wiało ze wschodu, a dzisiaj z zachodu. Aha, gwoli sprostowania – 1/2 IM w Poznaniu mam na początku, a nie pod koniec sierpnia, oczywiście,

  4. Haha..! Wczoraj przeżyłem ,, powtórkę z rozrywki’… Dokładnie tak jak Ty pomykałem pierwsze 20 km i zastanawiałem się z której strony wieje… Trening miał być lekki a tu bez trudu 30-35 km/h! Dobra jest, myślę sobie w trzech godzinach jak nic zmieszczę się w 1/2 IM… Do momentu do póki nie musiałem zmienić kierunku jazdy…. No i zaczęło się! Masakra! Mam nadzieję, że w Gdyni nie będzie tak wiało… 🙂

  5. Dziuku, głównym startem w tym roku ma być 1/2 IM pod koniec sierpnia w Poznaniu. Żona bieganiem zaraziła się ode mnie, na rowerze też trochę jeździ. Ale gdyby złapała pełnego wirusa tri, to… ciekawe kto by się wtedy zajął dzieckiem? 🙂

  6. Nie zamocno planujesz weekendy? 2 godziny BNP po rowerze to całkiem sporo jak na planowane 1/4 IM. Fajnie, że masz biegającą żonę – ja swoją na razie na basen namówiłem.

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.

Śledź nas

18,455FaniLubię
2,391ObserwującyObserwuj
434SubskrybującySubskrybuj

Najpopularniejsze