„Pokłosie błędnych decyzji”. Wilkowiecki zmienia plany startowe 

0

Po DNF w zawodach IRONMAN Teksas, w kolejnym wyścigu w St. George Robert Wilkowiecki zajął 10. miejsce. Chociaż udało mu się zdobyć slot na mistrzostwa świata, przyznaje, że start w St. George był „wymęczony”. 

ZOBACZ TEŻ: IM 70.3 St. George: dominacja Longa, „Wilku” ze slotem na mistrzostwa świata!

Wilku dalej w grze 

Początek sezonu startowego 2024 nie zaczął się po myśli Roberta Wilkowieckiego. Podczas pierwszych zawodów IRONMAN Teksas (w których w ubiegłym roku zajął 2. miejsce) zszedł z trasy, a przy jego nazwisku pojawiło się DNF. 

Próbowałem powalczyć, ale niestety było coraz gorzej. Nie jest to najprzyjemniejsze, ale w kontekście dalszej części sezonu i tego, że startuję w St. George, mam nadzieję się odbudować do tego startu. Taki jest sport, który daje kolejne lekcje – tłumaczył po starcie w Teksasie.

Kilka dni później, zgodnie z zapowiedziami Wilkowiecki stanął na starcie mistrzostw Ameryki Północnej IRONMAN 70.3 St. George. W drugim wyścigu sezonu zajął 10. miejsce i wywalczył slota na mistrzostwa świata w Taupo i jak sam podkreślił, dalej pozostaje w grze jeśli chodzi o Ironman Pro Series. 

Błędne decyzje, choroba i wymęczony start

Mimo miejsca w TOP10 i kwalifikacji na mistrzostwa świata Wilkowiecki przyznał po zawodach, że start był „nie do końca udany i wymęczony”. Jego średnia dyspozycja była: „pokłosiem złych decyzji”. Triathlonista kilka dni po zawodach IRONMAN w Teksasie zachorował, a przed St. George musiał walczyć z czasem, aby na linii startu stanąć: „chociaż wystarczająco gotowym do ścigania”. 

Wilku przyznał również, że z perspektywy czasu cieszy się, że nie dokończył wyścigu w Teksasie, bo prawdopodobnie kosztowałoby go to zbyt wiele zdrowia i w St. George na pewno nie byłby w stanie nic zrobić. 

Średnio udany start, ale takie jest życie. Taki jest sport. Uczy nas wiele. Mam wokół siebie bardzo dobry team, któremu zawsze dziękuję za wsparcie, za dobrą radę. Często ta decyzja należy ostatecznie właśnie do mnie i czasami zbyt ryzykowanie staram się do tego podejść. Nie chcę zwalać na brak szczęścia, bo czasami oczywiście tak może być. Tym razem raczej tak nie było. Także nawet ta choroba to raczej po prostu pokłosie pewnych błędnych, moich decyzji i muszę z tym dealować – mówił po starcie. 

Jak podsumował Wilkowiecki, sport i życie sportowca nie zawsze jest cukierkowe, chociaż czerpie z niego garściami. Wkrótce triathlonista poinformuje o dalszych planach na sezon 2024, które „ulegną małym zmianom”. 

Danielle Lewis i Patrick Lange liderami PRO Series

0

IRONMAN Pro Series dopiero się rozpoczęło. Pierwsze wyniki pokazują jednak, kto może w tym sezonie walczyć o zwycięstwo w obu klasyfikacjach. Pośród kobiet lideruje mniej znana profesjonalistka Danielle Lewis.

Pierwszy sezon IRONMAN Pro Series to łącznie 20 wyścigów, pośród których są między innymi mistrzostwa świata na pełnym dystansie w Nicei i Konie. Po trzech pierwszych wyścigach widać już, kto zamierza walczyć o czołowe miejsca. Pośród kobiet zaskakującą liderkę jest Amerykanka Danielle Lewis.

Trzy starty na początek sezonu

Początek rywalizacji wygląda obiecująco dla Amerykanki Danielle Lewis. Profesjonalistka zajęła najpierw 5. miejsce na połówce w Oceanside. Następnie uplasowała się na 9. miejscu na pełnym dystansie w Teksasie. W poprzedni weekend zajęła 6. miejsce w St. George. Daje jej to 1. miejsce, ale na razie jako jedyna z czołówki ma na koncie właśnie aż trzy wyścigi. W łącznej klasyfikacji będzie liczyło się pięć najlepszych rezultatów.

Sam Long wysoko w kolejnej klasyfikacji

Przed sezonem Patrick Lange zapowiadał walkę o Konę i wysoką pozycję w Pro Series. Teraz realizuje ten plan. Mistrz świata ma aktualnie 6.519 punktów, które zdobył za 2. miejsce w Teksasie i 17. w Oceanside. Na 2. i 3. miejscu Matt Hanson oraz Chris Leiferman.

Po 2. miejscu w Oceanside i zwycięstwie w St.George bardzo wysoko (6. miejsce) jest Sam Long. Zawodnik jest zakontraktowany przez T100, a więc trudno spodziewać się, aby walczył o wysokie pozycje w obu klasyfikacjach, szczególnie mając na uwadzę, że Pro Series faworyzuje zawodników pełnego dystansu.

Na 17. miejscu jest Tomasz Szala (3.699 pkt). Piotr Ławicki zajmuje 28. miejsce (2.657 pkt), a Robert Wilkowiecki jest 55. i ma 1.562 pkt.

Jak działa Pro Series?

IRONMAN Pro Series to cykl, w którym zawodnicy i zawodniczki otrzymują odpowiednio 2.500 punktów (połówka) lub 5.000 punktów (pełny dystans) za zwycięstwo. Liczba punktów kolejnych zawodników zależna jest od straty czasowej do zwycięzcy. Przykładowo, jeśli zawodnik straci 120 sekund, otrzyma 4.880 punktów (pełny dystans). Każda sekunda to 1 punkt mniej.

Lepiej punktowane są mistrzostwa świata – odpowiednio 6.000 punktów (Kona i Nicea) oraz 3.000 punktów (Taupo – połówka). Do łącznej klasyfikacji zalicza się pięć najlepszych wyścigów, przy czym mogą to być maksymalnie trzy wyścigi na pełnym dystansie.

Mistrzem i mistrzynią zostaną zawodnicy z największą liczbą punktów pod koniec sezonu. Otrzymają po 200.000$. Łączna wartość nagród dla wszystkich zawodników i zawodniczek wynosi 1.700.000$. Więcej informacji w tym miejscu.

Alicja Pyszka-Bazan i Filip Szymonik czołowymi zawodnikami Open IM Venice-Jesolo 70.3!

2

Bardzo dobre wyniki osiągnęli w ten weekend Polacy, którzy startowali w popularnych zawodach IRONMAN Venice-Jesolo. Alicja Pyszka-Bazan została najlepszą zawodniczką Open. Filip Szymonik wygrał swoją kategorię, notując jeden z najlepszych czasów wszystkich zawodników.

ZOBACZ TEŻ: Triathlonistka z duszą surferki. Ela Goler o sztuce odpuszczania 

W poprzedni weekend zawody IRONMAN odbywały się w kilku miejscach na świecie. Jednym z nich była rywalizacja w ramach połówki na Riwierze Weneckiej (bez zawodników PRO), gdzie startowali age-grouperzy z Polski. Alicja-Pyszka Bazan, Filip-Szymonik i Kamil Duplicki wygrali w swoich kategoriach!

Pyszka-Bazan najlepsza w Open

Trzeci raz w Venice-Jesolo startowała Alicja Pyszka-Bazan. Zawodniczka rozpoczęła od najlepszego pływania pośród wszystkich uczestniczek (26:03). Na rowerze czas 2:21:23 dawał jej pewne prowadzenie w kategorii K30-34. Zawodniczka pobiegła półmaraton w czasie 1:25:48 (również najlepiej pośród wszystkich zawodniczek) i na mecie zameldowała się w czasie 4:18:50, notując sporą przewagę nad rywalkami.

Wygrywam IM 70.3 Jesolo Open kobiet. Czas 4:18:50 to mój najszybszy czas ze wszystkich trzech startów w tym miejscu – napisała Pyszka-Bazan.

Źródło: Jacek Bazan – Instagram.

TOP5 zawodniczek OPEN IRONMAN Venice-Jesolo 70.3:

  1. Alicja Pyszka-Bazan – 4:18:50
  2. Eve Sealy – 4:24:00
  3. Berber Kramer – 4:26:30
  4. Maria Paulin – 4:27:59
  5. Venla Koivula – 4:28:16

Świetny Filip Szymonik

Zadowolony ze swojego startu jest również Filip Szymonik. Zawody w Jesolo zakończył w czasie 3:53:07. Był najlepszy pośród wszystkich zawodników w kategorii M30-34 (miał ponad 5 minut przewagi nad kolejnym rywalem).

Nie zabrakło mu też wiele do zwycięstwa w OPEN. Szymonik zajął 2. miejsce. Szybszy był tylko Niemiec Julian Großkopf, który zawody ukończył w czasie 3:51:54.

Ze startu jestem wstępnie zadowolony. Jest sporo rzeczy do poprawy. Część już przegadaliśmy. Są pierwsze wnioski. Lecę się regenerować – podsumował zawodnik.

TOP5 zawodników OPEN IRONMAN Venice-Jesolo 70.3:

  1. Julian Großkopf – 3:51:54
  2. Filip Szymonik – 3:53:07
  3. Julian Phillip Becker – 3:56:11
  4. Tobias Bachmann – 3:58:36
  5. Alexander Milne – 3:58:48

Bardzo dobrym wynikiem może pochwalić się również Kamil Duplicki, który startował w kategorii M40-44. Wygrał rywalizację z czasem 4:10:22, wygrywając z włoskimi rywalami Michaelem Scullym i Marco Schavionem. Pełne wyniki IRONMAN 70.3 Venice-Jesolo znajdziesz w tym miejscu.

Projekt 365 Triathlon. 1000 km do końca wyzwania. Adrian Kostera: „Czuję, że już jest z górki”[Aktualizacja, 6 maja, 11:30]

1 czerwca Adrian Kostera rozpoczął wyzwanie 365 Triathlon. Ultratriathlonista chce przez rok pokonać łącznie ponad 40.000 kilometrów i tym samym ustanowić rekord świata w najdłuższym triathlonie. Czy można do niego dołączyć? Jakie są zasady?

Aktualizacja, 6 maja 2024, 11:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): ok. 6887 km/ 7.833 (trwa 341 dzień).

W niedzielę 5 maja Adrian Kostera poinformował o przekroczeniu kolejnej bariery. Do końca wyzwania Projekt 365 Triathlon zostało niecałe 1000 km biegu! Ultratriathlonista przyznał, że czuje, że „jest już bardzo z górki”. 

Planowano wyzwanie Kostery zakończy się prawdopodobnie 3 czerwca. Do tego momentu będzie musiał biegać średnio 40 km dziennie. Jak sam przyznaje, cieszy się, że ma do zrobienia „tylko” maraton, ponieważ zostaje mu dużo wolnego czasu. 

W poprzednich kilkunastu dniach wyzwania Kostera nadrabiał jednak kilometry, biegając w parku Grabiszyńskim 60, 70 a nawet 80 km dziennie po to, aby „wykorzystać miękkie ścieżki i zacieniowanie”. Ostatni etap wyzwania przeniósł się natomiast na Polanę Jakuszycką. 

Aktualizacja, 25 kwietnia 2024, 17:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): ok. 6000 km/ 7.833 (trwa 330 dzień).

Adrian Kostera przekroczył już 6 tysięcy kilometrów biegu. Oznacza to, że jego wyzwanie wchodzi w ostatnią fazę – pozostał około miesiąca do zakończenia.

Z każdym dniem czuję zbliżający się finał. Bywa lepiej, bywa gorzej. Ale najważniejsze, że dzielę tę podróż z Wami i każdy wspólny kilometr jest czystą przyjemnością. Ostatnimi dniami przebiegłem sporo więcej kilometrów i dzisiaj już poczułem zmęczenie. Na szczęście na liczniku plus 150 kilometrów – napisał zawodnik.

W najbliższym czasie Kostera odwiedzi kilka miejsc, gdzie będzie można z nim wspólnie pobiegać. Już w ten weekend zawodnik będzie kolejne kilometry pokonywał w Lubinie w Parku Jana Pawła II. Zawodnicy będą mogli się najpierw wspólnie rozgrzać, a później przebiec trochę kilometrów. Każdy, kto ukończy maraton, otrzyma pamiątkowy medal.

We wtorek, 30 kwietnia, Kostera wraz z Krzysztofem Tatarem, zapraszają na akcję wspólnego biegania z czworonogami. Imprezę zaplanowano w Parku Grabiszyńskim przy Górce Oporowskiej. Tam też Kostera spędzi na bieganiu majówkę.

Ostatni etap wyzwania rozpocznie się 3 maja. Adrian Kostera przeniesie się wtedy na Polanę Jakuszycką, gdzie już do końca, czyli 31 maja, pokonywał będzie kolejne kilometry.

Kilka dni temu Kostera odwiedził szpital, w którym wspierał dzieci będąca na oddziale psychiatrii. W późniejszym wpisie zawodnik podkreślił, że dorośli powinni być przede wszystkim obecni dla swoich dzieci. Powinni również wsłuchiwać się w ich potrzeby i zwracać uwagę na problemy.

  • Słuchać to, co mają do powiedzenia. Zauważać ich istnienie. Współodczuwać ich problemy, nawet jeżeli dla nas wydają się błahe. Spędzać czas – tak prawdziwie, a nie gdzieś pomiędzy zerknięciami w telefon. Dbać o nasze zdrowie psychiczne i pozytywne relacje w domu. Sprawiać, aby dom był był azylem bezpieczeństwa. Nie stać z góry, a uklęknąć i dostrzec świat z tego samego poziomu wzroku – napisał.

Aktualizacja, 10 kwietnia 2024, 11:45

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): ok. 5087 km/ 7.833 (trwa 315 dzień).

Adrian Kostera przekroczył kolejną granicę swojego wyzwania – za sobą ma już ponad 5000 km etapu biegowego. W jednym z ostatnich wpisów poinformował, że zaczyna wdrażać plan treningowy do zawodów 10x Ironman, w których ma zamiar wystartować we wrześniu tego roku we Włoszech. 

W ramach przygotowań Kostera zwiększył tempo swoich biegów. Jak przyznaje, każdego dnia pierwsze 12 z 55 km przebiega w tempie 4:30-5:00, a nawet zaczyna wplatać sprinty. 

Mieliśmy w sobotę sprinty. 100 metrów po 2:14/km i to z niezwykłą lekkością pokazuje, że będzie dobrze.A na dodatek wczoraj szarpnąłem się na KOM i jedną pętlę 2,25 km przeleciałem po 3:40/km. Na pewno poprawiła się technika biegu. Zacząłem biegać lądując na przedniej części stopy. Kolana mam mięciutkie jak sprężynki. Nie czuję zmęczenia a jedynie tętno dochodzi do 186 i to mnie blokuje. No i mamy 5000 km. W tym tygodniu pierwsze 15 km po 4:45-5:00 – napisał w mediach społecznościowych. 

Oprócz własnych treningów, zgodnie z ideą wyzwania Projekt 365 Triathlon, Kostera aktywizuje i zachęca do sportu inne osoby. Triathlonista od jakiegoś czasu część swojego wyzwania realizuje w murach aresztu śledczego, gdzie jako gość rozmawia i biega z aresztowanymi. Wspólnie pokonują kilometry dookoła specjalnie wyznaczonej taśmą trasy.

Wszystkie przemyślenia i przygody Kostery zostaną również prawdopodobnie uwiecznione przez niego samego. Triathlonista zapowiedział bowiem wydanie książki. 

Wiecie, że tak bardzo mnie dopingujecie abym dotrwał do końca. I ja na pewno nie przestanę biegać do końca maja. Ale jednocześnie coś Wam powiem – gdybym dzisiaj jeszcze raz obudził się 31.05 rok temu. To nie wskoczył bym do tej wody. Nie rozpocząłbym wyzwania w taki sposób. Odpalił bym auto. Pojechał do domu. I zaczął je po ciuchu jak zawsze w formule w 100% otwartej dla ludzi. Ale zacząłem, a teraz po prostu dokończę. Niedługo wszystko Wam opisze w książce – zapowiedział. 

We wtorek 9 kwietnia Kostera zaskoczył również nieco swoich odbiorców. Zdjęcie profilowe i zdjęcie w tle na Facebooku zamienił na czarną grafikę. Chwilę później opublikował niejednoznaczny post, rzekomo nienawiązujący do jego wyzwania, który później zniknął z mediów społecznościowych. Triathlonista kontynuuje jednak swój projekt, ponieważ kilka godzin później wstawił filmik z podsumowaniem kolejnego dnia. 

Aktualizacja, 28 marca  2024, 18:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): ok. 4311 km/ 7.833 (trwa 301 dzień).

Adrian Kostera zbliża się wielkimi krokami ostatniej części swojego wyzwania. Przebiegł już ponad 4.000 kilometrów. Oznacza to, że przekroczył połowę biegu. Niedawno Kostera napisał kilka statystycznych informacji o wyzwaniu. Spalił już łącznie ponad 2.000.000 kalorii, pokonał 340 maratonów. Musiał też zmienić buty biegowe.

Każdego dnia dołączacie i to jest super motywujące. Najbardziej cieczy każdy, kto przebiegnie ze mną swój pierwszy maraton. Każdego dnia w weekendy teraz około 10 osób zdobywa swoje za maraton. Mnie biega się naprawdę bardzo fajnie teraz.
Na liczniku 340 maratonów.

Zawodnik został niedawno zaproszony na półmaraton w Sobótce. Była to jedna z wielu imprez, w których uczestniczył. Kostera napisał później, że takie zaproszenia traktuje jako formę służby wobec osób, które go śledzą i wspierają.

Mój warunek, będę mógł wręczać medale na mecie. Nie ma piękniejszego momentu jak możliwość pogratulowania każdemu osobiście w tym pięknym komencie na linii mety. Obserwować to, że nie zależnie czy ktoś wbiega na metę po godzinie, czy dwóch i pół to na jego twarzy maluje się to samo zmęczenie wymieszane z radością – napisał.

Kostera przyznał też w jednym ze wpisów, że bieganie stało się rutynowe i jego dni wyglądają czasem podobnie: śpi, biegnie, pracuje ze swoimi zawodnikami i znów śpi. Problemy pojawiają się, kiedyś śpi za mało czasu.

Czasami nie śpię wystarczająco i wtedy jest trudniej. Czasami nie chce mi się jeść i też jest trudniej. Super jest to, że w parku dołącza masa ludzi każdego dnia i szczególnie w weekendy biegniecie za mną jak za prawdziwym Forestem. Do tego rozdaje po 10 medali za przebiegnięcie maratonu i dla większości z Was jest to pierwszy maraton.

Przypomnijmy, że Kostera biegnie codziennie 55 kilometrów. Można dołączyć do niego w każdej chwili w tygodniu, ale biega o nieregularnych godzinach, a więc warto się najpierw zapytać. Na weekendowe bieganie zapiszesz się natomiast w tym miejscu.

Aktualizacja, 14 marca  2024, 12:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): ok. 3572 km/ 7.833 (trwa 288 dzień).

Adrian Kostera pokonuje kolejne kilometry. W bardzo szybkim tempie zbliża się do połowy części biegowej, a coraz bliżej jest również zakończenie całego wyzwania. Przypomnijmy, że zawodnik rozpoczął całość 1 czerwca zeszłego roku. Zostały więc nieco ponad 2 miesiące!

Kostera inspiruje sporo osób do tego, biegały wspólnie z nim. Parę dni temu pisał, że w ostatnim czasie czuje się bardzo dobrze i praktycznie nie czuje bólu.

Zdarzały się też dni, gdzie biegłem relatywnie szybko i na przykład dzisiaj biegliśmy maraton w pięć godzin, wliczając w to już wszystkie możliwe przerwy na jedzenie, toalety, i marsze – napisał.

fot. Adrian Kostera – Instagram.

Zawodnik dodał, że często bardzo pomocne jest towarzystwo innych biegaczy. Wyjaśnił też, że można do niego dołączyć właściwie w dowolnym momencie. Zdecydowanie prościej jest w weekend (można zapisać się tutaj lub na miejscu), ale można też w tygodniu, z tym że podczas tego biegania zwykle godziny są nieregularne między innymi ze względu na różne zobowiązania zawodnika lub np. odpoczynek.

Zacznijmy od tego, że w opisach moich profilów w social mediach znajdziecie linki do zapisów. Najczęściej biegam w weekendy od 9 do około 15. Większość kilometrów na raz. W weekendy można się właśnie zapisać. Jeśli się nie zapiszecie przez tę stronę, możecie też wpaść. Biuro zawodów jest w Parku Grabiszyńskim przy schodach. W tygodniu biegam w różnych porach. Czasem prędzej, czasem później. Dobrze jest napisać dzień wcześniej, w jakich godzinach będę biegał. W tygodniu nie trzeba się nigdzie zapisywać. Po prostu można dowiedzieć się, gdzie i o której będę, a potem podbić.

Zawodnik dodał, że nie ma nawet obowiązku wpłaty za bieg, ale opłaty idą na cele fundacji Potrafię Pomóc i wsparcie świetlicy Tacy Sami. Dodatkowo każda osoba, która przebiegnie z Kosterą maraton, otrzyma medal pamiątkowy.

Aktualizacja, 4 marca  2024, 10:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): ok. 2800 km/ 7.833 (trwa 278 dzień).

Wraz z początkiem marca zmieniła się lokalizacja biegowego etapu Projektu 365 Triathlon. Adrian Kostera przeniósł się ze Świdnicy, w której biegał dotychczas do stolicy Dolnego Śląska – Wrocławia. W każdą środę, sobotę i niedzielę triathlonista będzie biegał w Parku Grabiszyńskim, a w pozostałe dni „obok domu, na trasie rowerowej w Ksiegienicach”. 

Niezmienne pozostaje natomiast zapotrzebowanie kaloryczne triathlonisty. Jak wygląda dieta zawodnika, który codziennie pokonuje 55 km biegu? Adrian Kostera podzielił się swoim dziennym menu.

Jak sam przyznał, dni w wyzwaniu 365 Triathlon mijają mu coraz przyjemniej, ale żeby tak było, kluczowe jest zapewnienie odpowiedniej diety. Podczas wyzwania Kostera pierwszy raz w życiu wdrożył również suplementację. 

Na śniadanie jem zwykle jajecznicę (8 jaj), dwa jogurty, sałatkę pomidory i mozarella, oraz płatki owsiane z orzechami i nasionami.  Podczas biegu jem osiem czekolad i 10 żeli. Niezbędne są także elektrolity w tabletkach. Piję zwykle 4-5 litrów wody. Do tego zupka i luchbox.  Po skończonym dniu idę na obiad. Jest zawsze zupa. Tłusty rosół z kaczki lub żurek. I do tego dnia główne najczęściej pomijam część węglowodanów jak makaron, ryż i ziemniaki. Tego się najadłem w ciągu dnia. Obiad to ryba lub mięso, około 800 gram, i cały talerz warzyw.  Później przed spaniem jak zdarzę to idę jeszcze na naleśniki. A w nocy jak śpię to podjadam galaretki, lub zapycham się mieszanką studencką. Piję około pięć kaw dziennie i niektóre tak jak lubię nieco wzbogacone, jednak najlepsze kawy to irlandzkie kawy […] W ciągu dnia witaminy D3, K2, oraz minerały żelazo, potas, magnez. Do tego kompleks witamin i minerałów taki ogólny – napisał w poście. 

Aktualizacja, 20 lutego 2024, 10:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️):  2140 km/ 7.833 (trwa 265 dzień).

Początek lutego nie był prosty dla Adriana Kostery. Zawodnik przyznał, że mierzy się z kilkoma problemami fizycznymi. Oprócz tego nieumyślne przyjęcie ketonalu postawiło jego wyzwanie pod znakiem zapytania. 

Kilka dni temu triathlonista podzielił się jednak dobrymi informacjami. Jak sam napisał: „biega się ponownie miło i przyjemnie”, a etap biegowy wyzwania zlatuje mu: „równo, stabilnie i całkiem szybko”.

W dobrej atmosferze triathlonista przekroczył kolejną granicę. W niedzielę, w trakcie 263. dnia Projektu 365 Triathlon pokonał 2000 km. 

Jest już dobrze. Pokonuje najczęściej nieco ponad 60 km. Gdyby nie ból w pośladku, który utrzymuje się od kilkunastu dni to najczęściej nic nie dolega. Dni mijają raczej szybko. Największe zmartwienie teraz to ciągły brak czasu. Jeszcze trzy i pół miesiąca. Brzmi lepiej jak … jeszcze 5800 kilometrów – napisał w poście. 

Kostera przyznał również, że jego organizm przyzwyczaił się do pokonywanych dystansów. Początkowo było to dla niego trudne. Z każdym kolejnym kilometrem poczucie zmęczenia i ciężkości nóg narastało. Po pokonaniu maratonu tempo biegu spadało, a triathlonista musiał łączyć bieg z marszami. Po kilku tygodniach nie ma już różnicy między pierwszym a ostatnim kilometrem. 

Nie narasta ani zmęczenie, ani odczucie ciężkości nóg. Do tego tempo przez cały bieg jest pomiędzy 6:10-6:40/km – wyjaśnia Adrian Kostera. 

Zgodnie z założeniem Kostera od 10 stycznia do 31 maja Kostera ma zamiar biegać 55 km dziennie. Do zawodnika można dołączyć każdego dnia, ponieważ jak sam podkreśla, jego wyzwanie ma na celu aktywizowanie innych. Ostatnio triathlonista zaprezentował medal, który otrzyma każdy, kto wspólnie z nim przebiegnie maraton. 

Aktualizacja, 6 lutego 2024, 10:30 

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): 1382 km/ 7.833 (trwa 252 dzień).

Kilka dni temu Adrian Kostera wrócił do wyzwania po ogłoszonej przerwie. Jak się okazało, triathlonista mierzył się ze sporymi problemami fizycznymi. Doszło też do sytuacji, która mogła przekreślić cały Projekt 356 Triathlon. 

Po powrocie do swojego wyzwania Kostera przyznał, że wolny czas był mu potrzebny i wykorzystał go bardzo dobrze, poukładał sobie w głowie i przypomniał powód, dla którego podjął się projektu. Dzień później triathlonista zamieścił w mediach społecznościowych 30-minutowy filmik będący podsumowaniem pierwszego miesiąca biegowego. 

Podzielił się również historią, która mogła przekreślić jego całe wyzwanie. Sportowiec, który jak twierdzi, na co dzień unika środków przeciwbólowych, podczas biegu poprosił swojego kolegę o dostarczenie mu paracetamolu, który leżał we wcześniej przygotowanych rzeczach triathlonisty. Na jednym z okrążeń otrzymał dwie tabletki. Wyglądem nie pasowały jednak do tych, które znał. Pomyślał, że kolega podał mu inny paracetamol, ponieważ nie mógł znaleźć wcześniej przygotowanego. Przyjął więc tabletki, które bardzo szybko przyniosły ulgę. Po zakończonym bieganiu kolega podał mu opakowanie. Okazało się, że zamiast paracetamolu Kostera przyjął ketonal. 

Sportowiec przeraził się, ponieważ był pewny, że jest on środkiem zakazanym. Przyznał, że się załamał. 

Mogłem to ukryć, mogłem nikomu nie powiedzieć, ale nie potrafiłbym tak. Wiedziałem, że będę musiał stanąć przed  Wami i powiedzieć, że w sposób nieświadomy, ale jednak z konsekwencjami, przyjąłem środek zakazany i sam rezygnuję z rekordu […] Ale nie przerwałbym wyzwania. Robię je też dla ludzi, którzy dołączają do mnie każdego dnia – tłumaczy. 

Po sprawdzaniu okazało się jednak, że ketonal nie znajduje się na liście substancji zakazanych, więc nie było problemu z kontynuowaniem wyzwania. 

Pokazało mi to, jak łatwo można popełnić naocznie. Dla mnie to też był fajny test mnie samego – skomentował.

Dzień 249. był dla Adriana Kostery sporym wyzwaniem. Podczas biegu odczuwał ból w pośladku, który przypominał „sztylet wbijany przy każdym kroku”. Kolejnego dnia triathlonista pokonał najdłuższy dystans w ciągu doby – 63.6 km. Przyznał jednak, że mierzy się ze sporymi problemami fizycznymi. 

Problemy podczas biegu – wszystko z prawej strony: najpierw czuję zmiażdżenie stóp, zapalenie mięśnia od palca dużego. Gdy mija, pojawia się skrzypienie Achillesa. Trwa tylko dwa dni i mija, zaczyna się ból kolana, z boku jak itbs. Trwa około tygodnia i mija, zaczyna się ból biodra (druga strona itbs). Mija po przerwie i zaczyna się ból w głębi pośladka. Trwa dwa dni i mija zupełnie. Teraz mocno zbita łydka i mocno tkliwe miejsce na plecach . Tak sobie zmieniam technikę przepychając problem gdzie indziej. Nie chciałbym, abyście wysnuli wniosek, że kontuzję można wybiegać. Nie można. Jedyne co można to zacisnąć zęby i dokończyć jakieś ważne dla nas zawodu jeżeli są naprawdę mega hiper ultra ważne. Ale na treningach nie warto – napisał w mediach społecznościowych. 

Po kilku dniach problemów zdrowotnych Kostera poinformował, że „zażegnał kryzysy”. Przyznał również, że jest zmęczony, ale nie jest to zmęczenie, które odczuwał, pracując fizycznie. 

Czy jestem zmęczony? Skłamał bym mówiąc, że nie. Ale z drugiej strony czy nie mniej byłem zmęczony kiedy wracałem po pracy do domu? Na pewno nie czuję się bardzo zmęczony.  Czasami coś boli. Ale podczas całego wyzwania jeszcze nie miałem takiego bólu jak ból pleców po ośmiu godzinach robienia chwastów w polu z krzyża. Nie miałem takiej niemocy jak niemożliwość zaciśnięcia dłoni po kilku dniach cięcia sekatorem twardych patyków. Nie było mi tak trudno jak w upał na szklarni. Nie było mi tak ciężko jak po szarpaniu się cały dzień z wózkami pełnymi mokrych doniczek i to z wózkami, które miały zwichrowane kółka. Nie było mi tak zimno w stopy i dłonie jak wtedy kiedy zimą trzeba było dokopać się do pękniętej rury w ziemi. Kiedy wstaję, moje stawy wydają się zesztywniałe. Ale nie tak jak po całym dniu siedzenia przy biurku – napisał w poście. 

Aktualizacja, 1 lutego 2024, 11:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): 1.156 km/ 7.833 (trwa 242 dzień).

Jeszcze kilka dni temu pisaliśmy, że Adrian Kostera przekroczył granicę 1.000 kilometrów. Teraz zawodnik ogłosił, że będzie musiał na kilka dni wstrzymać swoje wyzwanie. Kolejna część rozpocznie się już w innym miejscu – Świdnicy.

Zabawne jak piszecie: dołączę w maju, kwietniu… Fajnie, że macie tyle wiary we mnie. Ja sam nie wiem, czy dotrwam tak daleko. I nie z powodów fizycznego bólu czy zmęczenia.
Te zwykle bywają błahe w porównaniu do tego, jak mogą boleć myśli. A z takimi myślami biegnie się trudniej niż z kontuzją
– napisał.

Nieco później Kostera dodał, że oznacza to krótką, 3-dniową przerwę od wyzwania. Momentalnie jednak pojawiły się pytania o to, czy jest to zgodne z regulaminem wyzwania.

Zawodnik zacytował jednak fragment regulaminu całego wyzwania najdłuższego triathlonu, który brzmi: „Uczestnik nie może odpoczywać dłużej niż 5 dni z rzędu podczas wyzwania„.

Niestety, tak nagle, w przymusowy sposób, kończę bieganie na bieżni w Polkowicach. Te ostatnie 3 dni zrobię sobie małą przerwę. Z doktorami, fizjoterapeutami, nie można się kłócić. Potrzebuję krótkiej przerwy i wracamy w sobotę w Świdnicy. Dziękuję Polkowicom za ten piękny czas i 1.150 km na bieżni. Byliście wspaniali – powiedział Kostera.

W sobotę Kostera pojawi się w Świdnicy. Część biegowa przenosi się do Parku Centralnego, a długość pętli wynosiła będzie około 1 kilometra. W Świdnicy zawodnik będzie biegał do 3 marca. Zapisy w tym miejscu.

Aktualizacja, 30 stycznia 2024, 12:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): 1.100 km/ 7.833 (trwa 242 dzień).

Adrian Kostera jest coraz bliżej ukończenia swojego wyzwania. Pokonał właśnie pierwszą dużą barierę – przebiegł pierwsze 1.000 kilometrów.

Kilka dni temu zawodnik podjął temat mentalnej części swojego wyzwania. Wiele osób pyta się go bowiem, jak radzi sobie z takim dość monotonnym biegiem na kolejnych 400 metrowych pętlach.

Uwierzcie, że wcale nie. Ja biegnę po prostu prosto. A tak naprawdę to rzadko jestem na bieżni. Znacznie częściej myślami w opowieści towarzyszy biegu, w opowieści audiobooka (audioteka ) lub w marzeniach, lub wspomnieniach. A do kibelka zawsze blisko – napisał. Dodał również, że pierwszy bieg, który wygrał w swojej karierze ultra, odbywał się właśnie na podobnej bieżni, gdzie musiał zrobić 250 okrążeń.

Parę dni temu Kostera spotkał się z mieszkańcami Polkowic. We wpisie o wydarzeniu podkreślał, że najbardziej cieszą go momenty, w których motywuje innych do przekroczenia personalnych granic: przebiegnięcia maratonu, dłuższego biegu i podobnych.

I w życiu nie uznam ich trudu w pokonywaniu ich everestów za większy niż mój. Może nawet ich jest większy. Każdy, kto wstaje z kanapy i zaczyna, jest nie mniej dzielny ode mnie. Każdy, kto przebiegnie swoją pierwszą dyszkę, powinien być z siebie nie mniej dumny jak ja. Każdy, kto pokona maraton choćby raz, jest w moich oczach niezwykłym herosem.

Zawodnik napisał, że na razie biegnie mu się dość dobrze, chociaż styczniowa pogoda go nie rozpieszcza. Radzi sobie dość szybko z kontuzjami i wiedział, że takowe będą się pojawiały. Pomaga też towarzystwo podczas biegu.

Ludzie umilają dzień. Jedzonko wchodzi. Książki, muzyka. Do około 45 km nawet nie czuję żadnego zmęczenia. Ostatnia dyszka jest już raczej wymuszona, ale nie mogę powiedzieć że bardzo cierpię. Raczej – niecierpliwie się.

Zapisy na wspólne, weekendowe bieganie z Adrianem Kosterą dostępne są w tym miejscu. Cena to 20 złotych, a całość kwoty przeznaczona jest na cele charytatywne.

Aktualizacja, 18 stycznia 2024, 11:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (bieg: 🏃‍♂️): 450,8 km/ 7.833 (trwa 231 dzień).

Kilka dni temu Adrian Kostera rozpoczął część biegową wyzwania. Codziennie czeka go ponad 55 kilometrów biegu po stadionie w Polkowicach.

Kilka dni temu zawodnik pisał, że bieganie po kilku miesiącach może być problematyczne, ale po pierwszym dniu kolejnej dyscypliny, był raczej w dość dobrym humorze. Pisał jedynie, że ma bardzo zbite uda.

Kostera podzielił się też kilkoma logistycznymi informacjami związanymi z wyzwaniem. Na stadionie w Polkowicach umieszczone jest stanowisko Data Sport i urządzenie, które zlicza okrążenie oraz kilometry. Zawodnik codziennie zmienia kierunek biegu.

Czuję się w miarę dobrze. Wczoraj wieczorem, jak wróciłem po tym biegu, to mogłem chodzić, byłem w sklepie itd. Jednocześnie miałem zbita uda, a więc zrobiłem sobie masaż limfatyczny. Spałem 10 godzin. Po tych 10 godzinach byłem wyspany. Nie jestem zmęczony. Czuję trochę nogi, szczególnie duży palec. Poza tym jest całkowicie ok – powiedział.

Trochę statystyk:

Po 3 dniach biegania Kostera mówił, że podczas samego biegu czuje się dobrze, ale nieco gorzej już po samym biegu, bo ma gorączkę i stany zapalne. Wszystko powinno się jednak za jakiś czas unormować.

W weekend Kosterze towarzyszyła grupa biegaczy. Po weekendzie też ma jednak towarzystwo, które podczas wyzwania podnosi go na duchu. Udało się też rozwiązać problem bolącego palca i obolałych „czwórek”.

Bolące miejsce znacznie mniej dokucza. Namierzyliśmy, że jest to prostownik palca dużego. Zmiana techniki plus częstsze wymienianie butów w trakcie biegu pomogło. Czwórki, które na początku nie pozwalały mi swobodnie chodzić wieczorami, całkowicie odpuściły. Idę na tańce – napisał.

Jak wygląda dzień Adriana Kostery? Zawodnik wstaje o godzinie 7:00, a następnie po śniadaniu i pracy, biega od 9 do 18. Śpi również wspomniane 10 godzin, chociaż zaznaczył, że nie zawsze będzie to pewnie możliwe.

Aktualizacja, 9 stycznia 2024, 19:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 31.132 km/ 31.132 (trwa 223 dzień).

Adrian Kostera kończy część rowerową wyzwania! Dzisiaj pokonał ostatnie 200 kilometrów, dzięki czemu na liczniku miał ponad 31 tysięcy. Po 223 dniach wyzwania zawodnik zakończył część rowerową zgodnie z planem, chociaż wielokrotnie musiał wcześniej nadrabiać kilometry. Od 10 stycznia Adrian będzie biegał. Ta ostatnia część jego wyzwania rozpocznie się na stadionie w Polkowicach. Zawodnik będzie miał codziennie do przebiegnięcia 55 kilometrów, a całość zakończy się w maju.

Kilka statystyk od Adriana:

Spaliłem już 1.561.000 kcal. Wykonałem 1.200.000 machnięć rąk, aby pokonać pływanie. I zakręciłem 5.880.600 razy korbą roweru, aby pokonać dystans roweru. Jeszcze tylko 4.300.000 kroków i będę u celu – napisał.

Kostera powiedział, że nie wie dokładnie, w jakim tempie będzie codziennie biegał. Wynika to z tego, że nikt wcześniej nie biegał tak ogromnej liczby kilometrów, dodatkowo jeszcze po 7 miesiącach pływania i jazdy na rowerze. Może to być przykładowo w tempie pomiędzy około 5:40 do 6:40 na kilometr lub szybki marsz (np. 7:30 na kilometr).

Ostatnie dni były dla Kostery mocno stresujące. Jeszcze wczoraj informował, że w ostatnich dniach niska temperatura i wiatr dają o sobie mocno znać. Dodatkowo na trasie pojawiły się problemy logistyczne.

To był bardzo mroźny dzień i bardzo trudny. Temperatura może nie była bardzo niska, bo -10 stopni Celsjusza, ale jakaś taka wilgotność i wiatr, które wychładzają. Chciałem przejechać jeszcze 120 kilometrów, żeby na ostatni dzień mieć 100, ale na drodze stanęło mi płonące auto – wyjaśniał wczoraj Kostera. Okazało się, że na jego trasie stanęło właśnie płonące auto.

Z kolei kilka dni wcześniej zawodnik musiał ze względów bezpieczeństwa zmienić trasę, po której codziennie jechał 200 kilometrów. Zobaczył, że za jego furgonetką podąża podejrzany samochód.

Okazało się, że nie było tak źle, jak się wydawało. Może zaszła pomyłka. To byli myśliwi. To były dwie grupki ludzie. Początkowo młodzież, która stała w miejscu, gdzie wyciągałem rower wieczorem. Panowie myśliwi uznali, że to podejrzane, że wóz na holenderskiej rejestracji ich mija. Ja przyspieszałem, oni przyspieszali, ja zwalniałem, oni zwalniali. Jeździli tak 1,5 godziny. Ostatecznie ja zadzwoniłem na policję, bo ktoś mnie śledził, a oni zadzwonili, bo myśleli, że byłem pijany. Ja byłem trzeźwy, panowie mieli pozwolenie na broń. Pojechaliśmy do domów – podsumował.

Aktualizacja, 29 grudnia, 18:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 28.250 km/ 31.132 (trwa 212 dzień)

Adrian Kostera jest coraz bliżej zakończenia części rowerowej swojego wyzwania. Ostatni raz na rower wsiądzie 9 stycznia. Pozostają więc jeszcze dwa ostatnie weekendy, w które będzie można z nim pojeździć: 30 i 31 grudnia oraz 7 i 8 stycznia.

– Zatarł się dzień z nocą, trudno określić, gdzie jeden się zaczyna, a poprzedni kończy. Dni tygodnia pozostają całkowicie nieuchwytne. Jeszcze 13 dni. 9 stycznia wsiadam na rower ostatni raz i kolejnego dnia idę coś pobiegać – napisał zawodnik.

W niedawnym filmie nagranym na kanał YouTube zawodnik dość dokładnie opisał i pokazał, jak dotychczas wyglądało jego wyzwanie.

Czuję się fajnie. Jest już odliczanie do 360 dni. Fizycznie czuję się bardzo dobrze. Nie spodziewałem się, że będę to tak fajnie znosił – powiedział.

Kostera wyjaśnił, że wiele osób pytało go o stan roweru. Dwa razy zmieniał dętkę. Kasety i łańcuchy zmieniał dość często. Klocki hamulcowe zmienił po około 22 tysiącach kilometrów. Eksploatował jedne opony, a nowe (szersze) założył zimą. Raz przeciął przewód hydrauliczny i miał też niewielkie problemy z kokpitem. Rowery Orbea Ordu i gravel spisują się więc bardzo dobrze.

Zawodnik powiedział, że latem jeździło mu się zdecydowanie trudniej ze względu na wysoką temperaturę. Musiał przerywać jazdę, a później nadrabiał kilometry. Jesienią Kostera musiał zaopatrzyć się w kurtkę i buty. Porzucił aero kosztem ochrony przed deszczem. Zimą radził sobie całkiem dobrze. Kiedy spadł większy śnieg, przesiadł się na gravel. Nie miał jednak praktycznie żadnych problemów z mrozem.

Zazwyczaj biorę 3-4 koszulki na siebie. 1-2 to są koszulki termiczne. Na to dwie na długi rękaw, bluza, kurtka przeciwdeszczowa. Spodnie snowboardowe, rękawice. Mam też kask i komin na twarzy – mówi zawodnik.

Kostera powiedział, że jedzenie dzieli na „brudne” i „czyste”. Pierwsza grupa to rzeczy, którymi nie chce się chwalić – np. ogromne ilości czekolad, których potrafi zjeść 10 dziennie. Druga grupa to żele lub całkowicie zdrowe jedzenie.

Największym wyzwaniem jest cała logistyka, czyli wszystko wokół wyzwania. Zawodnikowi trudno połączyć codzienne obowiązki i jazdę na rowerze.

To właśnie najtrudniejsze w tym wyzwaniu. To, że to jest 365 dni z życia, dzień po dniu, 8 godzin dziennie. Wiecie, ile razy dziennie budzę się rano, patrzę na zegarek i mi się nie chce. „Pospałbym jeszcze 3 godzinki” – mówi.

Zawodnik napisał, że druga część wyzwania będzie trudniejsza. Jego żona wraz z synem wyjechali do Holandii i będą go odwiedzali znacznie rzadziej, a stanowili ogromne wsparcie mentalne.

Kostera zdradził też pewną tajemnicę. Od stycznia wróci nie tylko do biegania, ale też pływania. We wrześniu zamierza bowiem we Włoszech powalczyć o rekord świata na dystansie 10x IRONMAN!

Aktualizacja, 6 grudnia, 14:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 22.850 km/ 31.132 (trwa 189 dzień)*

Warunki pogodowe z pewnością nie rozpieszczają Adriana Kostery. Zimowa aura nie jest jednak straszna ultratriathloniście, chociaż w jednym z ostatnich z zamieszczonych filmików postanowił zażartować ze swoich kibiców. 

Dotarliśmy do takiego etapu wyzwania, gdzie zaczęła się zima. Powiem wam, że jest przerażająco trudno. Naprawdę każdy dzień jest potwornym wyzwaniem mentalnym. Nie wiem, jak ja dam radę… Nie no, żartuje – mówi z uśmiechem na twarzy Adrian Kostera. 

Chociaż triathlonista od kilku dni zmuszony jest jeździć w śniegu i na mrozie, to przyznaje, że „jara się” piękną zimą, ponieważ po kilku latach mieszkania w Holandii gdzie śnieg jest rzadkością, odzwyczaił się od tego widoku, a możliwość pokonywania kolejnych kilometrów w takim otoczeniu sprawia mu dodatkową radość. 

Pamiętam, jak zaczynałem swoje wyzwanie w czerwcu i ludzie mówili mi: „Panie, u nas nie ma zim”. A mamy piękną zimę […] Mentalnie jest bardzo fajnie. Szczególnie jak świeci słońce i wszystko jest takie białe – mówi.

Kostera przyznał również, że jazda w takich warunkach jest trudna technicznie, przez co musi jeździć wolniej i bardziej uważać, zwłaszcza na zakrętach. Żeby zjeść lub napić się, musi się natomiast zatrzymywać, ponieważ nie jest w stanie puścić kierownicy. Kostera pokazał również jak wygląda jego rower po „zimowej przejażdżce”.

O ile latem, jeżdżąc na rowerze triathlonowym moja sylwetka jest ustabilizowana i tak naprawdę tylko nogi pracują, o tyle zimą pracuje całe ciało. Czuję napięcie w barkach, klatce piersiowej, rękach dłoniach. Cały czas sztywno muszę trzymać kierownicę i pracować. Rower cały czas chodzi i trzeba go pilnować, żeby się nie przewrócił. 

Kostera zwrócił też uwagę, że zagrożeniem mogą być dla niego inni uczestnicy ruchu, w tym przede wszystkim auta. Jak mówi w filmiku zamieszczonym w mediach społecznościowych, widział już ślady opon samochodów wpadających w poślizg, a dla niego szczególnie niebezpieczne byłoby znalezienie się na drodze takiego pojazdu. 

Wielu obserwatorów wyzwania Kostery zastanawia się czy triathlonista nie marznie przy minusowych temperaturach. Ten odpowiada: „jest mi ciepło!”. Pomocne okazują się ciuchy narciarskie. 

Jeżeli chodzi o ciepło to nie marznę w ogóle. Mam wiele warstw ubrań. Rzeczy kolarskie poszły już dawno w odstawkę. Teraz mam na sobie najczęściej ciuchy narciarskie. Buty mam do chodzenia po górach […] Jest naprawdę bardzo fajnie. Sama jazda jest dla mnie bardzo komfortowa. Został około miesiąc. Widzimy się już niedługo na trasach biegowych – podsumowuje. 

*Oficjalnie dane zostaną podane po aktualizacji przez Adriana Kosterę. 

Aktualizacja, 17 listopada, 13:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 19.824 km/ 31.132 (trwa 170 dzień)

Adrian Kostera jedzie na rowerze od 100 dni! Przejechał już też prawie 20.000 km. Jak niedawno wspominał, właśnie tyle powinna wynosić całkowita pokonana odległość, ale jest trochę kilometrów do tyłu.

Co Kosterze dało jego wyzwanie? Pokochał siebie i zrozumiał w pełni, czego chce dalej od życia.

To jest w ogóle niesamowite. Wczoraj na przykład kupiłem sobie prezent. Błyskotkę. Pierwszy przedmiot, który nie jest funkcjonalny, tylko po prostu jest. Kupiłem go, bo pomyślałem, że na niego zasługuje. Robię kawał dobrej roboty, wiec czemu nie – skomentował.

Kostera powiedział, że w najgorszym momencie „brakowało” mu około 1.700 kilometrów do zaplanowanego dystansu. Nadrobił jednak stracone kilometry, ale przyznał też, że w jazdę wkrada się pewna rutyna i czasem nie jest tak aktywny w mediach społecznościowych.

Czasem to jest jak praca. Jest w tym mniej przyjemności. Ogólnie jednak cała przyjemność jest z tego wyzwania. Przed nami jeszcze 13.000 kilometrów na rowerze, a później zaczniemy biegać.

Dzisiaj Kostera wyjaśnił, jak aktualnie wygląda jego plan dnia. Zdecydował się, że będzie jeździł kilka razy dziennie, a pomiędzy pokonywaniem kolejnych kilometrów ucina sobie dłuższe drzemki. Jeździ więc w ciągu dnia i nocą, dzięki czemu może więcej czasu spędzać ze swoją rodziną. Skomentował też nazywanie go ambasadorem sportu.

Bardziej uważam się za ambasadora działania, zdobywania, pokonywania własnych słabości. Do znajdowania metod i własne drogi, do tego, żeby powtarzać sobie, że ograniczenia człowiek sam konstruuje. Nie chciałbym ograniczać tego do sportu, ale odnosić to do życia. Książka, którą piszę, jest o przebijaniu murów, które nas ograniczają.

Aktualizacja, 5 listopada, 13:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 16.033 km/ 31.132 (trwa 157 dzień)

Część rowerowa wyzwania zawodnika przeniesiona została do Rękowa, gdzie od teraz jeździł będzie na nowej trasie. Można do niego dołączyć, zapisując się w tym miejscu.

Adrian Kostera przekroczył w ostatnich dniach 16.000 kilometrów przejechane na rowerze. Nie był to dla zawodnika łatwy okres. Sporo się działo, a on przeziębił się, przez co robił mniej kilometrów. Teraz czuje się już dobrze i w następnych dniach będzie musiał nadrobić „straty”.

Chyba zaczynam się czuć lepiej, bo zaczynam jeść. Ostatnio bardzo ciężko robiło mi się ten challenge. W sobotę byłem chory i przejechałem 50 kilometrów. W poniedziałek tylko 20, a we wtorek tylko 100. Wczoraj zrobiłem 150 km. Przez te wszystkie dni nic nie mogłem przełknąć. Wczoraj przejechałem 150 km, poszedłem spać i przespałem 11 godzin. Wstałem rano i poczułem się pełen powera. Poczułem, że chcę jeść i jeździć. Czas na nadrobienie kilometrów.

W jednym z filmów Kostera powrócił do początków swojej obecności w sporcie. Mówił o motywacji, poświęceniu i hejcie. Kiedy zaczął interesować się sportem, łączył to z pracą. Później postawił wszystko na jedną kartę i zainwestował wszystko, co miał w ultratriathlon. Sportowiec powiedział, że motywację do działania każdy musi znaleźć w sobie.

Wszyscy mówili mi wtedy, że to się na mnie odbije zdrowotnie. Te kilometry zniszczą mi stawy i zostanę wrakiem człowieka. Ci ludzie, którzy wtedy na mnie narzekali, zostali i pracują, tam gdzie byli. Nie chcę jednak, aby to zabrzmiało pysznie i arogancko. Jeśli ktoś pracuje, później wraca i ogląda Netflixa i tak mijają mu dni, miesiące i lata to nic mi do tego. Problem pojawia się wtedy, kiedy budzisz się i nie jesteś szczęśliwy. Masz świadomość, że nie jesteś w miejscu, w którym chcesz być. Jesteś sfrustrowany i chcesz coś zmienić. Zaczynasz kreślić plany. To nie jest tak, że pstrykniesz palcem i znajdziesz tam, gdzie chcesz być. To lata ciężkiej pracy – powiedział.

W ostatnich dniach pojawił się także wpis o wsparciu zawodnika, czyli supporcie.

Każde z wyzwań, które robię, jest możliwe do przeprowadzenia tylko i wyłącznie dzięki ludziom, którzy w swoim wolnym czasie, nie oczekując nic więcej, jak tylko współtworzyć wspierają mnie.

Źródło: Adrian Kostera

Aktualizacja, 24 października, 14:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 14.817 km/ 31.132 (trwa 146 dzień)

Adrian Kostera jest coraz bliżej połowy dystansu rowerowego wyzwania Projekt 365 Triathlon. W mediach społecznościowych triathlonista pochwalił się jednak inną pobitą granicą.

Kostera niejednokrotnie wspominał o tym, że podczas wyzwania spala sporo kalorii. Wczoraj postanowił podsumować, ile kalorii łącznie spalił od początku challengu. Okazało się, że w niecałe pięć miesięcy spalił ich…. 1 000 000. Dla lepszego zobrazowania oznacza to 143 kg spalonego tłuszczu. Żeby uzupełnić braki kalorii, zawodnik musiałby zjeść ok. 11 000 opakować żeli energetycznych lub w nieco mniej zdrowej wersji – ok. 3900 burgerów ze znanej restauracji pod złotymi łukami.

To jest niesamowite, jakie ilości jedzenia pochłaniam. Ci, którzy widzą mnie z bliska na bieżąco jakie ilości różnych rzeczy zjadam – opowiada Kostera.

Kostera kilka dni temu zażartował nawet, że wpadł na pomysł na nowy biznes, odkrywając innowacyjną metodę, aby schudnąć bez wyrzeczeń. Wystarczy, że każdy zainteresowany przyniesie triathloniście swój zegarek, wróci do domu lub pójdzie do pracy, a triathlonista w ciągu dnia spali na nim wskazaną liczbę kalorii.

Aktualizacja, 19 października, 16:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 14.000 km/ 31.132 (141 dzień)

Adrian Kostera pokonał już 14.000 kilometrów roweru! Zawodnik jest coraz bliżej połowy dystansu rowerowego, a także całości wyzwania. Przypomnijmy, że planowana data zakończenia jazdy na rowerze to 7 stycznia.

Kostera zdaje sobie sprawę z tego, że w najbliższym czasie pogoda może się znacznie pogorszyć. Jak sam wczoraj napisał, zdaje sobie sprawę z tego, że coraz częściej pogoda nie będzie sprzyjała jego wyzwaniu. Musi po prostu wstać i zrobić swoje.

Zaczyna się coraz ciekawiej. Obudził mnie mróz. To jest ten moment, kiedy przestajesz myśleć i analizować. Po prostu wstajesz, ubierasz się i wsiadasz na rower. Zaczynasz kręcić i nie przestaniesz, dopóki licznik nie wskaże 200 km.

Kostera ma nadzieję, że w okresie do 7 stycznia nie spadnie zbyt dużo śniegu. Bardziej martwi go niska temperatura, która sprawi, że będzie musiał się dogrzewać.

Fizycznie nie mam żadnych dolegliwości. Jeździ mi się z dużą przyjemnością i lekkością. Jakoś tak do pierwszych 100 kilometrów jazda mi się dłuży. Później już widzisz, że zostało 80, 60, 40. Od razu całe nastawienie się zmienia. Wszystko idzie po dobrej myśli. Już niedługo poznam nową trasę, na której jeszcze nie jeździłem – zapowiedział.

Jeden z komentujących zapytał Kosterę, co zrobi w przypadku np. przeziębienia. Zawodnik odparł, że „nie planuje przeziębienia” i nie wierzy, że zachoruje.

Pamiętaj, że w każdy weekend możesz dołączyć do Adriana Kostery. Koszt to 20 złotych, a środki z zapisów przeznaczone zostaną na cele charytatywne – świetlicę Tacy Sami.

Aktualizacja, 6 października, 12:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 11.455 km/ 31.132 (128 dzień)

Kilka dni temu Adrian Kostera poinformował, że po wyzwaniu 1000 km w 48 godzin poczuł się zdecydowanie lepiej i „rozpiera go jakaś mega energia”. Triathlonista nie zwalnia więc tempa i organizuje kolejną akcję. 

Kostera ponownie zachęca do wspólnego trenowania. Tym razem zaproszenie kieruje do Pań. 14 października odbędzie się akcja Babskie Kręcenie. Docelowym dystansem wspólnego przejazdu kolarskiego jest 50 km, jednak jak podają organizatorzy można przyjechać więcej lub mniej. 

Szczegóły akcji znajdują się na oficjalnej stronie wydarzenia na Facebooku. 

Aktualizacja, 29 września, 11:30

Dzisiaj jest 121 dzień wyzwania Adriana Kostery.

Postępy w wyzwaniu (rower: 🚴): 10.000 km/ 31.132

Wczoraj Adrian Kostera przekroczył pierwszy wielki kamień milowy rowerowej części swojego wyzwania 365 Triathlon. Przejechał na rowerze już 10.000 kilometrów.

Wbiłem to sobie na Google Maps i wyszło mi, że to jest tyle, co z Polski do Bangkoku. Kawał świata za mną. Dość niesamowite, że jeżdżąc po takich małych kółkach. Naprawdę robimy tak wielkie dystanse. Cieszę się, że jest to tak piękny dystans, a przede mną jeszcze ponad 20.000 km. W ogóle to całe wyzwanie jest dla mnie piękne. Niesamowite jest to, że pokonam obwód Ziemi – powiedział zawodnik.

Kilka dni temu Kostera gościł w Zakopanem na Europejskim Kongresie Sportu i Turystyki. Opowiadał tam między innymi o celu swojego wyzwania, jakim jest promowanie sportu.

Chcę pokazać, że nie musimy być wybitnie uzdolnieni sportowo, nie musimy mieć super sylwetki. Znam ludzi, którzy biegają w wieku 60-70 lat, a zaczynały będąc po 50-tce. Moje wyzwanie jest otwarte społecznie. Z racji liczby kilometrów ja nie mogę szarżować. To takie tempa, że każdy może dołączyć – mówił w wywiadzie z Danielem Bednarkiem dla Interia Sport.

W najbliższą sobotę Adrian Kostera pojedzie do Wrocławia, gdzie będzie się odbywał Bieg Uniwersytetu Medycznego. Zawodnik na Stawy Milickie wróci w niedzielę i będzie można do niego ponownie dołączyć podczas jazdy na rowerze. Zapisy dostępne są w tym miejscu.

Aktualizacja, 25 września, 11:45

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 9.600 km/ 31.132 (117 dzień)

Adrian Kostera ukończył swoje wyzwanie w wyzwaniu! Triathlonista przejechał 1000 km w 48 godzin. 

Kilka dni temu Adrian Kostera zapowiedział wyzwanie w wyzwaniu. Triathlonista zamiast 200 kilometrów, które pokonuje codziennie, miał zamiar przejechać 1000 km w 48 godzin. 

Wyzwanie rozpoczął 23 września, mając na liczniku 8600 km przejechanej trasy rowerowej. Podczas zdecydowanej większości próby triathloniście towarzyszyli inni rowerzyści, którzy pokonywali trasę wspólnie z Kosterą. 

W drugiej dobie wyzwania Kostera przyznał, że: „jednak się starzeje”, a noc nie była łatwa. Triathlonista mierzył się ze sporym zmęczeniem oraz problemami z żołądkiem. Mimo tego nowi, dołączający uczestnicy dodawali mu motywacji. 

Ostatecznie ok. 2:00 w nocy z niedzieli na poniedziałek Kostera przejechał założony dystans. Tym samym na konto świetlicy terapeutycznej Tacy Sami wpłynęło 1000 zł, ponieważ cała akcja miała wymiar charytatywny. Za każdy przejechany przez Adriana Kosterę kilometr sponsorzy płacili złotówkę. Dodatkowy tysiąc zasilił konto fundacji dzięki uczestnikom jadącym wspólnie z Kosterą. Oni również przekroczyli barierę 1000 km.

Źródło: Instagram Adrian Kostera

Kilka godzin po ukończonym wyzwaniu Adrian Kostera pochwalił się na Instagramie ciekawymi faktami związanymi z jego wyczynem. Podczas wyzwania triathlonista spalił aż 23 000 kalorii, a licznik obrotów korby wskazał na 151 000 ruchów. 

Źródło: Instagram Adrian Kostera

Aktualizacja, 21 września, 14:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 8.200 km/ 31.132 (113 dzień)

Kilka dni temu Adrian Kostera zapowiedział wyzwanie w wyzwaniu! Triathlonista zamiast 200 kilometrów, które pokonuje codziennie, ma zamiar przejechać 1000 km w 48 godzin. 

Genezą nowego wyzwania była monotonia, którą zaczął odczuwać, przejeżdżając „standardowy” dystans. Jakiś czas temu Kostera poinformował również, że wyzwaniu będzie towarzyszyć akcja charytatywna, a zebrana kwota zależy nie tylko od niego samego, lecz także od innych uczestników.  

Za każdy przejechany przez Adriana Kosterę kilometr na konto świetlicy terapeutycznej Tacy Sami wpłynie symboliczna złotówka. Dodatkową kwotą będzie kwota zebrana przez uczestników, którzy podejmą wyzwanie wspólnie z Kosterą. 1000 zł zasili fundację, jeśli w najbliższy weekend uczestnicy akcji przejadą łącznie 1000 km. Jak podkreśla Kostera: „kwota wsparcia jest w moich i waszych nogach”. 

W akcji udział może wziąć każdy. Udowodnił to jeden z podopiecznych świetlicy Tacy Sami, który w 112 dniu wyzwania Kostery dołączył do triathlonisty na… składaku. Na jazdę z Adrianem można zapisać się w tym miejscu. Wyzwanie odbędzie się: „w malowniczym krajobrazie Stawów Milickich”. Uczestnicy będą poruszać się po pętlach o długości 29.5 km. 

To nie będzie łatwe. To będzie piekielnie trudne. I nie uda mi się bez WAS. Wiem, że jeżeli pomożecie mi, i w każdej porze dnia i nocy będzie ktoś obok, to dam radę – mówi triathlonista. 

Źródło: Instagram Adrian Kostera

Aktualizacja, 16 września, 11:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 7.200 km/ 31.132 (108 dzień)

Adrian Kostera zapowiedział wyzwanie w wyzwaniu! Chce nadrobić stracone kilometry. Początkowo zawodnik zasygnalizował tylko, że celem będzie przejechanie większej liczby kilometrów niż zwykle. Codziennie przejeżdża ponad 200 kilometrów i chciałby mieć jakąś dodatkową motywację.

Chodzi mi po głowie jakieś wyzwanie w wyzwaniu. Brakuje mi czegoś takiego. Jazda stała się monotonna. Zawsze tak miałem, że jak robiłem jakieś treningi, to brakowało mi czegoś ekstra, czegoś, co podniesie mi adrenalinę i sprawi, że będę szczęśliwy. Może to będzie jakaś jazda, może bez przerwy – informował kilka dni temu.

Wczoraj Kostera poinformował, jak będzie wyglądało to dodatkowe wyzwanie i kiedy się odbędzie. W kolejny weekend (23-24 września) chce przejechać 1000 kilometrów w ciągu 48 godzin (zamiast „standardowych” 400). Na jazdę z Adrianem można zapisać się w tym miejscu.

W kolejny weekend przejadę 1000 km ciągiem. Wszystko odbędzie się w malowniczym krajobrazie Stawów Milickich. Mamy do pokonania nieco pętli o długości 29,5 km.
To nie będzie łatwe. To będzie piekielnie trudne. I nie uda mi się bez WAS. Wiem, że jeżeli pomożecie mi, i w każdej porze dnia i nocy będzie ktoś obok, to dam radę.

Wiele osób pytało zawodnika, czemu jeździ w zwykłych, a nie wpinanych butach SPD. Parę dni temu Kostera wyjaśnił powód takie decyzji. Okazją stał się… mały wypadek, który przydarzył mu się na trasie.

Jechałem w sobotę po grobli. Tam jest dosyć wąsko. Wyprzedzałem dwóch dziadków, jeden z nich, nie patrząc w ogóle do tyłu, zjechał na lewą stronę. Prawie w niego uderzyłem. Szybko nacisnąłem obydwa hamulce. Rower praktycznie stanął w miejscu. Wyrzut pędu wystrzelił mnie nad kierownicą. W pięknym stylu wylądowałem. Niczym tygrys. Wylądowałem po drugiej stronie, ale nic mi się nie stało. Nadjechała grupa kolarzy i popatrzyli na mnie i powiedzieli: „dobrze, że nie miałeś butów wpiętych, byłoby znacznie gorzej” – powiedział.

Aktualizacja, 7 września, 12:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 5.507 km/ 31.132 (98 dzień)

Adrian Kostera zbliża się do setnego dnia wyzwania 365 Triathlon. Zawodnik jak obiecał, tak robi – codziennie pokonuje ponad 200 kilometrów na rowerze.

Kostera napisał niedawno, że doszedł do stanu, w którym 200 kilometrów na rowerze jest dla niego normalne. Doskonale się czuje. Ile musi codziennie zjeść? Około 7.000 kalorii. Do tego wypija około 4-5 litrów wody.

Powiem Wam szczerze, że chociaż to ciężko wyobrażalne doszedłem do stanu gdzie 18 km pływania, a teraz 200 km jazdy na rowerze jest dla mnie normalne. Nie czuje się zmęczony, nic mnie nie boli. Bardzo ważne jest jedzenie. Muszę zjeść każdego dnia 7000 kcal. I to dobrych kalorii. Ponadto muszę wypić 4-5 litrów wody. I wtedy czuje się bardzo dobrze. Czasami zastanawiam się, czy właśnie nie to, co teraz robię, jest bliższe naszej naturze. Mówię o czasach, gdzie człowiek cały dzień szedł, polował, zbierał, pracował – pisał.

Adrian udostępnił również trochę danych z codziennej jazdy. Jego prędkość wynosi niecałe 30 kilometrów na godzinę. Średnio tętno to około 112 uderzeń na minutę. Średnia moc to 150 watów – stara się nie przekraczać 210 watów.

Codzienne aktualizacje z wyzwania Adriana Kostery możesz śledzić na jego koncie Instagram.

Screenshot_520

Screenshot_520

Aktualizacja, 22 sierpnia, 14:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (rower: 🚴): 2.632 km/ 31.132 (83 dzień)

Na początku sierpnia Adrian Kostera rozpoczął część rowerową swojego wyzwania. Początkowo w planie było 200 kilometrów jazdy codziennie. Zawodnik wspominał, że nie jeździło mu się idealnie, bo czuł ból kolan i barków, ale sytuację poprawiał fakt, że co jakiś czas towarzyszyli mu inni kolarze.

Po drodze ponad 200 zawodników dołączyło do Kostery podczas Dolnośląskiego Crossu Rowerowo – Pieszego. W zeszłym tygodniu zawodnik miał też zdecydowanie cięższe warunki, bo temperatura wzrosła do ponad 30 stopni Celsjusza. Kostera zdecydował więc, że część trasy pokonywał będzie wieczorem, kiedy słońce nie świeci już tak mocno. Kilka dni temu zawodnik mówił, że czuje się bardzo dobrze, a największym problemem jest… poranne wstawanie!

Jedyne co mi z trudem przychodzi, to obudzić się o poranku. Dzisiaj miałem wstać o 6, a wstałem o 8. Najfajniejsze jest to, że budzę się wypoczęty i gotowy do jazdy. Nogi specjalnie mnie nie bolą. Czuję tylko trochę mięsień czworogłowy, ale delikatnie. Nastrój dobry. Zrobiło się fajnie, pochmurnie, ale słońce nie będzie palące. U mnie wszystko w porządku, jazda sprawia mi dużo przyjemności. Słucham audiobooków – mówił kilka dni temu Kostera.

Parę dni temu Kostera zrobił też rekordowy czas jazdy – jechał przez 7 godzin i skomentował to słowami, że fani mogą „oczekiwać go jako lidera Tour de France”. Zawodnik podkreślał, że nie zawsze ma wielką motywację do codziennego roweru, ale zdecydowanie pomaga mu to, że często ktoś mu towarzyszy.

Czasami jesteśmy po prostu zmęczeni. Gdy jesteśmy zmęczeni najlepiej sobie po prostu odpocząć. Ale są takie sprawy, gdzie mamy obowiązek kontynuować, nawet jak jesteśmy bardzo zmęczeni. Dzisiaj mi się nie chce. Jestem zmęczony. Głowa mnie boli. Ale jak pomyśle o wszystkich matkach, które nie przestają być matkami, przewijać, górować, sprzątać, pilnować… niezależnie czy są zmęczone, czy im się nie chce, czy boli je głowa – komentował.

Kilka godzin temu Adrian Kostera przeszedł ostatnie badania kontrolne. Czuje się bardzo dobrze i nie jest zmęczony – trochę bolą go ramiona. Podkreślił, że ostatnie upały sprawiały, że czasem rozdzielał jazdę na dwie części, ale też nie przejeżdżał zaplanowanej liczby kilometrów.

Planem na najbliższe dni, kiedy miną upały jest około 240-300 kilometrów. Kostera chce odrobić „stracone” kilometry, ale też planem jest zbudowanie zapasu na zimowe dni, kiedy pogoda nie będzie sprzyjająca.

Aktualizacja, 7 sierpnia, 16:30

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (pływanie 🏊): 1.205/ 1.205 km (68. dzień)

Adrian Kostera zakończył pływanie! Triathlonista pokonał 1205.1 km i tym samym zakończył pierwszy z trzech etapów swojego wyzwania Projekt 365 Triathlon.

Dziękuję wszystkim za olbrzymie wsparcie. Gratuluję każdej waszej życiówki. 
Wierzę, że znaleźliście w tym wszystkim impuls do pokonywania codziennych zmagań
– napisał na swoim Instagramie Adrian Kostera.

Na filmiku zamieszczonym w mediach społecznościowych Kostera symbolicznie zmienił czepek na kask, bo już od jutra rozpoczyna etap rowerowy swojego wyzwania. Triathlonista ma do pokonania 31.332 kilometrów. Zgodnie z początkowymi założeniami sportowiec miał pokonywać codziennie 200 km, kończąc etap w 155 dni, jednak ze względu na wydłużony o jeden dzień etap pływacki, prawdopodobnie będzie chciał skrócić etap rowerowy o jeden dzień, nadrabiając kilometry.

Adrian Kostera zaprosił swoich kibiców do kontynuowania współuczestnictwa w wyzwaniu, apelując o wspólną jazdę organizowaną 12 sierpnia na Stawach Milickich.

Aktualizacja, 4 sierpnia, 14:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (pływanie 🏊): 1.136 / 1.205 km (trwa 65. dzień)

65. dzień wyzwania Projekt 365 Triathlon Adrian Kostera rozpoczął od specjalnego apelu. Jak sam przyznaje, ostatnie dni były dla niego wyjątkowo trudne mentalnie i na obecnym etapie wyzwania potrzebuje wsparcia najbliższych i kibiców. 

Celem akcji Kostery jest dotarcie do jak największej liczby osób i zachęcenie jej do aktywnego trybu życia, dlatego każdy może dołączyć do zawodnika w jego wyzwaniu. Opłata startowa to 20 złotych. Kwota wpisowego zasili konto świetlicy Tacy Sami. Działa ona w ramach wrocławskiej fundacji Potrafię Pomóc, która zajmuje się wspieranej dzieci, młodzieży i dorosłych zmagających się z różnego rodzaju niepełnosprawnościami i rzadkimi chorobami. 

I to właśnie słowo „pomoc” jest kluczowym słowem łączącym wyzwanie Kostery i wystosowany dziś przez niego apel. Jak mówi triathlonista: „nie bójcie się prosić o pomoc”. 

Przez ostatnie trzy dni nie byłem w stanie przepłynąć 18 km i raczej nie dlatego, że było mi ciężko fizycznie, ale jakoś psychicznie nie byłem w stanie udźwignąć tej myśli, że to jest 18 km, że to jest tyle godzin. Nie umiałem znaleźć w sobie siły, żeby kontynuować. Mój mózg rozpaczliwie szukał ucieczki […] Taki morał dla was z tego wszystkiego: nie bójcie się przyznać przed sobą własnych słabości. Nie zawsze musimy zgrywać twardziela przed światem. Nie bójmy się też prosić o pomoc. Ja teraz mam ciężko. Poprosiłem wszystkich moich przyjaciół tutaj na miejscu, wszystkich, którzy pomagają przy organizacji, żeby byli przy mnie. Szczególnie Ela z bobasem. Ale też proszę was, żebyście dali mi jakieś ekstra wsparcie i każde wsparcie będzie dla mnie ważne. 

Jak poinformował Kostera, ze względu na napotkane problemy musi nadrobić 15 km pływania, dlatego prawdopodobnie o jeden dzień wydłuży etap pływacki, kosztem skróconego o jeden dzień etapu rowerowego.

Oprócz tego dziś o godzinie 19:00 zostanie zorganizowana impreza zamknięcia, a Kostera zachęca wszystkich do wspólnego wieczornego pływania.

Rozpalamy ogniska, będą tańce, hulance, swawole. Wpadajcie do nas. Pobawimy się razem i naładujemy Kosterę energią na te pozostałe kilometry – zachęca zawodnik. 

Aktualizacja, 26 lipca, 16:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (pływanie 🏊): 1.000 / 1.205 km (trwa 56. dzień)

Dzisiaj Adrian Kostera przekroczył magiczną barierę 1.000 kilometrów! Pewnie zapytacie, czy ciężko jest przepłynąć 1.000 kilometrów. Powiem wam, że wcale nie jest ciężko. To tylko rączka, rączka, oddech, rączka, rączka, oddech. Powtarzane pół miliona razy. Co jest ciężkie? Ciężkie jest wstać z kanapy. Ciężki jest dzień, w którym postanawiasz zmienić coś w twoim życiu. Ciężki jest, w którym idziesz na basen, nieważne jaka jest pogoda, idziesz na trening. W końcu jesteś w takim miejscu! Właśnie dlatego to robię. Chce pokazać wam, że jeżeli macie pasje, marzenia, ale obawialiście się, czy to nie jest za dużo, jak wstaniecie z kanapy, to jesteście zwycięzcami. Mam nadzieję, że inspiruję was to, co robię – powiedział Kostera.

Wczoraj pojawiły się też ciekawe informacje o części rowerowej. Kostera rozpocznie ją już za kilkanaście dni. Pierwszą okazją na wspólną jazdą na rowerze będzie jednocześnie impreza Dolnośląski Cross Rowerowo-Pierwszy z Adrianem Kosterą. Odbędzie się 12 sierpnia. Kostera jeździł będzie w okolicy Stawów Milickich.

Każdy chętny może zapisać się w tym miejscu. Podczas wydarzenia uczestnicy będą jeździli na czerwonej (30 kilometrów) i niebieskiej (12 kilometrów) pętli. Dłuższa będzie idealna pod rowery szosowe i gravele, a krótsza pod rowery górskie, trekkingowe, gravele i miejskie. Kostera zaprosił wszystkich na wspólną jazdę i podkreślił, że poszczególne okrążenia będą pokonywanie bardzo spokojnie (np. 20 km/h, później 25 km/h itd.).

Mapa trasy rowerowej:

Aktualizacja, 15 lipca, 14:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (pływanie 🏊): 792 km / 1.205 km (trwa 45. dzień)

Adrian Kostera jest coraz bliżej zakończenia części pływackiej swojego wyzwania 365 Triathlon. Zawodnik ma już pokonane prawie 800 kilometrów, czyli 2/3 planowego dystansu. Rower coraz bliżej. Kostera powinien zakończyć pływanie za około 20 dni.

Jak wygląda teraz „zwykły” dzień Adriana? Zwykle zaczyna pływanie o 9:00 i kończy o godzinie 17:00. W takie dni ma mało czasu na kontakt z rodziną. We wtorki i piątki wstaje nawet o 4:00 i po 2 godzinach pracy wyrusza nad Zalew Stradomia. Stara się zacząć pływanie szybciej, aby też szybciej skończyć i spędzić więcej czasu z rodziną. To dlatego zawodnik niekiedy pływa też nieco więcej niż 18 kilometrów dziennie – kolejego dnia ma więcej czasu dla rodziny.

Niesamowite jest to, co zrobiłem ze swoją głową i swoim ciałem przez ostatnie 7 lat. Płyniemy dalej. Przed nami 24 dni pływania. Powiem wam, że jak przed wyzwaniem marzyłem, aby to pływanie się skończyło i teraz też trochę tak myślę, ale chyba… polubiłem pływanie – przyznał zawodnik.

Kilka dni temu Adrian Kostera wziął udział w sztafecie w ramach Garmin Iron Triathlon. Stało się tak dzięki uprzejmości fundacji Follow Your Dreams. Adrian towarzyszył Kubie z Jurczaki Team.

Kuba urodził się z dziecięcym porażeniem mózgowym i z tego powodu porusza się na wózku. Ma dwadzieścia lat i jest chłopakiem, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Kilka lat temu, zainspirowany historią z filmu „Ze wszystkich sił” zapragnął wystartować w triathlonie. Usłyszeli to jego rodzice i od tej pory decyzja mogła już być tylko jedna: robimy! Przemek, czyli tata nauczył się pływać, jeździć, biegać. Został triathlonistą i od kilku lat wspólnie spełniają marzenia – czytamy.

Parę dni temu Kosterze towarzyszył triathlonista Stefan Wojtas. Jest to amatorski zawodnik, który ukończył dystans potrójnego Ironmana, chcąc nagłośnić zbiórkę charytatywną dla chorego chłopa. Supportowała go Karolina Markowska, ultra biegaczka. Kostera zdradził, że dwójka zawodników za jakiś czas wystartuje w zawodach 10x Ironman!

ZOBACZ TEŻ: Tripaka pomaga! Uczestnik Triathlon Przechlewo pokonał dystans 3x IM w szczytnym celu 

Aktualizacja, 28 czerwca, 17:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (pływanie 🏊): 500 km / 1.205 km (trwa 28. dzień)

Trwa wyzwanie 365 Triathlon. Adrian Kostera mógł dzisiaj ogłosić, że przepłynął już 500 kilometrów. W ustalonym tempie zbliża się do połowy dystansu pływackiego, który osiągnie za kilka dni. W ostatnim czasie zawodnika odwiedza sporo gości, którzy pływają wraz z nim. Na wspólne pływanie można się zapisać w tym miejscu.

Kostera od czasu do czasu zmienia nieco liczbę kilometrów, które przepływa. Robi tak, aby kolejnego dnia skończyć wcześniej i spędzić czas z rodziną.

Kilka dni temu wraz z zawodnikiem pływał Bartosz Matusiewicz z Fundacji Zostanę Ironmanem. Adrian i Bartosz przepłynęli wspólnie 2 kilometry, dopingowani przez uczestników Warsztatu Terapii Zajęciowej w Sycowie i Dobroszycach.

ZOBACZ TEŻ: Bartosz Matusiewicz: „Zostać IRONMANEM albo chociaż pół”

Czym jednak są punkty WTZ? Zajęcia te mają za zadanie aktywizować społecznie (i zawodowo) wszystkich zainteresowanych. Są formą rehabilitacji i terapii mającej na celu ogólny rozwój i poprawę sprawności uczestników. Na świecie wciąż wiele osób jest wykluczonych, a przez projekty takie jak WTZ mogą zacząć normalnie funkcjonować.

Dzisiaj Adrian nagrał krótką wypowiedź o kwestiach mentalnych związanych z wyzwaniem. Wyjaśnił, że w ostatnim czasie zaczął za bardzo przejmować się tym, że codzienny czas pływania się wydłuża.

W ostatnim tygodniu płynęło mi się gorzej. Czuję, że płynę tak samo, ale było jednak wolniej. Czułem, że płynę mocno, ale czas wychodził słaby. Zacząłem śledzić czas każdej pętli. Było tam 6,7 minut na pętli i nie kończyłem w 8 godzin. Zaczęła się pojawiać presja – powiedział.

Kostera zastanowił się jednak nad całą sytuacją i uznał, że właściwie żadnego problemu nie ma i być może niepotrzebnie wymagał od siebie za dużo. Nie to jest najważniejsze.

Minęło 28 dni. Przez 27 dni, nie licząc pierwszego dnia, nie miałem żadnych dolegliwości. Nic mi nie jest, nic nie ogranicza mnie w ruchach. Trzymam się na wodzie i nie mam żadnych problemów. Nie kaszlę i nie mam kataru. Wszystko jest w porządku z brzuchem i jelitami. W sumie powinienem być wdzięczny, prawda? Co to za różnica, ile tego czasu wychodzi. Najważniejsze, że w komforcie potrafię przepłynąć te 18 km dziennie. Gorszy czas trzeba zaakceptować i być wdzięcznym, że idzie tak gładko.

Aktualizacja, 6 czerwca, 16:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (pływanie 🏊): 109 km / 1.205 km (trwa 6. dzień)

Zamiast 18 kilometrów dziennie, będą 22 – taką decyzję podjął Adrian Kostera. Zawodnik postanowił, że 5 i 6 czerwca przepłynie o 4 km więcej, niż początkowo zakładał, a to wszystko po to, żeby być obecnym na pierwszym przedstawieniu swojego syna w przedszkolu.

Jak przyznał Kostera, mentalnie trudne było wytłumaczenie sobie, że musi pływać przez 11 godzin, jednak myśl o obecności na przedstawieniu syna motywowała go w trudnych momentach.

Dowiedzieliśmy się, że mój synek będzie miał pierwsze w życiu przedstawienie w środę na 14:30. Szybka kalkulacja i myślę sobie: „Nie, nie może mnie na tym zabraknąć”, więc stwierdziliśmy, że dzisiaj [5 czerwca] dodamy 4 km, jutro dodamy 4 km i w środę zaczniemy szybciej 10 km i w ten sposób nie ominie mnie taka fajna rzecz – tłumaczy Kostera.

Aktualizacja, 3 czerwca, 11:00

Postępy w wyzwaniu Adriana Kostery (pływanie 🏊): 36 km / 1.205 km (trwa 3. dzień)

Dzisiaj pierwsza weekendowa okazja, aby popływać z Adrianem Kosterą. Zapisywać można się w tym miejscu. „Wpisowe” wynosi 20 złotych, a całość z zebranych pieniędzy będzie przeznaczona na cel charytatywny – świetlicę Tacy Sami.

Zaczynamy trzeci dzień zmagań i mamy przyjemność powitać pierwszego zapisanego zawodnika, czyli Andrzej Desselberger. Andrzej to triathlonista, który ma za sobą już kilka startów na pełnym dystansie. Chłopaki wskoczyli dziś do wody o 9:10 i nie mamy wątpliwości, że będą się razem dobrze bawić – czytamy w mediach społecznościowych Adriana.

Aktualizacja, 1 czerwca, 14:00

Adrian Kostera ruszył na trasę wyzwania 365 Triathlon!

Zawodnik rozpoczął dzisiaj próbę ustanowienia rekordu najdłuższego triathlonu. Na początek czeka go 55 dni pływania po 18 kilometrów dziennie. Dzisiaj rozpoczął pływaniem w Oławie, ale od jutra pływał będzie codziennie w Zalewie Stradomia w Sycowie.

START! I ruszył! Przed nami pierwszy z 67 dni spędzonych w wodzie. Pogoda dopisuje, dmuchańce rozstawione i jedzenie też przyjechało, więc chyba lepiej być nie mogło. Bardzo dziękujemy tym z Was, którzy zdecydowali pojawić się nieco wcześniej i zamienić parę słów z Adrianem. Uwielbiamy takie spotkania i zawsze nas cieszy, gdy możemy osobiście poznać Was wszystkich, bo dla nas to Wy jesteście niesamowici! – czytamy na jego profilu.

Przed Kosterą łącznie 1.205 kilometrów pływania. Potrwa do połowy sierpnia. Poniżej galeria z rozpoczęcia przedsięwzięcia we Wrocławiu.

fot. Nikodem Klata

Najważniejsze informacje o 365 Triathlon

Adrian Kostera rozpocznie wyzwanie 365 Triathlon już 1 czerwca. Potrwa ono dokładnie rok. Jego założeniem jest ustanowienie rekordu najdłuższego triathlonu w historii. Chce pokonać dystans dłuższy niż obwód kuli ziemskiej, który wynosi 40.170 kilometrów. Znamy już praktycznie wszystkie najważniejsze szczegóły projektu.

Relacja z wyzwania 365 Triathlon

Relację z najważniejszych wydarzeń podczas tego wyzwania będziesz mógł śledzić na Akademii Triathlonu. Będziemy na bieżąco informować o tym, co istotnego się wydarzyło.

Na czym polega wyzwanie Adriana Kostery?

Projekt 365 Triathlon nie będzie realizowany jako klasyczny triathlon w kolejności pływania, jazda na rowerze i bieganie. Dystans każdej dyscypliny musi być pokonany oddzielnie. Wymaga tego Księga Rekordów Guinnessa, gdzie znajdzie się rekord Adriana Kostery.

Zawodnik chce pokonać około 780 dystansów olimpijskich w triathlonie. Każdy ma 51,5 kilometra. Daje to łącznie 40.170 kilometrów w 365 dni.

  • Pływanie to 1.205 kilometrów – zawodnik będzie płynął 18 km dziennie. Zajmie mu to 67 dni.
  • Rower to 31.332 kilometrów – ultratriathlonista musi codziennie pokonać 200 km. Zajmie mu to 155 dni.
  • Bieg to 7.833 kilometrów – Kostera będzie miał do przebiegnięcia 55 km dziennie przez 143 dni.

W jakich miejscach będzie się odbywało wyzwanie 365 Triathlon?

Część pływacka rozpocznie się 1 czerwca we Wrocławiu. Następnie zawodnik przeniesie się do miejscowości Syców. Kostera będzie codziennie pływał w Zalewie Stradomia. To miejsce znane triathlonistom, bo co roku w tym miejscu rozpoczynają rywalizację w zawodach Garmin Iron Triathlon.

Część rowerowa rozpocznie się 8 sierpnia. Kostera pokona pierwszą część dystansu na trasie w Gminie Milicz. Pętla rowerowa przebiega między innymi przez okolice Stawów Milickich oraz Dolnośląskiej Krainy Rowerowej. Druga część etapu rowerowego będzie się odbywała w okolicach Ślęży.

Bieganie zaplanowane jest na czas od 10 stycznia do końca maja. Nie znamy jeszcze dokładnych lokalizacji.

fot. Adrian Kostera – Instagram

Czy do Adriana Kostery będzie można dołączyć?

Jeżeli chciałbyś wziąć udział w wyzwaniu, możesz to zrobić! Do Kostery będzie można dołączyć w każdy weekend. Zawodnik chce dotrzeć ze swoim wyzwaniem do jak największej liczby osób. Dlatego pętle pływackie, rowerowe i biegowe będą krótkie, aby każdy, bez znaczenia na poziom wytrenowania, mógł wziąć udział w próbie ustanowienia rekordu.

Będzie można zapisać się i przebiec jedną pętlę, bo ktoś nie biega w ogóle, ale będzie można też przebiec 5 km, półmaraton, maraton lub całość. Tempo będzie spokojne. Każdy, bez względu na stan wytrenowania, będzie mógł za nami nadążyć.

Jeśli jesteś zainteresowany, możesz zapisać się w tym miejscu. „Opłata startowa” to 20 złotych. Kwota wpisowego zasili konto świetlicy Tacy Sami. Działa ona w ramach wrocławskiej fundacji Potrafię Pomóc, która zajmuje się wspieranej dzieci, młodzieży i dorosłych zmagających się z różnego rodzaju niepełnosprawnościami i rzadkimi chorobami. Co więcej, każdy z uczestników otrzyma startowy numer, jako pamiątkę udziału w wyzwaniu.

Wings for Life World Run 2024: Polka najlepsza na świecie

0

Po raz 11. biegacze z całego świata wystartowali w biegu charytatywnym Wings For Life Run. Spośród ponad 265 tysięcy uczestników najlepszy wynik wśród kobiet osiągnęła Polka – Dominika Stelmach! 

ZOBACZ TEŻ: IM 70.3 St. George: dominacja Longa, „Wilku” ze slotem na mistrzostwa świata!

Wings For Life Run to bieg, któremu od 10 lat przyświeca ten sam cel – zebranie środków na badania nad znalezieniem metody leczenia przerwanego rdzenia kręgowego. Na starcie co roku melduje się coraz większa liczba uczestników. Wydarzenie, w którym biegaczy goni samochód pościgowy, przyciąga zawodników z całego świata. 

„Pobiec dla tych, którzy nie mogą” 

Jak mówi Grzegorz Urbańczyk, zwycięzca pierwszej edycji charytatywnego Wings for Life World Run: „W tym biegu nie da się przegrać. Tu każdy dystans jest przyzwoity, czy pokonasz 100 metrów czy 70 km”. 

I chociaż nie liczy się wynik, w tegorocznej edycji Polki ponownie udowodniły, że są specjalistkami od Wings For Life. W 2023 roku najlepszą zawodniczką na świecie została Katarzyna Szkoda. W 2024 świetny występ zaliczyła natomiast Dominika Stelmach, która z wynikiem 55.02 km została globalną zwyciężczynią Wings for Life World Run! 

Wśród mężczyzn nowy rekord biegu ustalił Tomoya Watanabe. Japończyk przebiegł 70.9 km. Najlepszy z Polaków, Dariusz Nożyński z wynikiem 63,22 km był 8. na świecie. 

To tutaj, zaraz po pierwszym zwycięstwie w Wings for Life World Run (w Poznaniu) zaczęła się moja przygoda z profesjonalnym bieganiem. Wróciłam do korzeni po 9 latach, żeby znów pobiec dla tych, którzy nie mogą, ale też dla wszystkich, którzy z różnych powodów przestali wierzyć w siebie – mówiła po biegu Dominika Stelmach. 

Fot.  Damian Kramski / Biegowe.pl

Rekordowa frekwencja, rekordowe wsparcie

Wings For Life World Run 2024 był największym do tej pory biegiem pod względem frekwencji. Na starcie na całym świecie zameldowała się rekordowa liczba uczestników – 265 818 osób. W Polsce wydarzenie przyciągnęło ponad 20 tysięcy biegaczek i biegaczy.  

Na linii biegu flagowego, który odbywał się w Poznaniu, stanęło 9 tysięcy osób. 11 tysięcy biegło z aplikacją. Po raz pierwszy w historii Wings for Life World Run liczba uczestników biegu z aplikacją przewyższyła tę obecną na linii startu Biegu Flagowego w Poznaniu. 

Wraz z rekordową frekwencją szła w parze rekordowa kwota zebrana na cele charytatywne. Uczestnicy akcji zebrali 8.1 mln euro, czyli ponad 35 mln złotych. Łącznie, w ciągu ostatnich 10 lat udało się zebrać 43,8 mln euro. 

Wyniki 11. edycji Wings for Life World Run w Polsce: 

  • Najszybsza uczestniczka na wózku: Anna Płoszyńska (20,3 km)
  • Najszybszy uczestnik na wózku: Paweł Tęcza (29,8 km)
  • 1. kobieta, Globalna Zwyciężczyni: Dominika Stelmach (55,02 km) 
  • 1. mężczyzna: Dariusz Nożyński (63,22 km)

IM 70.3 St. George: dominacja Longa, „Wilku” ze slotem na mistrzostwa świata!

0

Kilkudziesięciu profesjonalistów stanęło na starcie mistrzostw Ameryki Północnej IRONMAN 70.3 St. George. Sam Long chciał obronić tytuł. Robert Wilkowiecki kontynuował swoje starty w USA.

ZOBACZ TEŻ: Long, Wilkowiecki i Wurf na starcie IM 70.3 St. George. Jak oglądać?

IRONMAN 70.3 St.George to jeden z ikonicznych wyścigów IRONMAN rozgrywany w Utah. Zawodników czekała malownicza trasa z widokiem na góry Pine Valley. Wilkowiecki wracał na linię startu po DNF w Teksasie. Był to dobry comeback, bo „Wilku” wywalczył slota na MŚ w Taupo!

Long odrabia po pływaniu

Pływanie jako najszybszy zakończył Nicholas Quenet. Pokonał 1,8 km w czasie 22:46. Był o 3 sekundy szybszy od Magnusa Mannera oraz niecałe 12 sekund szybszy od Marca Dubricka. Robert Wilkowiecki wyszedł z wody na 13. miejscu ze stratą 1:11.

Quenet trzymał się w czołówce, a na prowadzenie wyszedł Maximillian Sperl. Wilkowiecki przeskoczył do TOP10, ale po kilkudziesięciu kilometrach zaczął tracić do czołowych zawodników. Tymczasem Sam Long pracował bardzo mocno. Po pływaniu tracił 3:20 do czołówki, ale już po 40 kilometrach jechał tylko 20 sekund za liderem.

Po kolejnych 20 kilometrach Long prowadził, a pod koniec rowery wypracował sobie prawie 40 sekund przewagi nad Sperlem. Long przejechał 90 kilometrów w czasie 1:59:57. Wilkowiecki miał stratę 6:35 i zaczynał bieg na 12. miejscu (jego czas roweru to 2:08:24). „Wilku” do TOP10 tracił kilkadziesiąt sekund.

IRONMAN 70.3 St. George: Wilkowiecki biegnie po slota!

Long rozpoczynał bieg z przewagą prawie minuty nad Maximilianem Sperlem i Nicholasem Quenetem. Wilkowiecki zajmował 13. miejsce, ale nie tracił dużo do TOP10, będąc też 38 sekund do slota na mistrzostwa świata w Taupo.

Można było spodziewać się, że Long nie wypuści już z rąk zwycięstwa. „Big Unit” zdobywał kolejne sekundy przewagi i na mecie zameldował się w czasie 3:39:17, wygrywając z potężną przewagą. Na 2. miejscu uplasował się Ben Hamilton, który stracił ponad 7 minut. Anthony Costes zajął 3. miejsce.

„Wilku” po kilku kilometrach przeskoczył na pozycję premiowaną slotem, a później wyprzedził jeszcze rywali i ostatecznie zakończył rywalizację na 10. miejscu. Czas Polaka to 3:54:55. Niektórzy z rywali mieli już kwalifikację na mistrzostwa świata w Taupo, dzięki czemu Wilkowiecki wywalczył swoim występem bilet na mistrzowską połówkę!

Źródło: Karolina Lemparty – Instagram.

TOP10 PRO mężczyzn IRONMAN 70.3 St. George:

  1. Sam Long – 3:39:17
  2. Ben Hamilton – 3:46:52
  3. Athony Costes – 3:48:19
  4. Jackson Laundry – 3:48:22
  5. Nicholas Quenet – 3:48:49
  6. Michael Weiss – 3:50:17
  7. Maximilian Sperl – 3:51:38
  8. Marc Dubrick – 3:53:31
  9. Justin Riele – 3:54:22
  10. Robert Wilkowiecki – 3:54:55

Pełne wyniki znajdziesz w tym miejscu.

Lucy Charles-Barclay: „Ten sezon jest całkowicie inny niż poprzednie”

0

Regularność przede wszystkim. Lucy Charles-Barcley mówi, że w tym jej cel nie jest związany z obroną tytułu na pełnym dystansie. Będzie potrzebowała regularności, aby zwyciężyć w klasyfikacji T100.

Aktualna mistrzyni świata IRONMAN na pełnym dystansie Lucy-Charles Barclay mówi, że czuje na sobie presję związaną z dobrymi występami. Dlatego właśnie zdecydowała się, że rozpocznie sezon już wyścigiem T100 Miami. Nie czuje się jeszcze w pełni sił po kontuzji w Konie.

Niedosyt czy radość?

Podczas wyścigu T100 Singapur komentatorzy podkreślali, że Lucy Charles-Barclay jest prześladowana przez 2. miejsce. W najnowszym vlogu na kanale Team Charles-Barclay zawodniczka wyjaśnia, że traktuje to bardziej jako żart i jest zadowolona, że ma tak dobre rozpoczęcie sezonu.

Brytyjska zawodniczka mówi, że przed wyścigiem w Singapurze zrobiła dość „dziwny” blok treningowy. Starała się w jak najlepszy sposób dostosować do warunków, jakie będą panowały w Azji. Mówił też o tym Kacper Stępniak.

To było dość dziwaczne. Objętość nie była duża, ale sam trening był niesamowicie brutalny. Wytworzyliśmy sztucznie bardzo wysokie temperatury, korzystałam z gorących kąpieli i sauny. Nie był to zbyt przyjemny blok treningowy, ale na pewno warty zrobienia.

ZOBACZ TEŻ: Kacper Stępniak: „W ostatnich tygodniach skupiłem się na adaptacji do wysokich temperatur”

Spokojny progres i całkiem inne cele

Zawodniczka mówi, że cieszy ją poprawienie roweru po Miami. W dość krótkim czasie udało jej się zyskać około 15 watów mocy. Po wizycie w tunelu aerodynamicznym poprawiła pozycję. Jeździła też na zewnątrz, żeby zyskać większą pewność siebie przy wchodzeniu w zakręty.

Podczas biegu wyprzedziła ją Ashleigh Gentle. Brytyjka mówi jednak, że takie nieco zachowawcze tempo było świadomym założeniem. Nie chciała się przegrać, a dodatkowo pod względem biegu nie jest jeszcze w najlepszej formie, co jest efektem kontuzji w Konie.

Charles-Barclay zdaje sobie sprawę, że oczekuje się od niej dobrych występów. Dlatego przed sezonem musiała podjąć decyzję: startować od początku, nie będąc jeszcze w najlepszej dyspozycji i uczyć się, czy czekać na idealną formę. Wybrała to pierwsze.

Teraz, gdyby się coś wydarzyło, mam na sobie mniej presji, bo mam dwa dobre wyniki w T100. Ten sezon będzie oczywiście całkowicie inny od wszystkich poprzednich. Zwykle nastawiasz się na ten jeden może dwa wyścigi. Teraz trzeba zbierać punkty przez cały sezon. Regularność się opłaca.

Zawodniczka pochwaliła jeszcze organizację T100. Podoba jej się to, że PTO postanowiło nieco inaczej podejść do wyścigów. Zawodnicy sporo czasu spędzają wspólnie, spotykają się z fanami. W Singapurze zawodnicy spotkali się też z dziećmi, edukując na temat biegania.

Triathlonistka z duszą surferki. Ela Goler o sztuce odpuszczania 

0

Na Hawajach była już jako surferka. Obecnie kiełkuje w niej myśl, żeby pojawić się tam jako triathlonistka. Najpierw ma jednak zamiar ukończyć najpopularniejszy cykl maratonów na świecie. Ela Goler o rozwijaniu pasji, postępie i umiejętności odpuszczania. 

ZOBACZ TEŻ: Brat podarował jej rower i powiedział, że nie zrobi Ironmana. Dzisiaj Gabriela Gaweł pracuje z trenerem Lionela Sandersa

Nikodem Klata:  Masz dwie interesujące pasje. Pierwszą jest triathlon. Skąd ta zajawka?

Ela Goler: Ze sportem jestem związana od dzieciństwa. Zaczęłam trenować piłkę ręczną, kiedy miałam 7 lat i trenowałam do 18 roku życia. Niestety musiałam przerwać ze względu na kontuzję. W tamtych czasach przy bardzo intensywnych treningach, które odbywały się prawie codziennie, nie miałyśmy odpowiedniego zaplecza sportowego. Nie było wsparcia fizjoterapeuty. Nie miałyśmy odpowiedniej regeneracji. Okazało się, że mam dwudzielność rzepek. Usłyszałam wtedy od kilku ortopedów, że zostały mi tylko szachy. To było zderzenie ze ścianą. 

Kiedy poszłam na studia, zaczęłam biegać. Zaliczyłam kilka biegów ulicznych. W 2015 roku dostałam od mojej przyjaciółki Karo książkę o triathlonie. Napisała mi w niej specjalną dedykację, w której wizualizowała, że będę wygrywać zawody. Wtedy mnie to zainspirowało. Zaczęłam szukać klubu triathlonowego. Trafiłam do Kuźni Triathlonu. Tylko wtedy trenowałam z doskoku – basen dwa razy w tygodniu, bieganie dwa, a rower tylko jak było ciepło (śmiech). Na poważne treningami zajęłam się, kiedy zaczęłam współpracować z Maćkiem Bodnarem w 2018 roku. To on jest odpowiedzialny za to, że uwierzyłam, że mogę wykręcać naprawdę super wyniki. 

Więc triathlon był pochodną miłości do sportu od najmłodszych lat. No i po latach okazało się, że dwudzielność rzepki wcale nie przeszkadza w pływaniu, bieganiu, ani jeździe na rowerze, także moje kolana dogadują się z triathlonem (śmiech). 

Źródło: Archiwum prywatne Ela Goler

NK: Drugą jest surfing. To zupełnie dwie odmienne dyscypliny. Skąd ta rozbieżność? Dlaczego surfing? 

EG: Na swojej drodze mam bardzo dużo przyjaciół i fajnych ludzi. Ta pasja też jest związana z kolejną moją przyjaciółką Helą, która rzuciła wszystko, co miała i przeprowadziła się na Bali. W 2016 roku do niej poleciałam. Na miejscu okazało się, że dzięki temu, że jeździłam na snowboardzie, surfing nie był dla mnie czymś, jak to jest zazwyczaj u początkujących, nie do ogarnięcia. Za pierwszym razem stanęłam na desce, a później uczyłam się już łapać fale. 

Kilka miesięcy później poleciałam na Kanary, a w 2017 roku na Filipiny na 3 miesiące. Tam traktowałam surfing trochę jak pracę (śmiech). Rytm dnia uzależniony był od przypływów i odpływów. Byłam w stanie wstać o 5 rano, szłam surfować na dwie godziny i później szłam na kolejny odpływ lub przypływ na sesję wieczorną. Wtedy zrobiłam bardzo duży postęp. Odpuściłam też trochę triathlon, bo było tak gorąco i wilgotno, ale te pasje cały czas się przenikały. Na tym wyjeździe postanowiłam, że zapiszę się na maraton w Nowym Jorku. 

Po Filipinach byłam jeszcze na Malediwach i Hawajach. A na Hawaje poleciałam znowu… dzięki mojej przyjaciółce Asi (śmiech). Jej ciocia i wujek tam mieszkają i poprosili ją, żeby podczas ich nieobecności zajęła się kotami. Więc poleciałam z nią i dwa tygodnie opiekowałyśmy się kotami. I oczywiście surfowałyśmy. 

Źródło: Archiwum prywatne Ela Goler

NK: Triathlon, surfing, no i jest jeszcze… pływanie z rekinami. Masz w sobie miłość do adrenaliny? 

EG: To bardziej miłość do intensywnej aktywności. Do uzależnienia od endorfin i pozytywnej energii. Ja ze sportem łączę ludzi. Aktywność pozwala mi obracać się w świetnym towarzystwie i czuć się częścią społeczności. Wspieramy się nawzajem z koleżankami i kolegami. Często stereotypowo mówi się, że kobieta jest zawsze najgorsza dla drugiej kobiety, a sport ten stereotyp łamie. Tam jest ogromne wsparcie. Potrafimy się motywować i pocieszać w trudnych momentach. Ja dzięki sportowi sama tego doświadczyłam. Cudowne jest to, że coraz więcej kobiet znajduje w sobie pasje do sportu, triathlonu i decyduje się do stawania na lini startów zawodów.

Drugą miłością jest miłość do natury. Czuję z nią więź. Z wodą jestem połączona od najmłodszych lat, bo pochodzę z Pojezierza Lubuskiego. Krążą u mnie w rodzinie legendy, że pływałam od drugiego roku życia, ale bardziej wydaje mi się, że po prostu tata mnie wrzucił do wody, a ja musiałam machać rękami i nogami (śmiech).

Źródło: Archiwum prywatne Ela Goler

NK: Jak łączysz triathlon z surfingiem? Każdy z nich jest wymagający, z pewnością wymaga sporo treningów, sprzętu, poświęconego czasu. Do tego jesteś amatorką, więc dochodzą obowiązki życia codziennego?

EG: To na pewno jest wymagające, ale do zrobienia. Wszystko jest do zrobienia. Mimo że dzień ma tylko 24 godziny. Im więcej rzeczy mamy na głowie, tym większą efektywność łapiemy. Oczywiście ja nie jestem wzorem takiego postępowania. W pracy mam dwa takie momenty w roku kiedy bardzo dużo pracuję i czasami odpadają mi treningi. Wtedy potrzebny jest dobry plan. Bywają też trudne dni, ale motywuje mnie mój partner, ale absolutnie nie jestem typem maszyny. 

Czasami po prostu odpuszczam. Staram się słuchać swojego ciała. Nauczyłam się tego z czasem. Dlatego, mimo że tych rzeczy w moim życiu jest faktycznie dużo to uważam, że da się wszystko dobrze ogarnąć. Po prostu trzeba robić to z głową i trzeba umieć odpuścić. Odpuszczanie też jest czymś czego trzeba się uczyć. Mnie tego nauczył sport. 

NK: Ostatnio w Twoich mediach społecznościowych trochę mniej tego sportu. Sama powiedziałaś, że ten rok robisz sobie nieco luźniejszy. Z czego to wynika? Czułaś się już zmęczona startami? 

EG: Potrzebowałam przerwy, zwłaszcza mentalnej. Tak jak mówiłam, od 7 roku życia byłam w rygorze treningowym i chciałam trochę przystopować. Do tego w okresie zimowym byłam bardzo zmęczona trenażerem i stwierdziłam, że skoro czuję, że tak mnie to męczy, to nie będę wykonywać takich jednostek. Śmiałam się, że obejrzałam całego Netflixa (śmiech). Teraz oczywiście dalej sporo trenuję, ale skupiłam się tylko na bieganiu. Wyniki mnie mega budują. 

ZOBACZ TEŻ: Bieganie i rower z dziećmi. Jak robić to bezpiecznie? Opowiada Magdalena Biskupska

NK: Masz pewien plan zaliczenia Abbott World Marathon Majors – najpopularniejszego cyklu maratonów na świecie. Opowiedz o tym planie trochę więcej. 

EG: W ogóle nie myślałam o nim na początku, bo nie wiedziałam, że takie coś jest. Przed tym jak na Filipinach podjęłam decyzję o maratonie w Nowym Jorku, to myślałam o 42 kilometrach jako czymś niemożliwym. Kiedy już wystartowałam w Nowym Jorku, to poczułam energię tych biegów. Zadebiutowałam chyba w najlepszym możliwym miejscu. 

Później do mnie trafiło, że jest taka seria. Zaczęłam szukać kolejnych biegów. Wylosowali mnie w Berlinie, Chicago. Teraz myślę, że załapię kwalifikację do Bostonu na kwiecień przyszłego roku. 

Kiedy wspominam te pierwsze starty, to nie ogarniam tego, że teraz jestem w stanie tak szybko biegać. Wydaje mi się, że zrobiłam spory progres. W Nowym Jorku było 3:52h, a ostatnio w Chicago 3:19h. 

NK: Mimo że triathlon trenujesz amatorsko, to masz na swoim koncie kilka naprawdę dobrych wyników. W ubiegłym roku było to 3. miejsce w Ironman Gdynia na dystansie 70.3. Jesteś więc amatorką nastawioną na wyniki? 

EG: Jestem nastawiona na wyniki, ale jeszcze bardziej jestem nastawiona na progres. Oczekuję go od siebie. Gdybym go nie widziała, to straciłabym motywację. To daje bardzo dużo pozytywnej energii. Dla mnie najważniejsze jest trenowanie, a start jest wisienką na torcie, gdzie mogę sprawdzić, czy przepracowałam dobrze sezon. 

A wynik w Gdyni cieszył mnie szczególnie, ponieważ byłam po kontuzji, którą załapałam w trakcie Challenge Gdańsk. Na trzecim albo czwartym kilometrze biegu dosłownie złamało mnie w lędźwiach. Przez to, że nie lubię się poddawać, biegłam dalej, ale w pewnym momencie zorientowałam się, że obok mnie jedzie pielęgniarz. Stwierdziłam, że nie będę się narażać i zeszłam z trasy. Wtedy kolejny raz triathlon pokazał mi, że czasami po prostu trzeba odpuścić. Takie myślenie pomogło mi w życiu codziennym i sądzę, że to prezent, który dostałam od sportu. 

Źródło: Archiwum prywatne Ela Goler

NK: Są jakieś korzyści z treningu surfingu przekładające się na triathlon lub odwrotnie? 

EG: Surfing na pewno nauczył mnie cierpliwości. Zanim złapie się falę, trzeba czasami sporo czekać i to czekanie stało się dla mnie wyjątkowe. Triathlon z kolei daje mi siłę i wytrzymałość. Zarówno fizyczną, jak i psychiczną. Do tego, tak jak mówiłam wcześniej, poznałam bardzo dużo różnych ludzi z całego świata.

Oprócz tego przez surfing nie boję się żadnej pralki podczas startu w triathlonie (śmiech). Nie mam żadnych fobii związanych z open water, ani barier, bo kilka razy podczas surfingu miałam takie sytuacje, że już myślałam, że nie wyjdę z wody. Fale mieliły mnie tak, że nie wiedziałam gdzie jest góra, a gdzie dół. Tam zdałam sobie sprawę, ile jestem w stanie wytrzymać pod wodą (śmiech).

NK: Byłaś na Hawajach z deską. A co z triathlonem? Chciałbyś wystartować na mistrzostwach świata czy wolisz tamtejsze fale?

EG: Uwielbiam Hawaje. Byłam tam trzy razy. O Konie nie myślałam w ogóle do zeszłego roku. To było trochę paradoksalne, bo wtedy jednocześnie wiedziałam, że zwolnię i że powoli zaczynam myśleć o pełnym Ironmanie. Wcześniej to było coś bardzo odległego. Teraz ta myśl kiełkuje. Tak samo jak o Konie. Idealnie byłoby jednak, gdyby mistrzostwa świata były organizowane przez inną organizację niż IRONMAN. 

Wieczorna rutyna snu. Jak dobrze wypoczywać?

Ostatnie kilka godzin dnia jest bardzo ważne w kontekście jakości snu. To właśnie wtedy każdy powinien odpowiednio się wyciszyć. Jak sprawić, aby taka rutyna snu była skuteczna?

ZOBACZ TEŻ: Czym jest terapia kontrastowa i jakie przynosi korzyści?

Nie tylko dzieci robią rzeczy, które każdego wieczoru mają przygotować je do snu. Relaksująca rutyna snu przyda się także dorosłym osobom. Sprawi bowiem, że zdołasz się wyciszyć i obniżysz swoje tętno. Dzięki temu, kiedy się już położysz, spokojnie zaśniesz. Okres 1-2 godzin przed snem powinien uwzględniać aktywności, które przygotowują snu. Jak lepiej wypoczywać?

Opaska WHOOP śledzi twoje zdrowie mentalne i pozwala oszacować poziom stresu. Dołącz poprzez Akademię Triathlonu, aby otrzymać opaskę WHOOP 4.0 i jeden miesiąc użytkowania ZA DARMO!

Co zrobić, aby spać lepiej?

Każdy (nie tylko dzieci) powinien kłaść się spać o regularnej porze. Dla niektórych będzie to 22:00, a dla innych 1:00. Codzienne zasypianie o tej samej porze sprawia, że odpoczynek jest wyższej jakości i zmniejsza się ryzyko chorób serca. Dodatkowo ustanowienie jednej godziny snu sprawi też, że będzie spał odpowiednią liczbę godzin. Dorośli potrzebują około 7 do 9 godzin. WHOOP opublikował dane, z których wynikało, że użytkownicy śpią około 7,5 godzina na każde 8 godzin spędzone w łóżku.

Specjaliści podkreślają, że powinieneś unikać podjadania na 2-3 godziny przed snem. Powinieneś też trzymać się regularnych pór kolacji. To reguluje rytm dobowy i poprawia jakość snu. Badania WHOOP wykazały, że osoby, które jedzą przed snem, śpią prawie 30 minut krócej. Dodatkowo mają około 3% mniej snu REM i gorzej się regenerują.

Czy to oznacza, że przed snem nie możesz już całkowicie nic jeść? Chodzi raczej o to, aby ograniczyć podjadanie. Niektóre proste węglowodany pomagają zasnąć i spać lepiej. Chodzi między innymi o przekąski typu niskotłuszczowy ser, migdały, banany lub jogurt. Przed snem trzeba oczywiście unikać potraw wysokotłuszczowych i pikantnych. Te drugie są trudne do strawienia.

Ciepłe mleko zamiast kawy!

W niektórych kulturach swoistym rytuałem przed snem jest picie ciepłego mleka. Związki zawarte w mleku (np. tryptofan) sprzyjają zasypianiu. Tryptofan to aminokwas, który występuje też między innymi w indyku i odgrywa rolę w produkcji serotoniny, która poprawia nastrój i jest prekursorem melatoniny.

Jeśli nie lubisz mleka lub nie możesz go pić, to możesz napić się herbaty rumiankowej, która działa antydepresyjnie i może wzmacniać układ odpornościowy. Zawiera bowiem apigeninę, czyli przeciwutleniacz, który wiąże się z receptorami w mózgu i może zmniejszać bezsenność.

fot. Freepik.com – zbiory pvproductions

Jeśli lubisz pić kawę, nie powinieneś raczej tego robić popołudniami. Na niektórych kofeina działa tak mocno, że ostatnią kawę powinni nawet pić przed południem. Oczywiście dobra rutyna snu to również unikanie alkoholu. Owszem, sprawi, że będziesz senny, ale wpływa negatywnie na jakość snu. Alkohol uniemożliwi uzyskanie odpowiedniej ilości snu REM i głębokiego.

Nie bierz pracy do łóżka i powiedz „nie” technologii

Praca zdalna dla wielu osób oznacza, że mogą pracować w dowolnym momencie i z dowolnego miejsca. Przy takim typie pracy zdecydowanie trudniej oddzielić dom od biura i sen od pracy. Widać to było szczególnie podczas pandemii koronawirusa, kiedy wiele osób przeszło na zdalną pracę. Efektem były… problemy ze snem! W jednym z ankiet prawie 40% osób, które pracowały zdalnie, zgłosiły problemy ze snem.

Dlatego powinieneś unikać pracy w sypialni. Niech to będzie twoje wydzielone miejsce, które mentalnie kojarzy się z relaksem lub odpoczynkiem.

Dobrym pomysłem jest również znalezienie czasu wolnego od technologii. Niebieskie światło telefonów, komputerów i telewizorów hamuje produkcję melatoniny. Wpływa też na rytm dobowy. Dlatego niebieskie światło i światło słoneczne budzi nas rano. Najlepiej ograniczyć również korzystanie przed snem z mediów społecznościowych, które wywołują między innymi niepokój i depresję.

Co jeszcze zrobić, aby sen był lepszy?

Istnieją jeszcze inne sposoby, aby zadbać o rutynę snu. Jednym z nich jest zaopatrzenie się w urządzenie, które wytwarza biały lub różowy szum. Włączenie takiego urządzenie będzie sposobem na „nauczenie” mózgu, że określone dźwięki oznaczają czas na sen.

Niektórzy zalecają również prowadzenie dziennika (pamiętnika). Pisanie tradycyjnego pamiętnika pozwala uporządkować umysł, zmniejsza nadmierne myślenie i zmartwienia. Jeśli masz tendencję do tego, że czujesz niepokój przed snem, to zapisanie myśli na papierze pozwoli ci się uspokoić. Możesz też w dzienniku pisać o pozytywnych doświadczeniach z danego dnia. Tutaj pomocna może być też uprawiane jogi i medytacja. Prowadzą do zmniejszenia tętna spoczynkowego i poprawia zmienność tętna.

Specjaliści zalecają również czasem dodanie do diety suplementów takich jak melatonina i magnez. Magnez pozwala zrelaksować się ciało poprzez hamowanie współczulnej gałęzi autonomicznego układu nerwowego. Jego niedobory związane są z zaburzeniami snu i jego rytmu. Według danych WHOOP osoby, które stosują magnez, śpią około 15 minut więcej na dobę i jest to 2% snu REM więcej.

Melatonina jest szeroko stosowana jako suplement nasenny. Naturalnie wytwarzana jest w szyszynce i pomaga w regulacji cyklu sny i rytmu dobowego. Jej poziom powiązany jest ściśle z ilością światła wokół Ciebie. Melatonina „ostrzega” ciało, że czas iść spać. Wiąże się z receptorami w mózgu i ciele „nakazując” im relaks. WHOOP zbadał, że osoby stosujące melatoninę śpią 34 minuty więcej. To również kolejne 2% snu REM i lepsza regeneracja.

Jak mierzyć jakość snu?

Jak sprawdzić, które z powyższych porad działają w Twoim przypadku? Możesz to zrobić za pomocą dziennika WHOOP. Zapisujesz w nim sposoby, którymi próbowałeś poprawić swój sen i dzięki temu dowiesz się, które sprawdzają się najlepiej.

WHOOP działa w modelu subskrypcyjnym, a więc nie kupujesz urządzenia. Opłacasz comiesięczny abonament i otrzymujesz opaskę (za darmo) oraz dostęp do wszystkich danych. Dołączając do WHOOP przez Akademię Triathlonu uzyskasz jeden darmowy miesiąc użytkowania WHOOP 4.0 (wraz z opaską).

Kto zakwalifikował się już na MŚ IRONMAN 2024 w Nicei i Konie? [Lista aktualizowana]

0

Drugi raz w historii mistrzostwa świata IRONMAN na pełnym dystansie odbędą się w Konie (mężczyźni) oraz Nicei (kobiety). Na obie te imprezy zakwalifikowała się już duża grupa zawodników. Kto jest na liście?

ZOBACZ TEŻ: Kona bez draftingu? RaceRanger na wyścigach IRONMAN PRO Series!

Od 2023 roku IRONMAN dzieli mistrzostwa świata na dwie lokacje – Konę oraz Niceę. W tym roku kobiety wystartują we Francji, a mężczyźni w Konie. Na te drugie zawody zakwalifikowali się Robert Wilkowiecki, Kacper Stępniak i Tomasz Szala. Jak aktualnie wyglądają listy zawodników?

Ryf i Sodaro pośród zawodniczek, które wystąpią w Nicei

Tegoroczna edycja mistrzostw świata kobiet odbędzie się 22 września w Nicei. W tym momencie na liście zakwalifikowanych jest kilkanaście zawodniczek. Są tam między innymi Daniela Ryf (kończy w tym roku karierę) oraz była mistrzyni Chelsea Sodaro. Na poniższej liście nie uwzględniamy zawodniczek, które nie zweryfikowały jeszcze mistrzowskiego slota. Są to między innymi Anne Haug i Laura Phillip. Przy tworzeniu listy posiłkowaliśmy się informacjami ze strony Trirating.

Lista zawodniczek zakwalifikowanych na MŚ IRONMAN w Nicei (stan na 30 kwietnia):

Daniela Ryf (Szwajcaria)Chelsea Sodaro (USA)Nikki Bartlett (Wielka Brytania)
Alice Alberts (USA)Marjolaine Pierre (Francja)Anne Reischmann (Niemcy)
India Lee (Wielka Brytania)Skye Moench (USA)Erin Snelgrove (Kanada)
Marlene De Boer (Holandia)Gurutze Frades Larralde (Hiszpania)Svenja Thoes (Niemcy)
Fenella Langridge (Wielka BrytaniaLisa Norden (Szwecja)Lotte Wilms (Holandia)
Regan Hollioake (Australia)Els Visser (Holandia)Amelia Watkinson (Nowa Zelandia)
Susie Cheetham (Wielka Brytania)Diede Diederiks (Holandia)Marta Sanches (Hiszpania)
Laura Zimmerman (Niemcy)Hannah Berry (Nowa Zelandia)Danielle Lewis (USA)
Kat Matthews (Wielka Brytania)Kylie Simpson (Australia)Penny Slater (Australia)
Maja Stage Nielsen (Dania)

Trzech Polaków na starcie MŚ w Hawajach!

Rywalizacja mężczyzn w ramach mistrzostw świata odbędzie się 26 października w Konie. Na starcie będzie kilkudziesięciu zawodników i minimalnie trzech Polaków. Kwalifikacje wywalczyli już Robert Wilkowiecki, Kacper Stępniak oraz Tomasz Szala (niedawny wyścig w Teksasie).

Kwalifikacje na Hawaje zapewnione mają między innymi Kristian Blummenfelt, Gustav Iden, Rico Bogen oraz Sam Laidlow, czyli mistrzowie na pełnym dystansie lub połówce. Na razie (na 30 kwietnia) żaden z nich nie ma jeszcze zweryfikowanego slota. Przypomnijmy, że ta weryfikacja polega na ukończeniu zawodów IRONMAN.

Lista zawodników zakwalifikowanych na MŚ IRONMAN w Konie (stan na 30 kwietnia):

Patrick Lange (Niemcy)Ben Kanute (USA)Sten Goetstouwers (Belgia)
Jason Pohl (Kanada)Michael Weiss (Austria)Pieter Heemeryck (Belgia)
Dylan Magnien (Francja)Matthew Marquard (USA)Kacper Stępniak (Polska)
Rudy von Berg (USA)Leon Chevalier (Francja)Chris Leiferman (USA)
Robert Wilkowiecki (Polska)Daniel Baekkegard (Dania)Matt Burton (Australia)
Nick Thompson (Australia)Ben Hamilton (Nowa Zelandia)Niek Heldoorn (Holandia)
Steven McKenna (Australia)Leonard Arnold (Niemcy)Matthias Petersen (Dania)
Rasmus Svenningsson (Szwecja)Cameron Wurf (Australia)Matt Hanson (USA)
Robert Kallin (Szwecja)Clement Mignon (Francja)Tomas Rodriguez (Meksyk)
Paul Schuster (Niemcy)Tomasz Szala (Polska)