Michał Kostro zakochał się w triathlonie od pierwszego wejrzenia. Już za kilka dni wystąpi w MŚ w aquabike w Abu Dhabi. Sam twierdzi, że chyba nie jest jeszcze gotowy na to wyzwanie, ale zrobi wszystko, żeby znaleźć się w strefie medalowej.
ZOBACZ TEŻ: Magdalena Biskupska: „Jeszcze wrócę do Kony – teraz czas na ultratriathlon”
Akademia Triathlonu: Czym zajmujesz się zawodowo i jak godzisz pracę z treningami?
Michał Kostro: Jestem ortopedą, tak więc można powiedzieć, że na co dzień mam okazję obserwować skutki uprawiania sportu. Jak niemal każdy zawodnik AG, muszę żonglować grafikiem swoich zajęć w ten sposób, żeby mieć czas na pracę i na treningi. Gdy planuję dzień wolny od ćwiczeń, wtedy idę na dyżur do szpitala. Ciężko nazwać to właściwą regeneracją, bo ciągle coś robię. Czasami od 8 do 15 nie zdążę nic zjeść, bo jest tyle pracy, ale przynajmniej w ten dzień nie muszę trenować. W każdym innym dniu staram się tak wszystko ułożyć, żeby po powrocie do domu móc pójść na trening.
AT: Ze wszystkich hobby, którymi się zajmujesz, m.in. muzyka, sporty zimowe i letnie, które jest Ci najbliższe? Gdzie w tym wszystkim jest triathlon?
MK: Rzeczywiście mam sporo hobby. Jednak w ostatnim czasie bardzo dużo czasu zajmuje mi triathlon, a reszta moich zainteresowań sportowych i nie tylko sportowych zeszła na dalszy plan. Troszkę żałuję, że odbywa się to kosztem muzyki, która do tej pory odgrywała w moim życiu dużą rolę [Michał gra na gitarze basowej – przyp. red].
AT: W 2016 roku po raz pierwszy widziałeś triathlon na żywo. Jak sam mówisz, już wtedy czułeś, że będziesz to robił. W jakich okolicznościach zetknąłeś się z tym sportem i co Cię w nim urzekło?
MK: Zaczęło się od mojego trenera piłki nożnej. Któregoś dnia zapytał mnie, czy chcę być wolontariuszem na zawodach w Białymstoku. Wtedy nie wiedziałem, czym jest triathlon, ale zgodziłem się. Poszedłem pomagać przy tych zawodach i z miejsca zakochałem się w tym sporcie. W tamtym czasie ogromne wrażenie wywarły na mnie rowery. W jednej chwili posiadanie roweru czasowego stało się moim marzeniem. Swoją drogą, spełniłem je w tym roku.
ZOBACZ TEŻ: Dzika karta na mistrzostwa świata. Jakub Sawiełajc o starcie w Abu Dhabi
Wyświetl ten post na Instagramie
AT: Jak wyglądały Twoje pierwsze przygotowania do startu w 2017 roku. Skąd wiedziałeś, jak się za to zabrać?
MK: Przygotowywałem się sam. Wiedzę czerpałem z tego, co przeczytałem i co zobaczyłem na YouTubie. Przez pierwszy rok czy nawet dwa lata nie wiedziałem zbyt wiele o tym sporcie. Była to czysta rekreacja, jedna z form spędzania wolnego czasu. Wystarczyło mieć jakiś rower i jakieś buty i można było startować. Wychodziło mi to raz lepiej, raz gorzej. Ten stan, kiedy byłem swoim trenerem, utrzymywał się przez kilka lat.
AT: Debiutowałeś w sprincie, za chwilę spróbowałeś olimpijki, a potem całkowicie skupiłeś się na dystansie 1/8. Bardzo szybko rzuciłeś się na głęboką wodę. Sparzyłeś się na tym dłuższym dystansie?
MK: Dopiero po tym starcie poczułem, co to znaczy pokonać dystans olimpijski… Nie ukrywam, że trochę wtedy mnie to przerosło. Po wszystkim zdecydowałem, że póki jestem młody, to zostanę przy 1/8.
AT: Kiedy rozpocząłeś współpracę z trenerem? Jaki cel przyświecał Ci przy tym?
MK: Współpracę z trenerem od pływania zacząłem po drugim starcie. O ile dobrze pamiętam, było to w 2018 roku. Na tamtą chwilę zależało mi na tym, żeby móc pokonać pływanie z dystansu olimpijskiego [1500 m – przyp. red.]. Uczyłem się pływać w szkole podstawowej, ale nie potrafiłem tego robić na tyle dobrze, żeby poradzić sobie z tym dystansem. To się zmieniło. Mijał czas, a ja byłem coraz lepszy w pływaniu, coraz lepiej się czułem. Niestety wyraźna poprawa dotyczyła jedynie tej dyscypliny, a jeszcze został rower i bieganie. Z tym było znacznie gorzej.
AT: Jak czujesz się teraz w pozostałych dyscyplinach?
MK: Bez wątpienia pływanie jest moją najmocniejszą stroną. Pewnie dlatego, że mam dobrego trenera i regularnie ćwiczę, z czego bardzo się cieszę. Jeśli chodzi o pozostałe dyscypliny, to wcześniej niestety trochę je zaniedbywałem. Brałem udział w grupowych treningach biegowych u mnie w Białymstoku, ewentualnie sam jeszcze czasami biegałem. Jeśli chodzi o rower, to niestety trenowałem głównie na Zwifcie i również w grupie na ustawkach rowerowych. Na szczęście wszystko się zmieniło, od kiedy rozpocząłem współpracę z Maciejem Bodnarem.
AT: W Suszu zająłeś 2. miejsce na MP w aquathlonie. To dało Ci slota na ME w Bilbao. Jak wspominasz swój pierwszy międzynarodowy start?
MK: Trzeba zaznaczyć, że dopisało mi szczęście, bo tego slota zdobyłem z rolling downu. W Hiszpanii ukończyłem wyścig na 12. miejscu – to było gdzieś w połowie stawki. Po pierwsze byłem bardzo szczęśliwy, że mogłem tam wystartować, a po drugie wynik, który osiągnąłem, dał mi wiele satysfakcji. To był mój pierwszy start na arenie międzynarodowej. Wspominam go bardzo dobrze.
ZOBACZ TEŻ: Agnieszka Kropiewnicka: „Jesteśmy amatorami. Największą nagrodą są przeżyte emocje”
Wyświetl ten post na Instagramie
AT: Przed Tobą drugi start międzynarodowy. Patrząc na rangę tego wydarzenia, chyba jeszcze ważniejszy. Po zdobyciu nominacji do MŚ w aquabike w Abu Dhabi stwierdziłeś, że na pewno nie jesteś gotowy na zawody tej rangi. Dlaczego tak twierdzisz?
MK: Zacznę od tego, że aquabike pojawił się u mnie przez przypadek. Zainteresowałem się tą pochodną triathlonu, gdy miałem kontuzję, która uniemożliwiała mi bieganie. Wtedy zobaczyłem, że w Białymstoku będą w zawody w aquabike i w nich wystartowałem. W tym przypadku ze slotem również dopisało mi szczęście, bo byłem jedyną osobą w swojej kategorii wiekowej.
Czuję, że nie jestem w pełni gotowy przez rower, który zaniedbywałem. Wraz z Maćkiem mocno skupiamy się teraz na tej dyscyplinie, jednak przede mną jeszcze wiele pracy. Poza tym dla mnie ciągle szokiem jest to, że będę startował w mistrzostwach świata. Ranga tych zawodów – ja na mistrzostwach świata? – jest dla mnie odrobinę przytłaczająca.
AT: Twoimi rywalami będzie dwóch Brytyjczyków, Australijczyk i Brazylijczyk. Wydaje się, że strefa medalowa jest na wyciągnięcie ręki – trzeba pokonać „tylko” dwóch rywali. Na ile jest to realna sprawa? Mocni są ci zawodnicy?
MK: Oczywiście zrobiłem research. W przypadku dwóch rywali z dalekich krajów nie mam dostępu do ich wyników, tak więc ciężko cokolwiek powiedzieć. Za to pewne jest to, że ci Brytyjczycy są mocni.
AT: Czyli idziesz po brąz?
MK: Wydaje się, że jedyne, na co mogę liczyć, to medal w tym kolorze. Będę celował w to, żeby znaleźć się na podium.
AT: Do tej pory w Twoich startach dominowały wyścigi na dystansie 1/8. Jak będzie wyglądał Twój przyszły sezon? Na które dystanse i które sporty będziesz chciał postawić?
MK: Moje plany na przyszły sezon zależeć będą od tego, jak wyjdzie mój start w mistrzostwach świata. Po powrocie zobaczę, którymi dystansami będę chciał się zająć. Raczej zamierzam skupić się na triathlonie, bo te pochodne były tylko odskocznią na czas leczenia kontuzji. Uporałem się już z problemami zdrowotnymi, tak więc czas wrócić do głównej dyscypliny.
Dziękujemy za rozmowę.